*Muzyka*
Drzewa otaczały mnie ze wszystkich stron. Nade mną gwiazdy tańczyły na niebie tworząc piękne gwiazdozbiory, na które jednak nie miałam teraz czasu patrzeć. Coś ciągnęło mnie do przodu. Coś tajemniczego. Woń niebezpieczeństwa była wręcz namacalna. Nie zmartwiło mnie to.
A powinno.
Ruszyłam do przodu i od razu w coś się zaplątałam. Tym czymś okazała się długa, zwiewna biała sukienka. Spróbowałam postawić jeszcze jeden krok, jednak nie natrafiłam już na żadne przeszkody. Mijając wiekowe konary drzew, powoli sięgałam wzrokiem dalej. Nagle w oddali coś mignęło.
Omijając spróchniałe kłody leżące u moich stóp, ruszyłam w stronę delikatnego światełka które po kilku minutach spaceru okazało się być starą, misternie rzeźbioną latarenką rodem z siedemnastego wieku. Jak zaczarowana wpatrywałam się w jej słabe światło, idealnie dopełniające srebrną poświatę gwiazd, gdy poczułam jak ktoś wplata swoje palce w moje. Spojrzałam na nasze dłonie złączone w uścisku, a potem na twarz osoby stojącej obok mnie.
Przydługie włosy opadały na jego czoło, co tylko dodawało mu uroku. Zielone oczy przez chwilę przyglądały mi się bacznie, a chwilę później na jego ustach zagościł łobuzerski uśmiech. Ja również się uśmiechnęłam, a on pociągnął mnie za rękę w stronę lasu. Z dala od latarenki dającej poczucie względnego bezpieczeństwa, Popatrzyłam na nią jeszcze chwilę a potem ponownie spojrzałam na twarz blondyna.
Tyle, że to już nie była ta sama twarz.
Zielone gadzie ślepia wpatrywały się we mnie chciwie, a z ust co sekundę wysuwał się rozdwojony jak u węża język. Natychmiast spróbowałam wyrwać dłoń z jego uścisku, ale długie pazury wbiły mi się w skórę, raniąc boleśnie.
Ktoś odciągnął mnie do tyłu szybkim szarpnięciem, a ja przez chwilę miałam wrażenie, że moja ręka pozostała w gadzim uścisku. Odwróciłam się w stronę wybawcy i ujrzałam prawdziwego tym razem Chrisa. Próbowałam złączyć nasze dłonie, ale nagle rozdzieliła nas gruba ściana lodu.
Raz po raz uderzałam w nią pięścią, jakby nie czując bólu, a z moich ust wydobył się niemy krzyk. Nie chciałam żeby mnie zostawiał. Nie chciałam zostać tu sama. Wolałabym aby okazał się kolejną iluzją.
Chłopak również wyciągnął rękę, jakby mimowolnie cofając się do tyłu. Po chwili zniknął całkowicie, a ja krzyknęłam ponownie. Tym razem mój głos nie naparł na przeszkodę, a od jego brzmienia popękała ówcześnie dzieląca nas ściana lodu zasypując mnie miliardami ostrych odłamków.
Obudziłam się z krzykiem na ustach. To był najgorszy koszmar w moim życiu.
Z kolejnym krzykiem złapałam się z prawy nadgarstek, czując pod palcami ciepłe krople krwi. Rana krwawiła coraz mocniej i choć jej nie widziałam, mogłam się domyślić, że tworzą ją ślady po gadzich pazurach.
Kilka razy odetchnęłam głęboko, opierając się plecami o zimną ścianę celi. Nie mogłam się uspokoić. Rana nadal krwawiła. Oderwałam kawałek koszulki i owinęłam nią pięć piekących śladów, starając się zatamować krwawienie.
Odetchnęłam jeszcze raz i policzyłam w głowie do dziesięciu.
Gdy już ochłonęłam, zauważyłam, że coś jest nie tak.
- Chris? - szepnęłam w gęstą czerń. - Chris! - Powtórzyłam głośniej, niemal rozpaczliwie.
Nikt nie odpowiedział.
- CHRIS! - krzyknęłam tak głośno jak tylko potrafiłam.
Mój głos jeszcze długo odbijał się od starych ścian, tworząc echo, a każdy krzyk wydawał się bardziej rozpaczliwy od poprzedniego. W moich uszach głośno dudniła krew.
Zostałam tu sama.
Całkiem sama.
***
- Nigdzie nie pójdę, idioto. - prychnął blond włosy.
Brunet zaśmiał się, przekręcając stary klucz.
- Nie pytam cię o zdanie. - zachichotał.
Drzwi otwarły się z cichym skrzypem. Col wszedł do środka i kucnął obok zielonookiego. Uśmiechnął się szyderczo, podświetlając sobie latarką. Efekt nie był tak przerażający, jak chłopak by chciał. Gdy zobaczył, że jego starania są na nic, skierował światło latarki na dziewczynę w celi obok.
Wyglądała koszmarnie. Siedziała po turecku, czołem opierając się o kraty. Kurczowo otulała się bluzą blondyna i mamrotała coś przez sen. Niewątpliwie miała koszmary. Col albo się tym nie przejął, albo tego nie zauważył.
- Zobacz jak słodko śpi. - mruknął, oczywiście z przekąsem. - Chcesz, żeby się nie obudziła?
Chris zmierzył go wściekłym spojrzeniem i chwiejnie podniósł się na nogi.
- Nie pierdol tylko chodź. - warknął, przechodząc obok bruneta i stając twarzą w twarz z Wieżowcem, który teraz był już rozmiarów normalnego człowieka, jednak nadal odstraszał szpiczastą czapeczką i długimi kłami.
Col cicho zaklaskał i uniósł pięści w geście zwycięstwa, mrucząc po nosem coś co łudząco przypominało "Winner!", a potem rzucił Arc'owi kpiące spojrzenie. Wyprzedził towarzystwo, starając się pokazać jak dobrze zna te zapyziałe lochy. Okazało się jednak że potknął się o pierwszy lepszy kamień wystający z podłoża i wylądowałby na twarzy gdyby Chris nie złapał go stalowym chwytem za ramię, ledwo powstrzymując się od jakiejś kąśliwej uwagi.
Ogółem korytarze były stare, zatęchłe oraz tu i ówdzie można było zahaczyć nogą o jakąś kończynę wystającą z celi. Latarka leniwie oświetlała marny metr przed nimi.
Chris skarcił się w myślach, że tak łatwo dał się zmanipulować. No ale co innego mógł zrobić? Dać ją zabić? Wolałby sam zginąć. Jednak teraz szanse na jakąkolwiek ucieczkę zmniejszyły się do zera. Było ciemno, nie wiedział skąd ani dokąd go prowadzą, nie pamiętał ile metrów już przeszli, nie liczył kroków. Miał ochotę zamknąć oczy i nigdy, przenigdy, nieważne co by się działo, nie otworzyć ich. Postanowił że chyba tak zrobi.
- Te, Blondaś! - Chris zerknął na bruneta spod lekko przymrużonych powiek, bo ten świecił mu po oczach latarką. - Nie śpij!
- Odwal się. - warknął przez zaciśnięte zęby.
Col wcisnął latarkę w łapę krasnoluda i popchnął blondyna na ścianę, unieruchamiając go przedramieniem o szyję. Zielonooki nie był dłużny i chwilę potem potraktował przeciwnika nieomal identycznie, z tą tylko różnicą, że przygwoździł go twarzą do przeciwległej ściany, uderzając przy tym jego głową dziesięć razy mocniej.
Krasnolud nie czekał na dalszy rozwój wydarzeń, szybko ich rozdzielając. Złączył ręce blondyna za jego plecami, wykręcając je boleśnie. Chłopak jęknął, ale już się nie odzywał.
Doszli do słabo oświetlonego pomieszczenia, jednak zanim to nastąpiło nasz bohater jeszcze niejednokrotnie zbierał się z ziemi, a teraz rękawem koszulki próbował zatamować krwawienie łuku brwiowego.
Col, który był o wiele gorzej zbudowany od swojego więźnia, rechotał pod nosem, ciesząc się z super jakości swojej obstawy.
- Nareszcie! - Zagrzmiał władczy głos. Chris spojrzał w jego kierunku.
Na wielkim tronie przyozdobionym muszlami siedział wiekowy staruch z długą brodą. Ubrany był jedynie w sandały z wodorostów, oprócz tego odziany był jeszcze w morską pianę. Zmarszczki mieniły się na jego twarzy z rysami tak ostrymi, jakich nie posiada nawet Hefajstos. Rzucił blondynowi kpiące spojrzenie.
- A to kto?! - warknął. - Chciałem Córy Hadesa, nie Syna Apollina!
- Ja wiem Panie, ja wiem. - płaszczył się Brunet, uśmiechając się przymilnie. Chris nawet nie klęknął, jedynie wyprostował się dumnie, Dawny Pan Mórz spojrzał na niego jakby z odrobiną podziwu a potem skinął ręką na jednego z cyklopów.
Dość młody jeszcze cyklop, z długimi brązowymi włosami podszedł do blondyna od tyłu, dźgając go łokciem w plecy i zmuszając do klęknięcia.
- Co masz na swoje usprawiedliwienie?! - ryknął Okeanos.
- Ja.. ja.. ależ Panie, z niego wyciągniemy więcej informacji! - obiecał brunet.
Okeanos chwilkę się nad tym zastanowił.
A potem zaczęło się piekło.
***
- Człowieku, nie jęcz tylko chodź. - Zniecierpliwił się cyklop prowadzący Chrisa do celi.
- Człowieku, miej skręconą kostkę i wybity bark i spróbuj nie jęczeć. - prychnął blondyn, ale przyspieszył. Pomijając oczywiście fakt, że jeden krok cyklopa równał się trzema krokom herosa.
- Wybity bark? Wybity bark, tak? - mruknął cyklop. Przestał ciągnąć chłopaka za rękę i wielkimi łapskami wcisnął mu kość na miejsce. Chris syknął i złapał się za ramię. - Już. Proszę, a teraz chodź.
- Aua?! - warknął blondyn. - Koleś, nie jesteś lekarzem!
- Ale mógłbym być!
- Ale...! Ugh, nieważne. - pokręcił głową z rezygnacją i powlókł się przed siebie.
Szli jeszcze przez jakiś czas, aż usłyszeli rozpaczliwy krzyk odbijający się od ścian tunelu.
Puścili się biegiem.
Blondyn o dziwo wyprzedził towarzysza i rzucił si na kolana obok celi dziewczyny. Oparł głowę o kraty i złapał przez nie w dłonie twarz brunetki, przyciągając ją do siebie.
- Spokojnie. Już cicho. Jestem tu. - wyszeptał w jej usta.
- Nieprawda. Kłamiesz! - warknęła mając zaciśnięte powieki.
Pogładził ją palcem po policzku zmuszając do otworzenia oczu.
- Spokojnie Valent, jestem tutaj.
- Bogowie, Chris! Widzę cię! - zaśmiała się przez łzy starając się przytulić do niego przez kratki.
Szczęknął zamek w drzwiach.
Odsunęli się od siebie i zaskoczeni spojrzeli na cyklopa, przyświecającego sobie lampą naftową.
- Pomogę wam się stąd wydostać. - Obiecał, otwierając drzwi celi na oścież - Jestem Tyson.
*Omgfd, jak ja dawno nie pisałam. Naprawdę bardzo bardzo was przepraszam, ale czekałam na to 7 komentarzy które się niestety nie pojawiło. Mam nadzieję, że tym razem się pojawi ;) i że rozdział wam się spodobał. Co myślicie o wprowadzeniu Tysona do naszego opowiadania? :D
Wybaczcie, kocham go tak bardzo, że nie mogłam się powstrzymać ;D
Jajeczko kochane, ten rozdział jest dla ciebieeeee <3 <3 <3
Piszcie co wam się podobało. Chcę tu widzieć 7 komentarzy :D
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
SIEDEM KOMENTARZY = NEXT
( SIEDEM TO NIE SIEDEM KOMENTARZY OD DWÓCH LUB TRZECH OSÓB, ALE SIEDEM WPISÓW OD OSÓB KTÓRE SIĘ TU ODHACZYŁY WRAZ ZE SWOJĄ OPINIĄ PO PRZECZYTANIU ROZDZIAŁU!)
Kocham ten blog <3 . Od niedawna zaczęłam go czytać. Twój blog jest tak super, że w jeden dzień przeczytałam cały. Mam nadzieję, że niedługo pojawi się następna notka ;)
OdpowiedzUsuńCzekam dalej, jak zwykle świetnie <3 czytam od poczatku i mam zamiar czytać, oczywiście jeśli będzie co ;)
OdpowiedzUsuńLudzie to 7 komentarzy! Damy rade!
Hej! jestem prawie pewna ze juz kiedys pisalam ze nie umiem pisac dlugich wyczerpujacych komentarzy. Staram sie jak moge. No i nie wiem co napisać. Bo tutaj 'fajny rozdział' kurwa nie wystarcza! no i co tu mam napisać... Świetny. Cudowny. Kolejne synonimy i tak nie oddające zajebistości tego rozdziału. Mam wielką nadzieje ze ten komentarz jakkolwiek zalicza sie do "długich komentarzy" które tak kochasz. Powinnam znaleźć jakiś synonim słowa komentarz. Ale to nie dzisiaj. Może jutro.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życze weny <3
L.A.
PS. przepraszam za błedy pisze z telefonu :)
Super :)
OdpowiedzUsuńSuperowy rozdział. Jak dla mnie Chris powinien być z Ashley, a nie z Savi. Taki według mnie powinien być paring. Czekam na next ;)
OdpowiedzUsuńNi umiem pisać długich komentarzy wiec po prostu - oby tak dalej!
OdpowiedzUsuńBoshe wczoraj przeczytałam wszystkie rozdziały w 1 godzinę . Napisze tak :
OdpowiedzUsuńTo jest naaajlepsze opowiadanie jakie kiedykolwiek czytałam . To opowiadanie jest takie cudowne .Mam nnadzieję, że wreszcie Chris i Savi będą razem . Nie lubię Ashley :/ . Czekam na kolejne . Napisz je dziś proszę :) Z niecierpliwością czekam ♥
Wow, jedne z lepszych opowiadań jakie czytałam!
OdpowiedzUsuńNo i świetny kursor xD Czekam na następny rozdział ;>
Co z tego, że pojawiło się już nawet osiem komentarzy? Myślę, że nie obrazisz się, jak stuknie dziewięć. ^^
OdpowiedzUsuńNie byłabym sobą, gdybym nie zaczęła od krytyki. Na moje nieszczęście (a twoje szczęście) nie miałam za dużo do komentowania.
"- Nigdzie nie pójdę, idioto. - prychnął blond włosy.
Brunet zaśmiał się, przekręcając stary klucz.
- Nie pytam cię o zdanie. - zachichotał." - Jedynie ten fragment sprawił, że lekko się skrzywiłam bo a) jeśli "prychnął" albo "zachichotał" to bez kropki na końcu zdania; taka zasada, jeśli robi coś z głosem, to tak ma być, b) skoro dalsze "zielonooki" jest napisane razem, to czemu "blondwłosy" jest napisane osobno? Wiem, Word podkreśla. Ale podkreśla, bo myśli, że masz na myśli włosy o kolorze blond, a nie nazwę własną Chrisa.
I to tyle. ;__; Tak mało krytyki, czuje się niespełniona. Więc muszę się zadowolić pozytywną dalszą częścią.
Okay, to mi idzie oporniej. xD W każdym razie kiedy czytałam opis snu Savi, płakałam, że tak nie umiem. Po prostu boski, nic dodać, nic ująć. Dzięki niemu wybaczę Ci to, że nie było opisu tortur Arca, a ja tak bardzo lubię krwawienie i brutalność. ;-;
Czytam wszystko od początku, tak notabene. Najpierw jako anonimek, potem jako Elliott, a teraz biorę się za blogowanie. Niedługo powstanie blog i prolog/pierwszy rozdział. Podeślę Ci link z nadzieją, że wpadniesz i skomentujesz moje wypociny, do których napisania zainspirowałaś mnie między innymi ty. :))
Weny!
Jess. *leci pędzi czytać kolejny rozdział*