Piosenki

niedziela, 26 października 2014

XXIII - Nie dotykaj mnie! (cz. I)



  - Chris proszę powiedz mi co się dzieje z Savi. - Błagała Diana, siedząc na łóżku Blondyna. Chłopak leżał w skrzydle szpitalnym. Został już opatrzony, ale wciąż nie chciał jeść, pić ani rozmawiać.
Nic. Żadnej odpowiedzi. Żadnego ruchu.
Tylko powoli opadająca i podnosząca się klatka piersiowa, wskazywała na no że chłopak nadal żyje.
- Wiesz co ja zrobiłem? - zapytał nagle, gdy Diana już całkiem zwątpiła w to, że uda im się porozmawiać. - Powiedziałem jej prawdę. Powiedziałem jej, że ją kocham. - dodał, nadal ślepo wpatrując się w bielutki sufit.
Blondynka nie wiedziała co powiedzieć.
- I.. i co ona na to? - spytała cicho.
- Przeniosła mnie tu. Boję się, że ona może już nie żyć. - wyszeptał smutno. - Ścigali nas gdy mnie tu wysłała. Nie wiem jak to zrobiła. Musiała się skontaktować z Herą.
- Chris ja...
- Nie. - Przerwał jej. - Nie mów mi że ci przykro. To mnie może być przykro, nie tobie. To ja tam byłem. Ja widziałem ją w stanie jakiego ty sobie nie wyobrażasz. To moja wina, powinienem ją uratować. Nie ona mnie.
- Dosyć! - Diana gwałtownie wstała. - Zamiast tu leżeć i się obwiniać, zrób coś! Ja rozumiem, jesteś ranny, ale nadal możemy jej pomóc!
- A co jeśli ona już nie żyje?! O tym nie pomyślałaś?! - Po raz pierwszy od początku rozmowy spojrzał jej w oczy. - Nie chcę jej widzieć martwej!
- Chris, ona żyje. - Zapewniała dziewczyna. - Okeanos już dawno by nam się pochwalił, gdyby ją zabił! Pomyślmy racjonalnie, razem na pewno coś wymyślimy!
- Nie wiesz tego! ... Chwila, nikt z nas z tobą nie rozmawiał... Skąd wiesz że to Okeanos? - zdziwił się. Savi obiecała, że nikomu nic nie powie. Na pewno nie powiedziała.
Blondynka westchnęła i okryła się ramionami.
- Nie dzieje się dobrze. Trzy dni temu wojska Okeanosa próbowały wedrzeć się na Olimp. Zeus ogłosił stan wojenny. - powiedziała smutno.
Chłopak patrzył na nią nieprzytomnym wzrokiem, powoli trawiąc te słowa.
- Jak to stan wojenny?
- Okeanos chce przejąć władzę. Zaatakował Olimp, a gdy mu się to nie udało wysłał swoich ludzi pod wodę.
- Do Posejdona. - Zauważył chłopak.
- Do Posejdona. - Przytaknęła.
Nagle, ni z gruszki, ni z pietruszki Chris poderwał się z łóżka. Diana niewiele myśląc rzuciła się na niego, przygwożdżając go swoim ciałem do pościeli.
- Muszę iść po Savi! - warknął, nie próbując jej jednak z siebie zrzucić.
- I pójdziesz. - pokiwała głową. - Ale w takim stanie mógłbyś robić za kabaret, nie żołnierza.
Chłopak odwrócił wzrok.
- Dziękuję, że chociaż ty we mnie wierzysz. Nawet nie masz pojęcia jak to motywuje. - sarknął.
- Chris, to nie tak. - mruknęła stając ponownie na podłodze.
- Nie no pewnie, że nie. Po prostu nie chcesz doprowadzić do tego, żeby twoja przyjaciółka przeżyła bo masz widzi mi się, że jestem nie wiadomo jak słaby, nie wiadomo jak do dupy i do niczego się nie nadaję.- Ciągnął spokojnie, jakby właśnie prosił żeby podała mu dżem.
Stanął koło łóżka i podparł się laską.
- Ale wiesz co? - spytał. - Ja wiem swoje. I tak, może zginę. Może oboje zginiemy, albo dotrę tam za późno. Może okaże się że Okeanos już dawno ją zabił. A może wrócimy, wygramy i będziemy żyć długo i szczęśliwie. Ale nie zależnie od tego, jak to wszystko się potoczy, ja i tak ją kocham, wiesz? I uratuję ją, choćbym miał przepłynąć Styks, wdrapać się na Olimp, ten prawdziwy Olimp i własnoręcznie zabić całą podmorską armię tego świra.
Diana zasłoniła usta ręką.
- Ty naprawdę ją kochasz.
- I byłem na tyle głupi, że powiedziałem jej to dopiero chwilę przed końcem. - westchnął i spojrzał jej w oczy. - Zrób coś dla mnie. - poprosił. Pokiwała głową. - Nie mów tego nikomu. Jest wojna. Nie potrzebujemy kolejnej sensacji. - przerwał na chwilę - Ale w innych okolicznościach, wybiegłbym na dach i zaczął się drzeć jak wariat, a potem pobiegłbym do niej i nigdy nie puścił.Najpierw oczywiście poszedłbym jeszcze do Ashley i powiedział, żeby się wypchała.
Blondynka zaśmiała się przez łzy. On również uśmiechnął się lekko.
- Nawet nie wiesz jak długo czekałam, aż to sobie uświadomisz.
- Wiedziałaś? - zdziwił się.
- No nie to że się chwalę, ale jestem córką Afrodyty. - zaśmiała się ponownie. - To do czegoś zobowiązuje.
- Mógłbym może.. - wskazał palcem drzwi.
- Jasne, chodźmy. Może są jakieś nowe informacje. I... eee... Chris?
- Hmm? - mruknął, otwierając przed nią drzwi.
Westchnęła ciężko.
- Przepraszam. Jestem głupia, masz rację. Powinieneś po nią iść.
- Nawet jeśli bym nie wrócił? - uśmiechnął się, lekko uderzając ją łokciem w żebra.
- Chyba tak.



   Pomogła mu zejść po schodach, bo wbrew pozorom nie było to wcale takie łatwe gdy się miało jedną sprawną nogę i razem weszli do jadalni. "Sala Strategiczna" jak to kiedyś ktoś określił była zapełniona herosami, jednak gdy wzrok wszystkich zwrócił się w stronę nowo przybyłych, przez środek pokoju utworzyło się przejście.
Chris zdziwił się bardzo, gdy zobaczył głowę o ciemnych włosach i uśmiechu psychopaty wiszącą w powietrzu.
Iryfon, zrozumiał.
Natychmiast rzucił się w stronę hologramu, zapominając że jest to tylko kawałek tęczy oraz kilka kropel wody i teoretycznie nie da się zrobić mu krzywdy. Dylan dość niedelikatnie złapał go w biegu i odciągnął do tyłu.
- Ogarnij się stary. - mruknął niby obojętnie. Chris wiedział, że cała sytuacja boli go równie mocno jak jego.
- Powiedz mi, że nie przejmujesz się siostrą, to się ogarnę. - warknął wyrywając się z uścisku i mierząc hologram wzrokiem mogącym zabijać. Dylan spiął się, ale siedział cicho, niemo przyznając przyjacielowi rację.
- Panie i panowie. - Zarechotał Col. - Otóż jak wiecie, goszczę u siebie niezbyt uroczą istotkę. - Ponownie zaczął wydawać z siebie dziwne dźwięki. Chris wyłapał "mucha" powtórzone z pięć razy. Czy tak śmieją się wszyscy psychole?
Brunet odsunął się troszkę na bok, ukazując ciemną na pierwszy rzut oka salę. Dopiero gdy zapłonęło światło kilku pochodni, herosi zobaczyli ścianę z ciemnych cegieł, na której wisiała jakaś postać, przypięta łańcuchami. Była wychudzona i brudna, ale ciemnych, długich włosów na zwieszonej głowie nie sposób było nie rozpoznać.
    Tym razem to Chris musiał przytrzymywać Dylana, zapominając na chwilę, że jego boli to równie mocno.
Dziewczyna nie ruszała się wcale i gdyby nie podskakujący ze śmiechu gdzieś obok niej idiota, można było by pomyśleć że ogląda się zdjęcie, a nie obrazy w czasie rzeczywistym.
Col chyba też to zauważył bo wyjął z kieszeni sztylet i uśmiechając się uśmiechem rozjechanego łosia, przejechał nim po obnażonej łydce brunetki, rozcinając ją.
  Savi wzdrygnęła się i otworzyła podkrążone oczy.
- Jeszcze ci się nie znudziło? - warknęła słabo. Głos miała zachrypnięty.
Faktycznie, gdyby się przyjrzeć można by zobaczyć kilka starszych, zasklepionych już ran.
Diana pisnęła i zaczęła płakać. Wszyscy w pomieszczeniu zamarli, jakby wmurowani w ziemię.
- Mi? Nie. - zachichotał Brunet. - My jeszcze nawet nie zaczęliśmy się bawić. - dodał, nacinając jej nadgarstek. Próbowała się wyrwać, ale łańcuch trzymał za mocno.
Już sami nie wiedzieli kto kogo trzyma, bo wszyscy trzymali wszystkich w tej dziwacznej plątaninie ciał. Nikt nie mógł na to patrzeć, a jednak nikt nie oderwał wzroku.
Nóż poszedł w ruch.
Blondyn runął na podłogę.
Głowa dziewczyny opadła po ugodzeniu u brzuch. Wszędzie była krew.
Czyimś ciałem wstrząsał szloch, zagłuszając innych. Chris nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że to on płacze, wpatrując się w niegdyś tak piękne, teraz nieruchome niebieskie oczy.
Nie dał rady. Zawiódł.
Ktoś otrząsnął się przed nim i próbował go podnieść. Siedzibę rozdarł ogłuszający krzyk bólu nie do opisania.
- NIE DOTYKAJ MNIE!

























*Nie mogę tego skomentować. Nie mam usprawiedliwienia. Tak miało być, choć jestem rozdarta emocjonalnie.
Czekam na dziesięć komentarzy.





wtorek, 14 października 2014

Liebster Blog Award



Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nominacji należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby która cię nominowała. Następnie ty nominujesz 11 blogów ( musisz je o tym poinformować ) oraz zadajesz im 11 pytań.
Dostałam nominację od Princess of Dark ( Jajeczko <3 ) z bloga Two sisters. Two worlds. One war.


Pytania na które odpowiadam:
1. Jaki jest twój ulubiony kolor?
- Cóż, to chyba oczywiste. Czarny i błękitny <3
Wystarczy przeczytać opis Savi żeby się domyślić <3

2. Czy jest taka osoba która motywuje cię, do pisania twojego bloga?
- Szczerze? Nie wśród moich znajomych. Otaczam się ludźmi którzy albo nie rozumieją tematyki mojego bloga, albo po prostu nie interesuje ich on. Oczywiście od każdej reguły są wyjątki, ale to takie naprawdę nieliczne. Jedyną osobą z mojego otoczenia która to czyta jest Gabrysia <3 jednak ona zbytnio mnie nie motywuje. Motywują mnie komentarze czytelników pokazujące, że mam dla kogo pisać i że nie jestem sama na tym blogu <3

3. Masz ogólny zamysł na całą historię?
- Jajko nie podpuszczaj mnie. Nic ci nie powiem.
Ale tak, zamysł mam. Wiem kto umrze, kto przeżyje, kto będzie z kim i jak będzie wyglądał Epilog.

4. Z którym fikcyjnym bohaterem się utożsamiasz?  
- Z Savi oczywiście. Myślę, że gdyby nie mój wybuchowy temperament, nigdy nie wpadłabym na pomysł opisania tej historii. Nie oznacza to jednak, że mam mgłę przed oczami, świruję, skaczę do stawów itd. <3

5. Co jest dla ciebie ważniejsze: komentarze czy liczba wyświetleń?
- Komentarze.
W komentarzach czytelnicy wyrażają swoją opinię na temat moich rozdziałów oraz bloga, a liczba wyświetleń może tak naprawdę pokazywać ile wejść nabiłam ja lub osoby które wpadły tu przypadkiem i szybko wyszły. Jednak gdy widzę że liczba wyświetleń podskoczyła o kolejny tysiąc, nie sposób się nie uśmiechnąć. :)

6. Jaki sport lubisz najbardziej? 
- Football Amerykański; zawsze marzyłam i marzę nadal, aby móc w niego zagrać <3 mam nawet w domu piłkę, ale nie mam boiska ani chętnych do grania niestety :c
Baseball; gdy byłam mała graliśmy razem z kolegami z podwórka <3 kocham moje dzieciństwo <3
Piłka Nożna; 2:0 ! 2:0! <3 uwielbiam oglądać i grać <3
Siatkówka; kocham grać <3

7. Masz swoją ulubioną książkę?
- Ranisz mnie. To tak jakby zapytać matkę, które dziecko kocha najbardziej :'C

8. Twój ulubiony przedmiot w szkole?
- Drzwi którymi wychodzę xD
Ale tak serio: kiedyś lubiłam chemię, teraz uwielbiam geografię <3

9. Czy jest nauczyciel, którego lubisz najbardziej?
- Owszem, jest. Nazywa się Severus Snape <3

10. Krótkie czy długie włosy?
- Krótkie są prześliczne ( co nie oznacza, że cię nie uduszę Jajko <3 )
Ale uwielbiam długie i zapuszczam swoje <3 Są już do połowy pleców :D

11. Książka czy film?
- UMRZYJ. ;-;
JAK W OGÓLE MOŻNA ZADAĆ BLOGERCE TAKIE PYTANIE? ;-;


Nie czytam aż jedenastu blogów więc nominuję tylko:

- Natalie z bloga Gleam of Hope
- Vivian z bloga Przeklęty Dwór
- Julię Cieślar z bloga Miłość Której Jeszcze Nie Było.


A oto moje pytania:
1. Jak zaczęła się twoja przygoda z pisaniem?
2. Co lub kto cię inspiruje?
3. Od kiedy piszesz?
4. Podoba ci się to co piszesz?
5. Uważasz że obs za obs i kom za kom to dobry sposób na zdobywanie czytelników?
6. Posiadasz fanpage swojego bloga? Podaj link.
7. Prowadzisz kilka blogów?
8. Czy ty również czytasz moje opowiadanie?
9. Jesteś w jakiś fandomach?
10. Czy jesteś Demigod?
11. Chciałabyś w przyszłości wydać książkę?

Miłego odpowiadania ;)


PS Nowy rozdział jest w trakcie pisania, nie jestem jednak pewna czy ukaże się dzisiaj. Jeśli nie, pojawi się na dniach :) Będę bardzo wdzięczna za każdą pomoc w zdobywaniu nowych czytelników <3












niedziela, 12 października 2014

XXII - Kocham cię.




  Ciemne korytarze dłużyły nam się w nieskończoność. Zaczęłam liczyć zakręty, ale zgubiłam się na sześćdziesiątym którymś. W końcu nie wytrzymałam, cisza była zbyt gęsta.
- Tyson, jak ty spamiętałeś te wszystkie korytarze? - spytałam patrząc na niego z podziwem.
- Co? - Spojrzał na mnie dziwnie. - A taaa... No bo, to jest tak, że w jakimś małym stopniu to ja nie do końca wiem dokąd idziemy... - Zmieszał się.
Ustałam w pół kroku, jednocześnie zatrzymując Chrisa, który nadal trzymał mnie za rękę.
- Słucham?! Jak to nie wiesz? - Moje oczy ciskały pioruny.
- No bo te wszystkie korytarze wyglądają tak samo. - jęknął cyklop.
- Zauważyłam. - mruknęłam przez zaciśnięte zęby. - Co teraz?
Przez chwilę nikt się nie odzywał. Usłyszałam kroki.
Otworzyłam usta, ale Chris zasłonił je ręką i przyciągnął mnie pod ścianę. Zacisnęłam powieki, byłam pewna, że to koniec.
Ale strażnik przeszedł obojętnie, nie zwracając na nas uwagi i nawet nie przyświecając sobie latarką. Wyglądał jak zahipnotyzowany.
- Musimy się stąd wydostać. - szepnął Blondyn. Skinęłam głową. - I się wydostaniemy.
- Tyson? - szepnęłam, nie słysząc cyklopa od kilku chwil.
Nie odpowiedział. Zniknął.
- Idziemy. - warknął Arc, ciągnąc mnie za rękę. - Wiedziałem że nie możemy mu ufać. Wyprowadził nas w pole i zwiał. Poradzimy sobie sami.




***








- NIE MA GO OD PIĘCIU DNI, A TY DO CHOLERY TERAZ MI MÓWISZ?! - krzyczała Diana. Ashley siedziała na podłodze kilka metrów dalej, chowając się za kanapą. Nad jej głową przeleciał kolejny wazon.
- Myślałam że po prostu się obraził! - odkrzyknęła.
- A może coś mu się stało! O tym nie pomyślałaś?! - warknęła niebieskooka.
Ash wychyliła się znad oparcia mebla i hardo spojrzała na rywalkę.
- Oprócz wymieniania się śliną z Valent raczej nic mu nie jest. - wycedziła.
- Co? - Diana nie mogła uwierzyć. - Całowali się?
- Brawo. - Córka Aresa zaklaskała. - A wiesz czyj to chłopak? - wskazała palcem na siebie i bezgłośnie powiedziała "mój".
- Ale chwila, skąd to wiesz? - dopytywała.
Nagle do pokoju wpadł Rey, jak zwykle w wyśmienitym humorze. Jak zwykle gdy w pobliżu nie kręci się Chris.
- Diana! - krzyczał podniecony. - Dianaaaaaaaaaaa! Diaaaaaanaaaaa! - Podbiegł do swojej dziewczyny i chwycił ją w ramiona, obracając się dookoła własnej osi. - Moje pelargonie wyrosły!
- Co? - warknęła gdy brunet ją puścił. - Mam troszeczkę ważniejsze sprawy na głowie niż te twoje kwiatki! - odtrąciła go. - Chrisa nie ma od pięciu dni, a ty mi tu o chwastach pieprzysz!
Do salonu weszli Dylan z Kim, oraz Sherry i Lucy ale Diana chyba ich nie zauważyła.
- Chrisa... co? - zmieszał się.
- Tak nie ma go! Zniknął! - warknęła. - I Savi chyba też.
- I dobrze. - fuknął Rey - Nie lubię jej. Jest głupia, przemądrzała i bezczelna. - dodał, poprawiając grzywkę. Blondynka nie zastanawiając się zbytnio, wymierzyła mu siarczysty policzek.
Brunet zwinął rękę w pięść i uderzył dziewczynę w twarz. Diana zachwiała się i upadłaby gdyby Dylan nie złapał jej chwilkę przed spotkaniem z podłogą. Pomógł jej wstać a potem rzucił się na syna Demeter. Udało mu się powalić chłopaka i przygwoździć go do podłogi.
- Nikt. Nie. Będzie. Uderzał. Dziewczyny. Zwłaszcza. Ty. Śmieciu. - warczał, każde słowo poprzedzając ciosem. - I. Nikt. Nie. Będzie. Obrażał. Mojej. Siostry!
Rey próbował osłonić się rękami, ale był bezsilny wobec wściekłego Dylana. Kim chciała odciągnąć swojego chłopaka, ale z marnym skutkiem.
I nagle wszystko ustało, rozbłysło jaskrawe światło, a na podłogę upadło czyjeś ciało.
- Bogowie! To Chris! - krzyknął ktoś.
Ashley rzuciła się na chłopaka i zaczęła płakać. Diana szybko odsunęła ją od blondyna, gdy ten skrzywił się i spróbował otworzyć oczy.
- Za.. jasno... - jęknął.
Ktoś szybko zasłonił okna.
- Chris! Chris powiedz mi proszę jak się tu dostałeś! - powiedziała Diana, na migi pokazując Kim, żeby sprowadziła kogoś z apteczką. Chłopak wyszeptał jakieś imię i Blondynka dopiero po chwili zorientowała się, że powiedział "Hera".
Ashley próbowała przepchać się do niego, ale przestała gdy wypowiedział jeszcze jedno imię.
- Savi. - mruknął, ponownie zamykając oczy - Savi tam została.





*Wcześniej*



    Szybko biegliśmy korytarzem, uciekając przed wściekłą armią cyklopów. Okazało się, że Tyson jednak nie prowadził nas aż tak źle. Z miejsca w którym nas zostawił można było dojść do wyjścia, lub do zbrojowni pełnej wrogów. Jak myślicie, gdzie trafiliśmy?
Macie rację. Dobrze myślicie.
Otóż w zbrojowni nie przyjęli za ciepło pary poobijanych nastolatków, uciekających z więzienia.
Chris co chwilę się potykał,a skręcona kostka nie pomagała mu w biegu. Za każdym razem pomagałam mu wstać i biegliśmy dalej, pokonując kolejne zakręty, choć wiedziałam, że sprawia mu to ból. Udawał, że nic mu nie jest i uśmiechał się do mnie słabo, za każdym razem gdy patrzyłam na niego z powątpiewaniem. Ja również byłam głodna, spragniona, zmęczona, poobijana i krwawiłam w niektórych miejscach, a mimo to trzymałam się lepiej od niego.
Gdzieś, w korytarzu  niczym nie różniącym się od innych zaatakował nas Col, próbujący szarżować za ciężkim dla niego mieczem. Gdy dźgnął Chrisa w udo, wkurzyłam się i wskoczyłam mu na plecy, przyduszając.
   Brunet wypuścił mój miecz z ręki. Szybko zeskoczyłam z jego pleców i kopnęłam go w tyłek, a on przywalił głową w ścianę. Po chwili jednak chwiejnie się podniósł, a ja zaczęłam zastanawiać się, czy ten koleś aby na pewno nie jest niezniszczalny.
Chwyciłam miecz i przywaliłam mu w czoło głownią.
Chyba stwierdził, że już nic nie zdziała i w końcu zemdlał. Szybko podbiegłam do Chrisa i zdejmując z siebie jego bluzę, próbowałam zatamować krwotok prowizoryczną opaską uciskową. Pomogłam mu oprzeć się plecami o ścianę a potem oparłam czoło o jego czoło. Spuściłam wzrok. Było mi tak głupio. Gdyby nie to, że załatwiła mnie mgiełka, teraz nie siedzielibyśmy w ciemnych, zapyziałych lochach a on nie wykrwawiał by się na śmierć.
- Przepraszam Chris. - szepnęłam przez łzy.
Złapał mnie pod brodę, zmuszając, żebym na niego spojrzała.
- To nie twoja wina. - odparł hardo.
- Moja. - zaszlochałam, jednocześnie modląc się do wszystkich znanych mi bogów, żeby uratowali chociaż jego. Przez chwilę wydawało mi się, że nawiązałam jakąś więź z Herą, więc szybko poprosiłam ją aby pomogła mi przenieść Chrisa do Siedziby. Uczucie to jednak szybko zniknęło. Nic się nie wydarzyło. Straciłam nadzieję. - Wiesz, że to koniec?
- Wiem. Dlatego coś ci powiem.
Przyciągnął mnie do siebie i pocałował w usta.
- Kocham cię Valent. - szepnął tak cicho, że nie byłam pewna czy mi się nie przesłyszało.
Błysnęło jaskrawe światło, tak jasne że oślepiło mnie na chwilę. Gdy znów mogłam patrzeć Chrisa już nie było. Uśmiechnęłam się i wytarłam łzy.
- Ja ciebie też. - odpowiedziałam, choć wiedziałam, że już mnie nie słyszy.
Teraz mogli mnie zabić, bo umarłabym szczęśliwa i z czystym sumieniem.







*Hahahahahahahaha Bogowie, jaki mam zaciesz :DDDD
Wiem, że wy też się teraz cieszycie do monitorów. Nie trzeba być wyrocznią delficką żeby to wiedzieć. <3
Podoba wam się? Piszcie szczerze :3 :DDD
Nowy rozdział pojawi się gdy będzie 8 komentarzy :D podbijam stawkę.
Bardzo się cieszę, że jest nas coraz więcej, więc zapraszajcie znajomych <3

CZYTASZ = KOMENTUJESZ
OSIEM KOMENTARZY = NEXT









niedziela, 5 października 2014

XXI - Spokojnie Valent


*Muzyka*
 
   Drzewa otaczały mnie ze wszystkich stron. Nade mną gwiazdy tańczyły na niebie tworząc piękne gwiazdozbiory, na które jednak nie miałam teraz czasu patrzeć. Coś ciągnęło mnie do przodu. Coś tajemniczego. Woń niebezpieczeństwa była wręcz namacalna. Nie zmartwiło mnie to.
A powinno.
Ruszyłam do przodu i od razu w coś się zaplątałam. Tym czymś okazała się długa, zwiewna biała sukienka. Spróbowałam postawić jeszcze jeden krok, jednak nie natrafiłam już na żadne przeszkody. Mijając wiekowe konary drzew, powoli sięgałam wzrokiem dalej. Nagle w oddali coś mignęło.
Omijając spróchniałe kłody leżące u moich stóp, ruszyłam w stronę delikatnego światełka które po kilku minutach spaceru okazało się być starą, misternie rzeźbioną latarenką rodem z siedemnastego wieku. Jak zaczarowana wpatrywałam się w jej słabe światło, idealnie dopełniające srebrną poświatę gwiazd, gdy poczułam jak ktoś wplata swoje palce w moje. Spojrzałam na nasze dłonie złączone w uścisku, a potem na twarz osoby stojącej obok mnie.
   Przydługie włosy opadały na jego czoło, co tylko dodawało mu uroku. Zielone oczy przez chwilę przyglądały mi się bacznie, a chwilę później na jego ustach zagościł łobuzerski uśmiech. Ja również się uśmiechnęłam, a on pociągnął mnie za rękę w stronę lasu. Z dala od latarenki dającej poczucie względnego bezpieczeństwa, Popatrzyłam na nią jeszcze chwilę a potem ponownie spojrzałam na twarz blondyna.
Tyle, że to już nie była ta sama twarz.
Zielone gadzie ślepia wpatrywały się we mnie chciwie, a z ust co sekundę wysuwał się rozdwojony jak u węża język. Natychmiast spróbowałam wyrwać dłoń z jego uścisku, ale długie pazury wbiły mi się w skórę, raniąc boleśnie.
Ktoś odciągnął mnie do tyłu szybkim szarpnięciem, a ja przez chwilę miałam wrażenie, że moja ręka pozostała w gadzim uścisku. Odwróciłam się w stronę wybawcy i ujrzałam prawdziwego tym razem Chrisa. Próbowałam złączyć nasze dłonie, ale nagle rozdzieliła nas gruba ściana lodu.
Raz po raz uderzałam w nią pięścią, jakby nie czując bólu, a z moich ust wydobył się niemy krzyk. Nie chciałam żeby mnie zostawiał. Nie chciałam zostać tu sama. Wolałabym aby okazał się kolejną iluzją.
Chłopak również wyciągnął rękę, jakby mimowolnie cofając się do tyłu. Po chwili zniknął całkowicie, a ja krzyknęłam ponownie. Tym razem mój głos nie naparł na przeszkodę, a od jego brzmienia popękała ówcześnie dzieląca nas ściana lodu zasypując mnie miliardami ostrych odłamków.





    Obudziłam się z krzykiem na ustach. To był najgorszy koszmar w moim życiu.
Z kolejnym krzykiem złapałam się z prawy nadgarstek, czując pod palcami ciepłe krople krwi. Rana krwawiła coraz mocniej i choć jej nie widziałam, mogłam się domyślić, że tworzą ją ślady po gadzich pazurach.
Kilka razy odetchnęłam głęboko, opierając się plecami o zimną ścianę celi. Nie mogłam się uspokoić. Rana nadal krwawiła. Oderwałam kawałek koszulki i owinęłam nią pięć piekących śladów, starając się zatamować krwawienie.
Odetchnęłam jeszcze raz i policzyłam w głowie do dziesięciu.
Gdy już ochłonęłam, zauważyłam, że coś jest nie tak.
- Chris? - szepnęłam w gęstą czerń. - Chris! - Powtórzyłam głośniej, niemal rozpaczliwie.
Nikt nie odpowiedział.
- CHRIS! - krzyknęłam tak głośno jak tylko potrafiłam.
Mój głos jeszcze długo odbijał się od starych ścian, tworząc echo, a każdy krzyk wydawał się bardziej rozpaczliwy od poprzedniego. W moich uszach głośno dudniła krew.
Zostałam tu sama.
Całkiem sama.
***









- Nigdzie nie pójdę, idioto. - prychnął blond włosy.
Brunet zaśmiał się, przekręcając stary klucz.
- Nie pytam cię o zdanie. - zachichotał.
Drzwi otwarły się z cichym skrzypem. Col wszedł do środka i kucnął obok zielonookiego. Uśmiechnął się szyderczo, podświetlając sobie latarką. Efekt nie był tak przerażający, jak chłopak by chciał. Gdy zobaczył, że jego starania są na nic, skierował światło latarki na dziewczynę w celi obok.
Wyglądała koszmarnie. Siedziała po turecku, czołem opierając się o kraty. Kurczowo otulała się bluzą blondyna i mamrotała coś przez sen. Niewątpliwie miała koszmary. Col albo się tym nie przejął, albo tego nie zauważył.
- Zobacz jak słodko śpi. - mruknął, oczywiście z przekąsem. - Chcesz, żeby się nie obudziła?
Chris zmierzył go wściekłym spojrzeniem i chwiejnie podniósł się na nogi.
- Nie pierdol tylko chodź. - warknął, przechodząc obok bruneta i stając twarzą w twarz z Wieżowcem, który teraz był już rozmiarów normalnego człowieka, jednak nadal odstraszał szpiczastą czapeczką i długimi kłami.
   Col cicho zaklaskał i uniósł pięści w geście zwycięstwa, mrucząc po nosem coś co łudząco przypominało "Winner!", a potem rzucił Arc'owi kpiące spojrzenie. Wyprzedził towarzystwo, starając się pokazać jak dobrze zna te zapyziałe lochy. Okazało się jednak że potknął się o pierwszy lepszy kamień wystający z podłoża i wylądowałby na twarzy gdyby Chris nie złapał go stalowym chwytem za ramię, ledwo powstrzymując się od jakiejś kąśliwej uwagi.
Ogółem korytarze były stare, zatęchłe oraz tu i ówdzie można było zahaczyć nogą o jakąś kończynę wystającą z celi. Latarka leniwie oświetlała marny metr przed nimi.
Chris skarcił się w myślach, że tak łatwo dał się zmanipulować. No ale co innego mógł zrobić? Dać ją zabić? Wolałby sam zginąć. Jednak teraz szanse na jakąkolwiek ucieczkę zmniejszyły się do zera. Było ciemno, nie wiedział skąd ani dokąd go prowadzą, nie pamiętał ile metrów już przeszli, nie liczył kroków. Miał ochotę zamknąć oczy i nigdy, przenigdy, nieważne co by się działo, nie otworzyć ich. Postanowił że chyba tak zrobi.
- Te, Blondaś! - Chris zerknął na bruneta spod lekko przymrużonych powiek, bo ten świecił mu po oczach latarką. - Nie śpij!
- Odwal się. - warknął przez zaciśnięte zęby.
Col wcisnął latarkę w łapę krasnoluda i popchnął blondyna na ścianę, unieruchamiając go przedramieniem o szyję. Zielonooki nie był dłużny i chwilę potem potraktował przeciwnika nieomal identycznie, z tą tylko różnicą, że przygwoździł go twarzą do przeciwległej ściany, uderzając przy tym jego głową dziesięć razy mocniej.
  Krasnolud nie czekał na dalszy rozwój wydarzeń, szybko ich rozdzielając. Złączył ręce blondyna za jego plecami, wykręcając je boleśnie. Chłopak jęknął, ale już się nie odzywał.
Doszli do słabo oświetlonego pomieszczenia, jednak zanim to nastąpiło nasz bohater jeszcze niejednokrotnie zbierał się z ziemi, a teraz rękawem koszulki próbował zatamować krwawienie łuku brwiowego.
Col, który był o wiele gorzej zbudowany od swojego więźnia, rechotał pod nosem, ciesząc się z super jakości swojej obstawy.
- Nareszcie! - Zagrzmiał władczy głos. Chris spojrzał w jego kierunku.
Na wielkim tronie przyozdobionym muszlami siedział wiekowy staruch z długą brodą. Ubrany był jedynie w sandały z wodorostów, oprócz tego odziany był jeszcze w morską pianę. Zmarszczki mieniły się na jego twarzy z rysami tak ostrymi, jakich nie posiada nawet Hefajstos. Rzucił blondynowi kpiące spojrzenie.
- A to kto?! - warknął. - Chciałem Córy Hadesa, nie Syna Apollina!
- Ja wiem Panie, ja wiem. - płaszczył się Brunet, uśmiechając się przymilnie. Chris nawet nie klęknął, jedynie wyprostował się dumnie, Dawny Pan Mórz spojrzał na niego jakby z odrobiną podziwu a potem skinął ręką na jednego z cyklopów.
Dość młody jeszcze cyklop, z długimi brązowymi włosami podszedł do blondyna od tyłu, dźgając go łokciem w plecy i zmuszając do klęknięcia.
- Co masz na swoje usprawiedliwienie?! - ryknął Okeanos.
- Ja.. ja.. ależ Panie, z niego wyciągniemy więcej informacji! - obiecał brunet.
Okeanos chwilkę się nad tym zastanowił.
A potem zaczęło się piekło.
***







- Człowieku, nie jęcz tylko chodź. - Zniecierpliwił się cyklop prowadzący Chrisa do celi.
- Człowieku, miej skręconą kostkę i wybity bark i spróbuj nie jęczeć. - prychnął blondyn, ale przyspieszył. Pomijając oczywiście fakt, że jeden krok cyklopa równał się trzema krokom herosa.
- Wybity bark? Wybity bark, tak? - mruknął cyklop. Przestał ciągnąć chłopaka za rękę i wielkimi łapskami wcisnął mu kość na miejsce. Chris syknął i złapał się za ramię. - Już. Proszę, a teraz chodź.
- Aua?! - warknął blondyn. - Koleś, nie jesteś lekarzem!
- Ale mógłbym być!
- Ale...!  Ugh, nieważne. - pokręcił głową z rezygnacją i powlókł się przed siebie.
Szli jeszcze przez jakiś czas, aż usłyszeli rozpaczliwy krzyk odbijający się od ścian tunelu.
Puścili się biegiem.
Blondyn o dziwo wyprzedził towarzysza i rzucił si na kolana obok celi dziewczyny. Oparł głowę o kraty i złapał przez nie w dłonie twarz brunetki, przyciągając ją do siebie.
- Spokojnie. Już cicho. Jestem tu. - wyszeptał w jej usta.
- Nieprawda. Kłamiesz! - warknęła mając zaciśnięte powieki.
Pogładził ją palcem po policzku zmuszając do otworzenia oczu.
- Spokojnie Valent, jestem tutaj.
- Bogowie, Chris! Widzę cię! - zaśmiała się przez łzy starając się przytulić do niego przez kratki.
Szczęknął zamek w drzwiach.
Odsunęli się od siebie i zaskoczeni spojrzeli na cyklopa, przyświecającego sobie lampą naftową.
- Pomogę wam się stąd wydostać. - Obiecał, otwierając drzwi celi na oścież - Jestem Tyson.









*Omgfd, jak ja dawno nie pisałam. Naprawdę bardzo bardzo was przepraszam, ale czekałam na to 7 komentarzy które się niestety nie pojawiło. Mam nadzieję, że tym razem się pojawi ;) i że rozdział wam się spodobał. Co myślicie o wprowadzeniu Tysona do naszego opowiadania? :D
Wybaczcie, kocham go tak bardzo, że nie mogłam się powstrzymać ;D
Jajeczko kochane, ten rozdział jest dla ciebieeeee <3 <3 <3

Piszcie co wam się podobało. Chcę tu widzieć 7 komentarzy :D

CZYTASZ = KOMENTUJESZ
SIEDEM KOMENTARZY = NEXT


( SIEDEM TO NIE SIEDEM KOMENTARZY OD DWÓCH LUB TRZECH OSÓB, ALE SIEDEM WPISÓW OD OSÓB KTÓRE SIĘ TU ODHACZYŁY WRAZ ZE SWOJĄ OPINIĄ PO PRZECZYTANIU ROZDZIAŁU!)