Piosenki

poniedziałek, 30 czerwca 2014

NOWY BLOG STARTUJE!


Mam dla was taką oto informację:
Nowy blog znajduje się pod tym adresem [klik]
zapraszam :) już jutro pierwsza notka ;) 
będę wdzięczna za każdy, naprawdę każdy 
komentarz :)

I jeszcze jedna sprawa: 
Postanowiłam że nie napiszę nowej notki
jeśli nie zaczniecie komentować, bo na prawdę
 ja wiem, że nie każdemu chce się rozpisywać ale 
 wystarczyło by zwykłe 
"fajny/głupi rozdział pisz/nie pisz dalej"
ja również czasem jestem leniwa ale zawsze
 staram się dodać coś co zmotywowało by autora/autorkę
choć troszkę. Przypominam również,
że na moim blogu istnieje opcja anonimowego 
komentarza do którego konto google lub blogger są zbędne. 
Jeśli jednak będziecie używać tej opcji podpiszcie się
używając jakiejś ksywki ;)

 Tak więc zainteresowanych
 odsyłam do rozdziałów number ten [klik] and eleven [klik]  :)
 Pozdrawiam ;)


środa, 25 czerwca 2014

XI - To nie tak miało być..

       Przepraszam za tę długą nieobecność. Wiem, że niektórzy czekali na ten rozdział. Nie mam żadnej wymówki, niestety. Chyba się wypaliłam. Rekompensuję się mam nadzieję, tym rozdziałem bo wreszcie coś się wyjaśniło. Chciałam wielokrotnie zabrać się za napisanie tej notki, naprawdę, ale nie miałam weny. Opuściła mnie całkowicie, widząc ilość komentarzy pod poprzednim rozdziałem :c.  Skomentowały tylko dwie osoby :/  Dedykuję więc tę notę Katsie, która prowadzi naprawdę wspaniałego bloga i ma ogromny talent, umie mnie także zmotywować ( dziękuję ci również Ann ;* ). Szkoda tylko że takiej dawki motywacji nie dostałam od każdej osoby która to przeczytała. Ten rozdział jest dla ciebie, kochana :* Miłego czytania c;
Blog Katsy "Przeklęty Dwór"









- Ale jesteś pewna?
- Jestem.
- Ale na pewno?
- Jesteś moją matką?
- Na szczęście nie. - przedrzeźniał mnie.
Wywróciłam oczami i odepchnęłam go, przepychając się do drzwi.
- Otwieraj. - zwróciłam się do jakiegoś syna Apollina. Nie zawracałam sobie głowy uprzejmością.
Skinęłam głową Chrisowi i pchnęłam drzwi. Byłam gotowa na tą rozmowę, wczoraj przegadaliśmy całą noc, spędzając ją w jadalni. Ustaliliśmy, że muszę uzgodnić z Ashley, co wie i potem przekazać jakieś urywki tej rozmowy Coll'owi udając, że się mu podporządkowałam. Weszłam do ciemnej sali, w której znajdowało się jedynie łóżko i stoliczek z pustymi już talerzami. Dziewczyny jednak nigdzie jednak nie było. Zamknęłam drzwi a moje oczy powoli przyzwyczaiły się do ciemności. Usłyszałam za sobą dźwięk przekręcanego klucza i cichy, prawie nie dosłyszalny szmer. Natychmiast się odwróciłam. Ashley rzuciła się na mnie ja jednak zrobiłam zwinny unik i przygwoździłam ją do podłogi.
- Chcę porozmawiać. - powiedziałam stanowczo, wpatrując się w jej krwistoczerwone oczy, niezwykle wyróżniające się na tle ciemnej podłogi. Nawet włosy dziewczyny wydawały się ciemne w półmroku.
- Ja nie chcę. - Wyrywała mi się, jednak moja noga skutecznie przygwoździła ją do podłogi po raz kolejny.
- Powiedz ile wiesz. Co się stało gdy harpie cię porwały?
- Nie twój zasrany interes. - warknęła.
- No widzisz, jednak mój. - odparłam nadal spokojnie. Nie dam się wyprowadzić z równowagi. - Nie zależnie od tego co się z tobą stało nadal jesteś moją przyjaciółką. Powiedz mi to co pamiętasz. - zażądałam.
Westchnęła donośnie, by wyrazić swoje rozgoryczenie.
- Zabrały mnie na jakieś wyspy, dopiero później zrozumiałam, że to Hawaje. Jedna z nich, ta brzydsza - podkreśliła jakby było to istotne. A nie było. - Mówiła, że pan Oka..rnos..bros...dos..eee - jąkała się. Niestety wiedziałam o kogo chodzi i wcale nie byłam tą wiedzą zachwycona.
- Okeanos? - podsunęłam jej.
- Tak! Właśnie! No więc mówiły, że będzie zadowolony, że mnie złapały. Chyba myślały, że ty to ja. Muszą mieć okropny wzrok....
W pełni się z nią zgodziłam. Ja byłam brunetką o czarnych jak noc włosach i niebieskich oczach, zaś Ashley była blondynką mającą czerwone tęczówki ( niewątpliwie niezamierzony prezent od tatusia - Aresa ), ogromny temperament i niezwykle wybuchowy charakter. Ja również nie byłam cichą osobą, ale to przyjaciółki było mi daleko. Umiałam zachować spokój nawet w takich sytuacjach jak ta, wiedziałam kiedy wypada się odezwać a kiedy nie. Mimo to i tak bardzo często mówiłam co mi ślina na język przyniosła, a potem żałowałam.
- Więc... - kontynuowała wyrywając mnie z zamyślenia. - wyjaśniłam im, że nie jestem tobą a jedna z nich wyjęła z kieszeni... Harpie mają kieszenie? Z resztą nieważne. Wyjęła twoje zdjęcie, na prawdę nie mam pojęcia skąd je miała. Przyjrzała mi się uważnie i najzwyczajniej w świecie, nagle mnie puściły. Chyba uznały, że nie jestem warta uwagi. Głupie krowy...Pff... Wpadłam na Coll'a a on pomógł mi dojść do siebie po upadku. Powiedział, że pracuje dla jakiegoś niezwykle wpływowego boga i zabrał mnie do niego. Pamiętam tylko oczy w których przelewała się morska piana. I to tyle. Od tamtego czasu czułam się dziwnie, potem pojawiłaś się ty i sama wiesz co dalej...
- Jesteś wolna. - puściłam ją. - Dzięki za pomoc.
Odwróciłam się plecami i chwyciłam za klamkę, zupełnie zapominając o jakichkolwiek środkach ostrożności. Poczułam uderzenie w tył głowy. Mimo bólu, bębniącego w czaszce odwróciłam się w kierunku dziewczyny. Spojrzałam w jej czerwone tęczówki w których ponownie zaświtało szaleństwo. Coś się z nią działo. Coś niedobrego. Znów się zamachnęła. Wierzchem ręki odbiłam jej pięść, zmierzającą w kierunku mojej twarzy. Drugą ręką zerwałam z szyi naszyjnik. Nie serduszko. Ono nadal tkwiło spokojnie pod moją bluzką. Medalik z czaszką, ten srebrny. Kopię naszyjnika Dylana. W mojej dłoni rozwinął się miecz ze stygijskiego żelaza. Nieuzbrojona dziewczyna wycofała się pod ścianę. Przytknęłam ostrze do jej krtani. W mojej głosie nadal nieznośnie dudniło.
    W takim stanie zastał nas Chris, zaniepokojony moją długą nieobecnością. Zawołał do środka jednego z synów Apollina, który zajął się Ashley. Zachichotała histerycznie, niemal psychicznie. Wycofałam się z pokoju w asyście Christophera.
- I?- zapytał zaciekawiony.
- Muszę pobyć sama. - wyszeptałam ślepo wpatrując się w bardzo interesującą ścianę, naprzeciwko mnie.
- Tak źle? - spytał zaniepokojony, zakładając ręce na piersi i przyglądając mi się uważnie. Mimo iż ja nie spoglądałam na niego, czułam jego wzrok na sobie.
- Idę do pokoju. - powiedziałam, udając, że nie usłyszałam pytania.
- Hej. - zagadnął, łapiąc mnie za ramię gdy przechodziłam obok niego.
- Co? - Spojrzał mi głęboko w oczy.
- Eee...Już nic. - mruknął odchodząc.
         Zmarszczyłam brwi i ruszyłam do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku, puściłam rock'a gdzieś w tle i starałam się połączyć fakty. Nagle dostałam olśnienia.
          Podczas ataku na siedzibę, zaobserwowałam, że wszystkie stwory są morskiego pochodzenia. Myślałam, że to Posejdon, ale myliłam się! Harpie chciały zabrać Ashley do Okeanosa, myląc ją ze mną! A ona ze spotkania z jakimś bogiem zapamiętała wyłącznie niebieskie oczy wypełnione morską pianą!
Wszystko powoli układało się w sensowną całość. Okeanos był prastarym bogiem mórz, rządzącym nimi jeszcze przed panowaniem Posejdona. Nadal władał jakąś malutką, niedostępną dla ludzi częścią wód. Mógł więc wysłać na nas morskie stworzenia, aby mnie porwały... Jednak nadal brakowało mi jednego elementu tej zawiłej układanki... Po co chciał mnie porwać? Do czego byłam mu potrzebna?
Szybko zerwałam się z łóżka i pobiegłam do pokoju Chrisa, oddalonego jedynie kilka metrów od mojego. Nie zawracałam sobie głowy pukaniem, wbiegłam do pomieszczenia i zastałam chłopaka leżącego na wznak na łóżku. Widząc mnie natychmiast zerwał się do pionu. Zamknęłam drzwi.
- Co się stało? - spytał zaniepokojony.
- Rozgryzłam to! -  powiedziałam szczęśliwa i niemal podskoczyłam w miejscu. W ostatniej chwili się powstrzymałam. Wszystko cierpliwie mu wyjaśniałam, obserwując zmiany na jego twarzy pojawiające się podczas mojej opowieści. Chłopak jednak nie podzielał mojego entuzjazmu. Podszedł do mnie.
- Nie wiem czy to powód do szczęścia.
- Psujesz mi moje pięć minut. - udałam obrażoną. - Wiem, że sytuacja nie jest najlepsza ale cieszę się, że posunęliśmy się o krok dalej.
- Ja też ale..
- Ale?
Głęboko westchnął, ale nie odpowiedział. Przybliżył się jedynie do mnie, a ja zdziwiona jego zachowaniem zastygłam w bez ruchu. Powoli przybliżył swoją twarz do mojej i przymknął oczy. Nasze usta dzieliły milimetry. Opamiętałam się jednak i gwałtownie odsunęłam. Nadal będąc tyłem do drzwi, otworzyłam je i wycofałam się na korytarz.
- Valent, ja... - powiedział cicho, jednak uciszyłam go ruchem ręki i ruszyłam do swojego pokoju. Zamknęłam drzwi i zablokowałam klamkę krzesłem. Osunęłam się po ścianie.
Chciał to zrobić. Chciał mnie pocałować...





piątek, 20 czerwca 2014

LETNIE OGŁOSZENIE


No hej kochani :) Nie wiem czy zdajecie sobie sprawę z tego
że jesteśmy razem na tym blogu już ponad dwa miesiące, ( 18.04.-18.06.2014 )
wiem spóźniłam się z tym postem ale niestety :/ nie miałam zbytnio dostępu do komputera
więc piszę dopiero teraz. Pragnę was poinformować, że z okazji dwumiesięcznicy, 
rozpoczynam pisanie nowego opowiadania. Nowy blog wystartuje pierwszego lipca i będzie
to blog wakacyjny czyli pisany tylko przez wakacje :)
Pomysł już mam, zaczęłam nawet pisać, obawiając się, że we wakacje nie zawsze mogę
mieć czas na dodawanie notek ;) Mam nadzieję, że nowe opowiadanie przypadnie wam do gustu,
choć może i jest  ciut depresyjne ale...
Trzydziestego czerwca dodam notkę z linkiem itp. itd.
PS nie będzie to blog opowiadający o bohaterach lub kontynuacji jakiejś książki.
Fabułę wymyślam sama, wątek i postacie również. Macie czas do wakacji :)
Zapraszajcie znajomych do odwiedzin i rozsyłajcie informację o nowym blogu. Będę 
bardzo wdzięczna. Dziękuję również za ponad 1700 wejść ( choć pewnie większość i tak
nabiłam ja, kilka razy dziennie sprawdzając, czy przypadkiem nie pojawiły się komentarze ;) 
Kocham was :) i proszę, jeśli widzieliście tą notkę to skomentujcie ją, powiedzcie czy pomysł
wam się podoba i czy warto cokolwiek pisać :) mam nadzieję, że większość będzie za
 i wszystko odbędzie się zgodnie z planem.





sobota, 14 czerwca 2014

X - Chwila relaksu?



         



          Pierwsza myśl? Umarłam.
Nie no chyba jednak nie, bo wszystko boli jak cholera, ale chyba najbardziej brzuch. Tylko dlaczego?...
Głupia idiotka! Głupia, głupia głupia! - skarciłam się w myślach - Nazywaj się Savi Valent, rozpal ogień w środku lasu i myśl, że nikt cię nie znajdzie!
W głąb mojej podświadomości wkradł się jeszcze jeden głos. Taki bardziej upierdliwy, mówiący jak to wszystkich naraziłam i że jestem nie odpowiedzialna. No jakbym nie wiedziała!
          Dobra, było minęło, tak? - Z taką optymistyczną myślą delikatnie uchyliłam powieki i natychmiast znów je zamknęłam. Nie chciałam wracać do rzeczywistości, wolałam zostać w moim wyimaginowanym świecie w którym tylko ja mam do siebie żal. Wiedziałam, że zaraz po obudzeniu dostanę opierdal stulecia, a szczerze powiedziawszy - ani trochę nie miałam na to ochoty.
          Delikatnie uchyliłam jedną powiekę i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Otaczały mnie szare ściany, na przeciwległej ścianie od łóżka telewizor, który od trzech tygodni nie został włączony ani razu. Pod ścianą po lewo, ogromne lustro na które spojrzałam tylko przelotnie, bojąc się zobaczyć swoje ( z pewnością zmasakrowane ) odbicie. Odetchnęłam z ulgą. Byłam w swoim pokoju. Co ważniejsze sama.
Powoli odsunęłam od siebie kołdrę i zsunęłam nogi na ziemię, tym samym siadając na łóżku. Rozmasowałam dłonią bolący kark i chwiejnie stanęłam na nogi, starając się złapać równowagę. Nie wiem ile czasu byłam nieprzytomna ale od tego teraz strasznie kręciło mi się w głowie.
  Powoli podeszłam do szafy i leciutko uchyliłam drzwi, nie chcąc paść na zawał chwilę po tym jak się obudziłam. Wyciągnęłam na chybił trafił jakieś ciuchy, którymi okazały się białe spodnie rurki i beżowy sweter wciągany przez głowę. Pogrzebałam jeszcze trochę i wyjęłam brązowe, prawie sięgające kolan, wiązane kozaki na płaskiej podeszwie. Stwierdziłam, że bywało gorzej i zatrzasnęłam drzwiczki tym samym przytrzaskując sobie rękę. Zaklęłam po starogrecku i delikatnie rozmasowałam szybko puchnącą dłoń. Na myśl nasunęły mi się słowa które zapewne wypowiedział by Chris gdyby zobaczył mnie w tej sytuacji:
- Brawo Valent, nie zabiły cię morskie stworzenia ani masakrator z nożem i krasnoludkiem, a zraniłaś się szafką.
  W tej sytuacji w pełni bym się z nim zgodziła, ale choć wiem, że jestem niezdarą to nie lubię gdy mi się to wypomina. Położyłam ubrania na łóżku i wyjęłam z podręcznej apteczki bandaż. Postanowiłam później udać się do szpitala, teraz miałam na głowie ważniejsze rzeczy. Takie jak np. śniadanie. Chwyciłam ciuchy i starając się nikogo nie obudzić ( jeśli jeszcze spali - a nie wiedziałam która jest godzina, ponieważ nie posiadam zegarka ) ruszyłam do łazienki. Gdy już się odświeżyłam i ubrałam od razu poczułam się lepiej. Postanowiłam zostawić rozpuszczone włosy i podwinęłam rękawy swetra. Będąc już z powrotem w pokoju, wrzuciłam stare ubrania do kosza na brudy, który tak nawiasem mówiąc prosił się o porządne pranie.
Nagle straszliwie zaburczało mi w brzuchu. Potrzebowałam śniadania.
          Uchyliłam drzwi pokoju i rozejrzałam się po korytarzu. Czysto. Nadal nie mając ochoty z nikim rozmawiać, starałam poruszać się jak najciszej. Mijając jadalnie, zakradłam się do kuchni i otworzyłam lodówkę. Odszukałam płatki, mleko i odwróciłam się by odłożyć produkty na blat. Pisnęłam i rozsypałam płatki.
- Idioto! Wystraszyłeś mnie! - warknęłam i walnęłam go w głowę prawie pustym opakowaniem po płatkach kukurydzianych.
- Sorry no, nie poznałem cię. - powiedział i wytrzepał z włosów płatki.
- A to niby z jakiego powodu? - spytałam zakładając ręce na piersi.
- A niby z takiego, że nareszcie wyglądasz jak dziewczyna... - przedrzeźniał mnie, a po chwili przepchnął się do lodówki.
          Mimo, że był już prawie grudzień, nadal miał na sobie podkoszulek na ramiączkach i dresy - czyli zestaw z którego dziś zrezygnowałam. Miałam dziś na sobie nowe spodnie, sweter i nowe buty. Ale naszyjnik jak zawsze ten sam. Tak wiem, odkąd w urodziny pierwszy raz go założyłam, przynosił mi wyłącznie pecha. Mimo wszystko nadal miałam nadzieję, że kiedyś los się do mnie uśmiechnie i naszyjnik przyniesie mi szczęście. Puki co czekał schowany pod moim swetrem i czekał na swój moment, który mógł nigdy nie nadejść, ale nosząc go czułam się bezpieczniej. Z resztą, był to jedyny prezent z którego na prawdę się ucieszyłam. Cała reszta to jakieś bibeloty bądź ubrania kupione na szybko.  
Zanotować. Jeśli następnym razem spotkasz za sklepem grupkę herosów to nigdy, ale to nigdy nie pozwól im wyprawić sobie urodzin! - z pewnością będę miała jeszcze wiele okazji aby zastosować się do tej jakże inteligentnej rady.
- Żyjesz? - spytał Chris, machając mi kiełbasą przed twarzą.
- Co? A tak, chyba tak. - mruknęłam odkładając mleko na stolik i schylając się do szafki po miskę - Jestem dzisiaj jakaś nieobecna. - ciągnęłam, zalewając płatki mlekiem.
- Trudno się dziwić, skoro byłaś pod narkozą dobre cztery dni. - wzruszył ramionami, krojąc i doprawiając mięso.
- Przepraszam: Ile?! - Nieomal wypuściłam z rąk miskę którą właśnie miałam zamiar włożyć do mikrofalówki.
- C Z T E R Y. Ale nie martw się, liczby są tylko dla tych co umieją liczyć. - Uśmiechnął się.
- Wiem ile to jest cztery. - Postukałam się w głowę palcem, pokazując tym samym, że mam go za idiotę. - Ale czemu, aż tyle?
- Ostrze było zatrute.
- No tak, to wszystko wyjaśnia. - warknęłam nastawiając mikrofalówkę na czterdzieści cztery sekundy, żeby pokazać mu kto tu jest górą. Ale on tylko uśmiechnął się szerzej i dalej robił sobie śniadanie. - A co z Ashley? - spytałam próbując ukryć drżenie głosu.
Zapikała mikrofalówka, więc wyjęłam z niej miskę i usiadłam przy stoliku, świdrując Chrisa wzrokiem.
- Eee... wszystko okey. - powiedział, odwracając wzrok.
- Tak myślałam. - westchnęłam i wreszcie zabrałam się za jedzenie mojego prawie już zimnego śniadania.
Nagle do kuchni wpadła Diana, cała w skowronkach.
- O kochana tu jesteś! - Podleciała do mnie i chyba próbowała udusić.
- Po...wei.. wietrza!
- Oh przepraszam. - Odsunęła się, ale już po chwili przyjęła dumną postawę. - Ale to ty powinnaś mnie przepraszać moja droga! To nie ja plądruję szafki i uciekam na drugi koniec świata!
Popatrzyła na mnie, wyraźnie okazując, że czeka na przeprosiny.
- Przeproś.
Cholerna czaromowa! Wsadziłam sobie łyżkę płatków do ust aby nie musieć jej przepraszać. Nie była moją matką, nie mogła ode mnie oczekiwać, że będę ją traktować jak wyżej wymienioną.
- Savi. - Dziewczyna zaczęła tupać nogą.
- Prwgeroszaom. - powiedziałam, nadal mając płatki w ustach. Mleko pociekło mi po brodzie.
Westchnęła.
- No może być. - Skierowała się w stronę drzwi. - A! Prawie zapomniałam! Dziś wieczorem we trójkę oglądamy film! Taka integracja.
I wyszła, nawet nie pytając nas o zdanie.
Podeszłam do zlewu i wyplułam resztkę płatków. Odkręciłam kurek z ciepłą wodą i umyłam sobie twarz. Oparłam się o brzeg blatu i założyłam ręce na piersi. Chris zaczął się krztusić, ze śmiechu.
- Oh zamknij się. - westchnęłam.
- Rada na przyszłość: Najpierw zjedz, potem mów. - Złapał się za brzuch i dalej się śmiał. Pokazałam mu język i wyszłam z kuchni, słysząc jego śmiech nawet w salonie, dwa pokoje dalej.


          Arc śmiał się dobre półgodziny i nie mogąc już go słuchać, zamknęłam się u siebie w pokoju. Wzięłam z półki MP4 i włączyłam muzykę na maxa. Rzuciłam się na łóżko i pogrążyłam w myślach. Nagle piosenka się skończyła i usłyszałam ciche skrzypnięcie podłogi. Wiedziałam, że w moim pokoju podłoga skrzypi tylko koło drzwi. A to oznacza, że ktoś tu musiał wejść...
Zerwałam się z łóżka i natychmiast zostałam na nie pchnięta z powrotem. Podobnie jak cztery dni temu, na Hawajach, chłopak zakrył mi usta dłonią. Teraz również było ciemno, bo nie zapalałam światła. Muzyka grała zbyt głośno, żeby ktokolwiek mnie usłyszał. Zdaje się, że oboje o tym wiedzieliśmy.
- Mamy nie dokończone porachunki. - powiedział, uśmiechając się sadystycznie. - Nie martw się, nie zabiję cię. Nie dzisiaj. Jeszcze jesteś mi potrzebna.
Spróbowałam się wyrwać, licząc na to, że może się tego nie spodziewał i mnie puści.
- Nic z tego kochanie. - zaśmiał się - Jutro pójdziesz do Ashley i zmusisz ja do mówienia. Chcę sprawdzić ile ci powie. Pamiętaj, żadnych sztuczek. W tej grze to ja pociągam za wszystkie sznurki. Jeden nie poprawny ruch i ... - przejechał palcem wolnej ręki po szyi. A potem mnie puścił i zniknął tak szybko jak przyszedł. Najbardziej w tej sytuacji rozbawiło mnie to, że ten człowiek potrzebował jedynie kilku krótkich minut aby narobić tyle zamieszania w moim i tak nie najłatwiejszym życiu.
      Bałam się, tak strasznie się bałam. Ashley co prawda nie była wobec mnie najuczciwsza ale nadal była moją przyjaciółką. Teraz już wiedziałam, że za wszystkim stoi Col. To była jego wina.

   Nie wiem ile czasu siedziałam na łóżku i rozmyślałam, ale pewnie dość długo, ponieważ nagle zapukał do mnie Chris mówiąc żebym zeszła na dół na film. Z tego co wiem, mieliśmy go oglądać wieczorem. A śniadanie jadłam rano. Co się ze mną ostatnio działo?!
- Zaraz zejdę. - powiedziałam, a chłopak wyszedł. Przejechałam rękami po twarzy i luźno związałam włosy w koka. Wcale nie miałam ochoty oglądać tego filmu, miałam ważniejsze sprawy na głowie. Ale może, właśnie taka chwila relaksu byłą mi potrzebna?
Wzięłam koc, wyszłam z pokoju i udałam się do naszego małego podziemnego kina. Po drodze przeszłam przez kuchnię i porwałam paczkę popcornu. W sali kinowej było już ciemno bo Diana włączyła film i zgasiła światła. Usiadłam gdzieś z tyłu i okryłam się kocem. Wpatrzyłam się w powoli jaśniejący ekran i pogrążyłam się w myślach.
    Nagle ktoś zaszedł mnie od tyłu i złapał za ramiona. Pisnęłam i upuściłam popcorn który rozsypał się po podłodze. Chris zaśmiał się, przeskoczył przez siedzenie i usiadł koło mnie. Podniósł resztki mojego niedoszłego posiłku i nieomal krztusił się ze śmiechu. Przypomniała mi się sytuacja z rana.
- Nie rób tak. - powiedziałam śmiertelnie poważnie i ponownie odwróciłam się w stronę ekranu.
Nie miałam humoru ma takie żarty. Uśmiech zszedł mu z twarzy.
- Co się stało? - Zatrzymał rękę z popcornem w połowie drogi do ust.
- Nic.
- Co się stało? - Ponowił pytanie.
- Mówię, że nic. - Żachnęłam się.
- No przecież widzę. - powiedział - Nie może być aż tak źle. To na pewno problem typu "Chomik mi zdechł". - Próbował rozluźnić sytuację.
- Nie mam chomika.
- Bo zdechł.
- Nie zdechł mi chomik! - Zbulwersowałam się.
- To powiesz mi co Ci jest, czy nie?
- A zaczniesz zachowywać się poważnie? - zapytałam.
- Zacznę. - powiedział z ręką na sercu. 
Wywróciłam oczami.
- I nikomu nie powiesz?
- Nie. To powiesz mi wreszcie czy nie?
- Chwilę zanim przyszedłeś do mojego pokoju... - głos mi się załamał, ale wzięłam się w garść - Ktoś był u mnie...
- Kto? - spytał. 
Posłałam mu spojrzenie mówiące:  A czy to istotne?!
- Sorry, mów dalej.
- ... No i ten Ktoś... Szantażował mnie. 
- W jaki sposób? - Zmarszczył brwi.
- Powiedział, że w tej grze to on pociąga za wszystkie sznurki i jeśli nie wyciągnę z pewnej osoby potrzebnych informacji to... - Przejechałam palcem po szyi, tak jak wcześniej zrobił to Col.
Poczułam w gardle rosnącą gulę, a obraz mi się zamazał. Zamrugałam szybko i odwróciłam się.
- Nie wiem co mam Ci powiedzieć. - powiedział bardziej do siebie niż do mnie. Myślami był gdzie indziej.
- Nie ty jeden.
- Kto jeszcze o tym wie? - zapytał tak gwałtownie, że aż podskoczyłam na fotelu.
- Uspokój się. Nikomu oprócz ciebie nie mówiłam. - Szczelniej owinęłam się kocem.
- O czym? - spytała tajemniczym tonem Diana która nagle pojawiła się za nami.
Czy wszyscy musieli mnie dzisiaj straszyć?
- O niczym. - powiedzieliśmy jednocześnie.
- Jaaaasneee... - powiedziała.
Nie wierzyła.
- Ale tak serio: To o czym gruchacie gołąbeczki?
Spiorunowałam ją wzrokiem, a kątem oka zobaczyłam, że Chris robi to samo.
- O czym właściwie jest ten film? - spytałam, zmieniając temat.
- Nie wiesz bo cały przegadałaś.
- Serio? - Gadałam tyle czasu? 
- Nie. Dopiero się zaczyna. - zaśmiała się. - Nie wiem jak wy ale ja idę usiąść bliżej.
- Tu jest okey. - powiedziałam.
- A ty? - Diana spytała Chrisa, który od jakiegoś czasu siedział bez słowa i tępo się we mnie wpatrywał.
- Ja też zostanę.
- Jak chcecie. - powiedziała i w podskokach zbiegła po schodkach pomiędzy rzędami foteli.
- Nie rozumiem tego człowieka. - powiedziałam w przestrzeń. - To co? Jakieś pomysły? - zwróciłam się do Chrisa.
- Nie. - pokręcił głową.
- No to jesteśmy w dupie. - westchnęłam.



* No heeeej :) powracam, mam nadzieję - w wielkim stylu. Rozdział dłuuuugi, chyba najdłuższy z tych, które dotychczas napisałam. Mi osobiście bardzo się podoba i mam nadzieję, że wam też. 
Jest to już rozdział 10, tak się cieszę :D !!! 
Ale tak z innej beczki ( jeśli ktoś wgl czyta te moje przypisy pod rozdziałami ) to po ostatniej notce, zrobiło mi się ciut głupio - był tylko jeden komentarz :C . Dlatego rozdział ten dedykuję właśnie Zaczarowanej Aleks <3 za motywację, o której inni zapomnieli. :)

Co do opowiadania - nic wam nie powiem, tajemnica ;)