Poczułam na twarzy kilka kropli deszczu i natychmiast otworzyłam oczy. Siedziałam pod moim ulubionym drzewem na Nowo Yorskim cmentarzu. Miałam na sobie czarny T-shirt z trupią czaszką, czarną bluzę i spodnie w tym samym kolorze, skórzaną kurtkę i glany. Głowę oparłam na czarnej sportowej torbie. Był to cały mój bagaż, jedyne rzeczy które zdołałam zabrać z domu dziecka zanim uciekłam.
Deszcz
padał coraz mocniej. Wokół mnie powoli zaczęły się tworzyć
kałuże. Podniosłam torbę, zarzuciłam ją sobie przez ramię,
związałam włosy w kucyk i jako że parasolki nie posiadałam,
założyłam na głowę kaptur. Pochyliłam głowę, tak aby nie było
widać mojej twarzy i ruszyłam starą brukowaną ścieżką wśród
grobów. Nie uśmiechało mi się szukać w deszczu nowego noclegu, a
było już dość późno. Siedzenie na cmentarzu mi nie
przeszkadzało. Byłam typem samotniczki jeśli można to tak nazwać.
Nie miałam znajomych, bo i skąd? Praktycznie co dwa tygodnie byłam
przenoszona gdzie indziej. Wszyscy twierdzili, że jestem dziwna. Bo
co? Bo gadam z duchami? Bo gram ze szkieletami w karty? ... Zdarzyło
mi się to tylko kilka razy a już doczepili mi metkę nienormalnej.
I dobrze! Teraz kiedy uciekłam, już nikt nie mówił mi co mam
robić, ani nie wysyłał do psychologów. Fakt faktem, nie miałam
gdzie mieszkać ani co jeść. Czasem dopuszczałam się małych
kradzieży. Zazwyczaj to duchy przynosiły mi jedzenie, wystarczyło
tylko je poprosić, ale jedzenie w ich mniemaniu nie zawsze równało
się z moim. Ja nie jadam szczurów ani nie piję krwi, a już kilka
razy dostałam taki zestaw. Zależy na kogo trafiłam. Wśród duchów
miałam tylko jednego przyjaciela, o imieniu Steave. Był całkiem
przyjazną istotą, nie licząc jego dziwnych obczai. Steave bowiem
wychował się na przełomie XVII i XVIII wieku. Nie ma co, znalazłam
sobie rówieśnika. Mimo wszystko nie narzekałam. Cieszyłam się z
tego co miałam. Steave urządził mi całkiem przytulną ( jeśli
tak można nazwać gałąź dwa metry nad ziemią, poduszkę i koc )
miejscówkę obok swojego grobu więc zostaliśmy jak to on
powiedział "sąsiadami" i mogliśmy się widywać
częściej. Mnie widzenie się z nim trzy razy w tygodniu w
zupełności wystarczało, ale nie... Mimo wszystko Steve to dobry
przyjaciel.
Dotarłam
do muru oddzielającego cmentarz od ruchliwych ulic Manhattanu.
Złapałam się nisko osadzonej gałęzi stojącego nieopodal drzewa.
Włożyłam stopę w zagłębienie muru. Puściłam drzewo
jednocześnie łapiąc się małego gargulca, podciągnęłam się na
rękach i bez trudu zeskoczyłam po drugiej stronie. Ulica była
prawie opustoszała więc nikt nie zauważył spadającej z nieba
nastolatki. Zaśmiałam się pod nosem. Wcale nie byłam święta.
Pff, daleko mi do tego.
Chwilkę
potem byłam już cała przemoczona, jedynie w butach miałam sucho.
Dotarłam na tyły jakiegoś spożywczaka. Zobaczyłam trzy
zakapturzone postacie, po sylwetkach rozpoznałam dziewczynę i dwóch
chłopaków. Dziewczyna miała na sobie jeansy, czarne koturny i
bordowy płaszcz. Siedziała na kontenerze i wesoło wymachiwała
nogami, Spod kaptura wystawały jej krótko przycięte blond loki.
Obok niej oparty o ścianę stał wysoki brunet. Miał na sobie
skórzaną kurtkę bardzo podobną do mojej. Ogólnie był bardzo
podobnie ubrany. Czarne spodnie, glany i gdzie nie gdzie trupia
czaszkę. On również ukrywał twarz. Odwrócony do mnie plecami
stał wysoki blondyn. Miał krótko przycięte włosy, dresy i podkoszulek na ramiączkach. Aż dziw ze nie było mu zimno.
On jedyny nie miał na głowie kaptura. Rozmawiał z tą dziewczyną. Zaszyście gestykulowała rękami a usta jej się nie zamykały.
Blondyn trzymał ręce w kieszeniach i czasem kiwał głową.
Dziewczyna westchnęła i zeskoczyła z kontenera. Odwróciła się
plecami zarówno do mnie jaki i do swoich towarzyszy i po chwili
zniknęła za drzwiami sklepu. Jakieś pięć minut później wróciła
dzierżąc na ramieniu ogromną sportową torbę z której wnętrza
czuć było hamburgery, Mniam - pomyślałam - Dawno nie jadłam nic
świeżego.
Właściwie
to nie wiem ile czasu i w jakim celu stałam ukryta za kontenerem
przyglądając się im. Postanowiłam iść dalej i wycofałam się.
Niestety znów musiałam coś spieprzyć. Stanęłam na pustej puszce
po piwie. Miałam nadzieję, że nikt nie tego nie usłyszy ale
myliłam się. Brunet pierwszy spojrzał w moją stronę. Stałam
sparaliżowana strachem. Ich było trzech. Ja byłam jedna. Chłopak
powiedział coś do swoich towarzyszy a oni jak na komendę odwrócili
się w moją stronę. No to po mnie.. Szybko się odwróciłam i
zaczęłam biec przed siebie zręcznie omijając wszelkie przeszkody
w postaci śmieci i drzew. Lata uciekania przed strażnikiem
cmentarnym się opłaciły. Bałam się obejrzeć przez ramię a
jednak zrobiłam to. O dziwo nikt mnie nie gonił. Zatrzymałam się
zdezorientowana. Czyżby tak łatwo zrezygnowali z pościgu?
Usłyszałam kroki za plecami i ze strachem stwierdziłam, że jednak
nie. Nie zrezygnowali. Byłam otoczona. Z prawej blondyn, z tyłu
brunet. Z lewej stała ta dziewczyna, w biegu kaptur spadł jej z
głowy. Była śliczna. Miała piękne błękitne oczy tak podobne a
zarazem tak inne od moich. Moje patrzyły na świat z obojętnością,
jej z dobrocią. Wyglądała całkiem przyjaźnie, jednak nie dałam
się zwieść. Ci łatwo wierni giną pierwsi. Czy wierzyłam ze oni
naprawdę mi coś zrobią? Tak. Nabrałam jeszcze większej pewności
kiedy blondyn zaczął mierzyć we mnie mieczem... Mieczem?!
Cholera, a mówią że to ja jestem dziwna.
-
Chris stój. - powiedziała dziewczyna, ale chłopak nie opuścił
ostrza. - Nie wyczuwam w niej potwora. To jedna z naszych.
-
Nigdy nic nie wiadomo. - odparł Chris.
-
Opuść miecz. - tym razem odezwał się brunet.
- Jak
chcesz Dylan ale pamiętaj, jak coś się stanie nie ja będę za to
odpowiedzialny. - odparł blondyn zamaszyście wbijając miecz w
ziemię. Dylan i ja wzdrygnęliśmy się w tym samym czasie.
-
Aua. - syknęliśmy. Znów jednocześnie. Dziewczyna której imienia
nie znałam głośno odchrząknęła aby przypomnieć nam o
swojej obecności. Mimo ostrzeżeń Chrisa podeszła do mnie podając
mi dłoń na powitanie.
-
Jestem Diana. A te dwa ciołki - wskazała głową na chłopców - to
Chris i Dylan. Zapewne nie wiesz jeszcze od kogo jesteś, ale dowiemy
się tego w możliwie jak najszybszym czasie..
- A
ja już jestem pewny od kogo ona jest. - wtrącił swoje trzy grosze
Dylan.
-
Cicho! - skarciła go Diana. Było widać, że to ona przewodzi tą
grupą, co było trochę dziwne biorąc pod uwagę że była
najniższa i najdrobniejsza z całej trójki. Ale co do jednego nie
miałam wątpliwości. Myślała o wiele racjonalniej od swoich
towarzyszy. Mimo wszystko nie rozumiałam sensu jej słów.
Popatrzyła na Dylana z politowaniem i sięgnęła do sportowej torby
którą nadal miała na ramieniu i podała mi hamburgera i butelkę
wody. Mogła być otruta ale nie przejmowałam się tym. - Trzymaj.
Na pewno jesteś głodna. - powiedziała a ja spojrzałam na nią z
wdzięcznością. Jeśli nie liczyć deszczówki, od dwóch dni nie
miałam nic w ustach. - Och wybacz, gdzie moje maniery. Nie spytałam
cię,ak ty się nazywasz.
-
Jestem Savi. - powiedziałam i wgryzłam się w hamburgera.
- W
porządku Savi, jak zjesz zabierzemy cie do nas. Co prawda nie jest
to pięciogwiazdkowy hotel ale da się przeboleć. Gdzie
wcześniej mieszkałaś?- spytała Diana.
- Na
cmentarzu. - wzruszyłam ramionami.
-
Ha! Mówiłem że wiem! - krzyknął Dylan - Nadal nie jesteś
pewna od kogo ona jest?!
-
Mimo wszystko trzeba się upewnić. - powiedział milczący od
jakiegoś czasu Chris. Powiedział przy mnie może raptem dwa zdania,
ale z czystym sumieniem mogłam stwierdzić że go nie lubię. Diana
i Dylan starali się mnie poznać, kiedy on nie robił nic poza
obrażaniem mnie.
-
Choć Savi. Pokażemy ci twój nowy dom. Ktoś taki jak ty nie
powinien włóczyć się sam w dodatku bez broni. Aż dziw że
potwory cię jeszcze nie zabiły. - powiedziała dziewczyna i ruszyła
przed siebie, nie zważając na to czy pójdę za nią. To mogła być
pułapka, a mimo to poszłam z nimi.
#Mam
nadzieję że rozdział wam się spodobał. Na dniach powinien
pojawić się kolejny. Domyślacie się już czyją córką może być
Savi? Nic wam nie powiem - jak na razie.
Jak dla mnie - ciekawie się zaczyna :)
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kolejnego rozdziału,
proszę, nie każ mi czekać :D
Weny ♥
JEJ ^^ Trafiłam na twojego blogaska na fejsbogu i jestem bardzo mile zaskoczona :) Trochę błędów stylistycznych się znalazło, ale całość ogólnie trzyma się kupy ;D
OdpowiedzUsuńPowodzenia w dalszym pisaniu, pozdrawiam :*
PS z doświadczenia wiem, że lepiej odrazu usunąć weryfikację obrazkową przy dodawaniu komci. ;)
No i jestem :) Nie powiem cholernie się zaskoczyłam czytając TO!! <3 Co to kur*a jest?! :O Japierdziele............Czemu jest takie zajebiste i świetne!? :D JEZUUUUUUU! Jak ja kocham mitologie i Percy'ego *-* CZEKAM na więceeeeeeeej!!! ;** JA CHCEM HADESA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! <3
OdpowiedzUsuńWidzę że domyśliłaś się juz czyją córką jest Savi. Dziękuję za czas który poświęcliłaś na przeczytanie i skomentowanie tego rozdziału, bardzo mnie zmotywowałaś :] 2 rozdział już wrzuciłam 3 w poniedziałek ;*
OdpowiedzUsuńOMG ALE Z TEJ DIANY DUPA OMG :O
OdpowiedzUsuńBOŻE, JESZCZE WYJDZIE, ŻE JESTEM LESBĄ XDD
ALE SERIO ROZDZIAŁ ZAJEBISTY I W OGÓLE SAVI <333333
Zupelnie czegos innego sie spodziewalam po prologu, ale zaskoczylas mnie pozytywnie! :)
OdpowiedzUsuńA bohaterowie mi sie podobaja, wiec lece szybko do drugiego rozdzialu, zeby zobaczyc Chrisa xD A z Emily Rudd trafilas prosto w moje serce i masz kolejnego plusa!
Koneko