Piosenki

środa, 30 kwietnia 2014

VI - Za dużo różu, tortów, transparentów i stanowczo za dużo życzeń...


Dla Ady, z którą ostatnio nie mogę się 
zdzwonić :C



    Pierwsze kilka dni w Siedzibie przebiegło całkiem szybko. Poznałam wielu ciekawych ludzi takich jak na przykład Lucy od Hefajstosa, Sherry od Selene lub chłopaka Diany Rey'a od Demeter. Byłam tu raptem dwa tygodnie a już zdążyłam się z niektórymi zaprzyjaźnić, jednak najlepiej dogadywałam się z Dianą. Nie zawracałam sobie głowy Chrisem i jego zmiennymi humorami. Mogło by się wydawać że jego nastroje zależą od pogody, co z resztą było bardzo prawdopodobne biorąc pod uwagę że był synem Apolla - boga słońca ( i haiku pff... ). Wszystko było dobrze, aż do pewnego meeeeeega pechowego dnia. A konkretnie szesnastego listopada.

- Savi. - Usłyszałam i poczułam jak ktoś trąca mnie w ramię. - Wstawaj Savi.
- Sio! Jest środek nocy .... - jęknęłam w poduszkę i przewróciłam się na drugą stronę.
- Savreen Valent! Wstawaj ale już! - Och... aha... Cześć Diana.
- Nie używaj na mnie tej cholernej czaromowy! - warknęłam i mimo woli usiadłam na łóżku. Przeczesałam rozpuszczone włosy ręką i spojrzałam na przyjaciółkę. - Jak już mówiłam, jest środek nocy!
  A ona co? Najzwyczajniej w świecie wybuchnęła śmiechem i usiadła na brzegu mojego łóżka.
- Wiesz który dzisiaj? - spytała.
- Nie.
- Środa, szesnastego. - odparła i uśmiechnęła się szeroko. Coś mi to mówiło ale co?...
- Nosz cholera! - jęknęłam - teraz to ja już na pewno nigdzie się nie wybieram!
- Czekam na dole. - powiedziała Diana i wyszła z pokoju.
- Powiedziałam nie! - krzyknęłam w stronę drzwi.
Podeszłam do szafy i wygrzebałam z niej moje ukochane ciemno szare dresy i białą podkoszulkę na ramiączkach. No i co że urodziny? Nie muszę się stroić, nie ja chciałam imprezę więc sorry. Albo idę tak albo wcale.
     Ruszyłam do łazienki aby troszkę się odświeżyć.




   Byłam już w pełni ubrana i naszykowana ( jeśli można tak nazwać totalne zero makeapu i związanie włosów w kucyka ), ale postanowiłam nie schodzić jeszcze na dół. Odniosłam piżamę do pokoju i już miałam wychodzić gdy spostrzegłam na łóżku małe pudełeczko. Podniosłam je i otworzyłam. W środku był prześliczny naszyjnik w kształcie serca. Była także karteczka na której napisano tylko jeden jedyny wyraz. Forgive*. Założyłam go, włożyłam pod koszulkę i ruszyłam na pewną śmierć (czyt.; imprezę wyprawianą przez Dianę ;] ).




   Weszłam do salonu i zamurowało mnie. Pełno kolorowych balonów, wielki transparent z napisem "Happy Birthday" i ogromny kilku piętrowy tort. No tak.Cała Diana, bo jak robić imprezy to z rozmachem. Byli tam wszyscy, no prawie... Nie było jednej osoby ale nie przejęłam się tym jakoś szczegulnie. Gdybym tylko była na jego miejscu też bym nie przyszła. Nawet na swoim nie miałam na to ochoty. Od tego całego różu było mi niedobrze.
- NIESPODZIANKA!



     Wszyscy po kolei mnie ściskali i dawali prezenty i byłam im na prawdę wdzięczna, za to jak się napracowali ale po jakiejś godzinie nie wytrzymałam i powiedziałam że idę się położyć bo boli mnie głowa a oni niech bawią się dalej. Tak na prawdę gdy tylko zniknęłam za zakrętem skierowałam się w stronę sali do ćwiczeń. Były tam rozmaite manekiny, zbroje i bronie ale ja wzięłam tylko spiżowy hełm i miecz ze stygijskiego żelaza**. Cały czarny i cały mój ( XD ). Podeszłam do obracającego się manekina, parowałam i cięłam dopóty dopóki mój przeciwnik nie rozpadł się na kilka części. Sięgnęłam po wodę ale nie było jej tam gdzie ją zostawiłam.
- Tego szukasz? - Ten głos wszędzie bym rozpoznała. Niesamowicie irytujący i niesamowicie wkurzający. Postanowiłam jednak się nie kłócić i bez słowa zabrałam mu butelkę. - Wszystk...
Nie dałam mu skończyć. Przytknęłam ostrze mojego miecza do jego szyi.
- Dobrze ci radzę, nie kończ. - powiedziałam i zabrałam miecz. - Jak ktoś jeszcze raz złoży mi życzenia to chyba się na niego porzygam. Za dużo różu, tortów, transparentów i stanowczo za dużo życzeń... - westchnęłam, zdjęłam hełm i osunęłam się po ścianie. Chris usiadł obok i zaczął rozmowę. Nawet nie zdążyliśmy się pokłócić bo pomieszczeniem nagle wstrząsnęło. Słychać było czyjeś krzyki:
- ATAKUJĄ SIEDZIBĘ!!!
Zerwaliśmy się na równe nogi.





#Jestem w środę? Jestem w środę. Zapraszam do komentowania.


*Forgive - Wybacz.
**Miecz ze stygijskiego żelaza - Savi posiada taki sam miecz jak Nico di Angelo

















6 komentarzy:

  1. Och ja wiem, że nie możemy się dzwonić :( No ale dzwoniłam wczoraj i nie odbierałaś :'( Dzisiaj nie mam sił. Normalnie padam na pysk. Szkoła, występ mojej klasy (czyt. śpiewanie), konie i wracanie rowerem z koni. Ratunkuuuuu!!!!!!!!!!!!!!!! A co powiesz, żeby jutro porozmawiać?!!!!?? <3
    Rozdział jak zawsze bardzoooo, ale to bardzo świetny *-* Nie mogę się doczekać tej bitwy. Bo ja przecież wiem wszystko :D Sama mi powiedziałaś, ale bez szczegółów :'( Nie lubię cię :P

    , ale kocham :****
    Zdrówka :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Będę mogła jutro pogadać ale dopiero wieczorem ;* a następnym razem nic ci nie powiem KC :**** ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy kolejny rozdział?
    nie mogę się doczekać. :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam na następny bo ten jak zawsze cudowny ;) Chyba domyślam się od kogo serduszko ^^
    -Ann

    OdpowiedzUsuń

* Nie pisz "fajny rozdział", bo wtedy wiem że go nie czytałeś.
* Możesz zareklamować się pod swoją opinią o rozdziale, nie dodawaj komentarzy typu "Spoko, zapraszam do siebie http://cośtam.cośtam.com/pl"
* Tylko szczere opinie.
* Kocham długie komentarze
* Wejdę w każdy podesłany link do bloga ;)
.