Piosenki

sobota, 6 września 2014

XX - Obiecuję



    Poczułam na szyi coś zimnego. Czyżby nóż? Czy Chris mógłby...? Bogowie, nie, no przecież posądziłabym o to każdego tylko nie jego! Dobra - pomyślałam starając się posłać myśl dalej - ogarnij się człowieku, zabierz mi nóż z krtani to spokojnie pogadamy, ewentualnie troszeczkę cię poturbuję... wiesz, tak... po koleżeńsku.
Dobra, wiedziałam. Nie bawię się w magię, nie jestem czarodziejką.

Miarka się przebrała gdy ktoś objął mnie ręką w pasie i zaczął odciągać do tyłu. Jedyne co mogłam zrobić to wysoko podnieść brodę i pokazać że się nie boję. No i patrzeć oczywiście na reakcję Chrisa, choć bałam się teraz na niego spojrzeć. Dobra Savi jedno spojrzenie. No już, no. Savi! Okay. Nie, nie okay! Kojarzycie krasnala z piekła rodem ? Dobra, to uznajmy go za krasnala - dinozaura.  Albo za dinozaura - krasnala, bo to wydaje się odpowiedniejsze. Otóż nad jego wyglądem nie będę się rozwodzić, spodnie, szelki, koszula, czapka, długie kły, wiązane buty. Tak kły. Nie pytajcie, mnie już nic nie zdziwi.
Dobra, no to ten cały  "Byłem Mały A Teraz Jestem Małym Wieżowcem" sobie wymyślił że jak złapie Chrisa za koszulkę i nim pomacha w powietrzu to będzie zabawnie. Chris pozieleniał, ale nic nie mówił. Za to mój kolega z nożem vel Col, najwidoczniej też świetnie się bawił. Wreszcie ( gdy Chris zrobił się fioletowy ) Col kazał odstawić go na ziemię, ale nie puszczać. Zapytacie zapewne "JAK TU SIĘ NIE WKU*WIĆ?" Otóż nie wiem w jaki sposób trzymałam emocje na wodzy.  No naczy, do czasu...
Do czasu aż ten Dureń zaczął się śmiać, co chyba miało być szyderczym chichotem ale mu nie wyszło. No więc zanosił się salwami śmiechu, z tym nożem na moim gardle, a ja tylko czekałam aż niechcący mi je poderżnie. Nic takiego się nie stało.
- Skończyłeś? - spytałam po kilku minutach.
- Tak. - Syknął mi do ucha a ja mimo woli wzdrygnęłam się. Fuu... - No więc zebraliśmy się tu... - Zaczął  by po chwili znów śmiać się spazmatycznie. - Uhh... dobra... nie wyrabiam... hahah.... ale wy jesteście głupi.... haha...
Wzniosłam oczy do nieba i chciałam go walnąć, ale przypomniałam sobie w jakiej jestem sytuacji i że raczej wypadłabym na tym niekorzystnie. Złapałam więc po prostu jego ramię, trzymające nóż i próbowałam odciągnąć je od mojej szyi. Po chwili odniosłam wrażenie, że ktoś dla kogo pracuje ten Debil musi być jeszcze większym Debilem. Ja bałabym się dać mu łyżkę, co dopiero nóż.

- Może przestaniesz się krztusić, zabierzesz ode mnie ten wieżowiec...  - zaczął ciągnąć Chris,a ja zdziwiłam się, że tak bardzo mi ulżyło gdy się odezwał. On jednak szybko ucichł, a uczucie ulgi zniknęło. A czemu? Otóż wyżej wspomniany "Wieżowiec" znowu zechciał zabawić się w Diabelski Młyn. Chris ponownie pozieleniał.
- Może przestaniesz być Gburem, zabawisz się trochę? - krzyknął Col, bo Chris był już wysoko w powietrzu. - Serio, stary, ile można czekać na jeden pocałunek? I że gdybym nie interweniował to by do tego nie doszło? - Brunet znów zaczął się śmiać. Zimne ostrze noża nieprzyjemnie drażniło mi skórę. Pomijając fakt że padał śnieg, było z piętnaście stopni mrozu, a ja miałam na sobie tylko bluzę Blondyna.
- Co masz na myśli? - spytałam głosem zimniejszym od lodu, całkowicie wyprutym z emocji gdy dotarł do mnie sens jego słów.
- Poskładaj fakty Maleńka. - Mruknął mi do ucha, a ja poczułam się jakby obejmował mnie jakiś Pedofil. To było chore. - Zatrute ostrze. Czerwona mgła. Brak kontroli. Ja! - Ucieszył się przy ostatnim słowie.  - Już rozumiesz? - spytał troskliwym głosem, niczym Przedszkolanka ucząca dziecko wiązać sznurówki, by potem zanieść się kolejnym śmiechem szaleńca.
- To wszystko ty! - jęknęłam. - To twoja wina! - Zaczęłam się szarpać.
- ...Zasługa.. - Podsunął właściwsze według niego słowo.
- Idź do Diabła z tymi twoimi zasługami! - warknęłam.

Udało mi się wyrwać i przetoczyłam się do przodu. Chwiejnie stanęłam na nogach i zaczęłam się cofać ( co było kolejną głupotą ) w stronę Chrisa. Col uśmiechnął się tryjumfalnie i zaczął robić w moją stronę kroki równie małe, co ja w stronę względnego bezpieczeństwa.
- Już tam byłem. Zawarłem umowę. Wróciłem. - zaśmiał się. - Wiesz po co? Po ciebie. To o ciebie od początku chodziło kotku. Twój chłoptaś nie powiedział ci o Letniej Przepowiedni? - Spytał. Zamarłam. - Nie? Ups... To chyba miał powód. Spytaj go, niech ci powie. - Zachęcał.
- Może później. - Mruknęłam i zacisnęłam ręce w pięści. Z całej siły kopnęłam Cola, który niemądrze podszedł za blisko, a chłopak zatoczył się. Jednak nie upadł i przestał się uśmiechać. Przyłożyłam mu w zęby. Cofnął się i złapał ręką za twarz. Wypluł strużkę krwi, plamiącą bielutki puch pod naszymi stopami i mruknął coś pod nosem, by po chwili powtórzyć ten wyraz głośniej. "Suka" jednak nie zrobiła na mnie wrażenia. Sięgnęłam ręką naszyjnika w kształcie czaszki ale nie znalazłam go tam gdzie powinien być.
- Tego szukasz? - zaśmiał się, machając wisiorkiem. Ukazał zakrwawione zęby w uśmiechu i aktywował miecz. Mój miecz.
Ogarnęła mnie furia. Ziemia zaczęła się trząść.... Col krzyknął i odskoczył jak oparzony, gdy złapała go za kostkę ręka kościotrupa. A ja stałam i patrzyłam na to z otwartymi ustami. Nagle zrozumiałam, że tracę element zaskoczenia więc szybko wyrwałam miecz z ręki przeciwnika, a moja głownia zetknęła się z głownią jego sztyletu. Przez chwilę walczyliśmy w milczeniu, ale kiedy go powaliłam uśmiechnął się drwiąco.
- Może i masz miecz. Może masz swój Orszak Frajerów, ale wiesz co ja mam? - zaśmiał się. Zaczął mnie irytować tym swoim rechotem. Podniósł rękę, ukazując malutki płomyczek czerwonej mgiełki i dmuchnął, rozwiewając ją w moją stronę.
Straciłam kontrolę. Miecz wypadł mi z ręki. Oczy znów zaszły tą krwistą powłoką. Przeklęłam siebie i tą moją słabość, a potem upadłam twarzą w śnieg, tracąc kontakt z rzeczywistością.



o.o.o



   Na początku nie byłam pewna czy już otworzyłam oczy. Otaczała mnie ciemność tak gęsta, że można w niej było brodzić łyżką. Podniosłam się do pozycji siedzącej i machnęłam sobie ręką przed oczami. Nadal nic.
Pomyślałam, że oślepłam.
- Savi? - usłyszałam cichy szept.
- Chris? - szybko rozejrzałam się wokoło i na czworakach podpełzłam z w stronę głosu. Uderzyłam głową w coś twardego, co okazało się kratą. - Gdzie jesteś? - szepnęłam. Musiałam wiedzieć, że mi się nie przesłyszało.
- Naprzeciwko. - mruknął.
Usiadłam po turecku, oparłam się czołem o kratę i zapatrzyłam się w przestrzeń, przed sobą, wyobrażając sobie uśmiechniętą twarz Blondyna.
- Nic nie widzę. Oślepłam? - spytałam cicho.
- Nie. - odparł po chwili ciszy. - Ja też nic nie widzę.
- Boję się. - westchnęłam.
- Tak, ja też. - Usłyszałam gdzieś z ciemności.
- Idziesz gdzieś? - przestraszyłam się.
Usłyszałam cichy, smutny śmiech.
- Niby gdzie? Końca własnego nosa tu nie widzę. - powiedział. - Próbowałem cię zobaczyć. Wiesz, że tak jakby widać twoje włosy na tle tej ciemności? Wydają się ciemniejsze.
Zaśmiałam się cicho, choć oboje wiedzieliśmy, że to nieprawda. Że nic nie widział.
- A ja chyba widzę twoje oczy. - szepnęłam.
- I co w nich widzisz? - spytał dociekliwie, pół żartem pół serio.
- Ciemność. - odparłam już całkiem smutno.
Więcej się nie odzywaliśmy, nie chcąc się nawzajem dołować. W ciemności jednak odnaleźliśmy swoje ręce i złączyliśmy je w uścisku, przez kraty, próbując dodać sobie otuchy.
- Przepraszam. - powiedziałam po jakimś czasie. Poczułam jak chłopak podnosi na mnie wzrok, choć go nie widziałam. - Nawaliłam.
- Nawet tak nie mów. To nie twoja wina. - Zganił mnie. - Wydostaniemy się stąd, zobaczysz.
- Obiecujesz? - spytałam choć wiedziałam, że to głupie. Nie mógł być tego pewien.
A mimo to odrzekł całkiem poważnie, mocniej ściskając moją dłoń:
- Obiecuję.











* Bogowie, nie miałam kompletnie żadnego pomysłu na ten rozdział ale stwierdziłam że się zlituję i go napiszę. Nie wiem jak wam ale mnie bardzo podoba się scena w lochach. Rozdział jest krótki, przepraszam, staram się pisać dłuższe, ale jakoś mi tak nie wychodzi. Może to brak motywacji?
Rozdział dedykuję użytkownikowi Savinator ( <3 ) za taaaaką piękną nazwę :D
Proszę, nie zmuszam was do komentowania, ale na prawdę to nie zajmuje zbyt wiele ;)
Dziękuję za każdy piękny, długi komentarz, oraz za prawie 5 000 wejść <3
Może i przesłodziłam troszkę poprzedni rozdział, ale wszystko jest tak jak być miało, a ja i tak mam już wymyślone zakończenie oraz całą resztę i oczywiście wezmę pod uwagę wasze propozycje, jednak wszystko co jest dziwne, lub nie powinno tak być - miało tak być xD i w przyszłości się wyjaśni :* tak więc czekajcie cierpliwie i snujcie swoje własne domysły :)
PS To już rozdział 20 :D Jak to szybko minęło <3



CZYTASZ=KOMENTUJESZ
SIEDEM KOMENTARZY=NEXT