Piosenki

czwartek, 24 kwietnia 2014

IV - Taka tycia wojna domowa





   Okay...
   Znacie może to uczucie, kiedy cały świat wali się na was? Kiedy wszyscy patrzą na ciebie jak na idiotę i kompletnego debila chociaż nic nie zrobiłeś? Jakby całe zło świata to była twoja wina? Nie? Ja właśnie przed chwilą tego doświadczyłam i z góry mówię wam, że to nic przyjemnego.

   Ashley siedziała bez ruchu przez dobre trzy minuty. Nagle odwróciła się tak gwałtownie że okulary przeciwsłoneczne spadły jej z nosa. Teraz już wiem, że nie bez powodu je nosiła. Jej źrenice były czerwone. Nie wiem po kim je miała, ale stawiałabym na ojca. Jullie puściła moją dłoń, oddała mi naszyjnik i jak gdyby nigdy nic wskoczyła do basenu. Po tym co przed chwilą usłyszałam, nawet to mnie nie zdziwiło. Diana podobnie jak Wyrocznia niezbyt się tą całą przepowiednią zdziwiła. Spojrzałam na nią z wyrzutem. Właśnie usłyszała, że dziewczyna którą dopiero co przyjęła pod swój dach prawdopodobnie ma doprowadzić do zagłady świata. Z moim pechem nie miałabym co do tego wątpliwości.
- No co? - spytała widząc, że się w nią wpatruję.
- Nie wyglądasz na przejętą. - odparłam.
Dziewczyna machnęła lekceważąco ręką.
- Kochanie, nie takie rzeczy się słyszało. Jullie co trochę przepowiada czyjąś śmierć albo coś podobnego, a zazwyczaj wszystko kończy się dobrze..-
- Zazwyczaj?!- Weszłam jej w słowo, ale udała że mnie nie słyszała i mówiła dalej.
- ...Gdybyś ty widziała prawdziwe Wyrocznie Delfickie. One to dopiero miały wyobraźnie. Nie przeżyły by gdyby przynajmniej trzy razy w tygodniu nie przepowiedziały komuś śmierci. Na szczęście Jullie nie nosi w sobie prawdziwego ducha Delf, tylko jego namiastkę. Prawdziwy Duch Wyroczni umarł dawno temu. Nie przejmowała bym się tą sprawą za bardzo.
- Bo to nie o tobie jest ta przepowiednia. - Sarknęłam. Uspokój się Savi - skarciłam się w myślach.
- Możliwe że nie jest również o tobie. Kto wie ile kobiet miało ten naszyjnik przed tobą.
   Bała się. Chociaż starała się to ukryć i bagatelizować całą sprawę, widziałam strach w jej oczach. ponoć to właśnie one są zwierciadłem duszy.... hmm, może coś w tym jest? Nieważne! Agh, jak spędzę jeszcze trochę czasu w swoim towarzystwie to się chyba zastrzelę! Czy tak właśnie wygląda rozdwojenie jaźni?
   Ashley z powrotem założyła okulary i zwróciła się w stronę Diany.
- Czy ty się aby na pewno dobrze czujesz?! - Naskoczyła na dziewczynę. - Starasz się ją uspokoić, chociaż wiesz że ta przepowiednia jest prawdziwa! Niektóre się nie sprawdzały, fakt! Ale weź proszę pod uwagę, że jeszcze nigdy nie mieliśmy tu tak potężnego półboga! Słyszałaś Jullie! Jej ojcem jest Hades! Ten Hades! Pan umarłych! A jej matka była wnuczką Ateny! Rozumiesz to?! Czy może jesteś za głupia żeby pojąć jak bardzo ta sprawa jest poważna?! - powiedziała i natychmiast zamilkła. Chyba zdała sobie sprawę z tego że posunęła się za daleko.
- Nigdy więcej nie waż się tak do mnie odezwać! Idź stąd! - warknęła Diana.
Ashley odwróciła się i ruszyła w stronę domu, kopiąc wszystko co się nawinęło i powtarzając w kółko "Przeklęta czaromowa.".
Diana westchnęła.
- Nie wiem po co ją tu przyjmowałam, z dziećmi Aresa zawsze były problemy, ale ona bije wszystkich na głowę. - Mruknęła bardziej do siebie niż do mnie. - No trudno. Chodź Savi pokaże ci twój pokój.










 - Zabiję, zaszlachtuję, powieszę, utopię, żywcem zakopie, ogolę tej jej głupi blond łeb, podrę wszystkie ciuchy, wrzucę do Tartatru i nie wiem co jeszcze ale zginie straszną śmiercią! - mruczała pod nosem kierując się w stronę domu. Uchyliła szklane drzwi i wpadła prosto na swojego chłopaka.
- Wobec kogo masz takie straszne plany? - zapytał uśmiechając się zawadiacko.
- Domyśl się Sherlocku Holmesie. - warknęła.- A ty co tu rob...Podsłuchiwałeś! Przyznaj się!
- Nie musiałem. Połowa Siedziby was słyszała. - odparł.
- Bardzo śmieszne.
- Ale prawdziwe. - zaśmiał się, a dziewczyna delikatnie się uśmiechnęła.. - O o.
- Co? - spytała odwracając się za siebie. Diana i Savi właśnie zmierzały w ich kierunku. - Szybko! Do kuchni! - powiedziała popychając Chrisa w stronę kuchni.











   Diana uchyliła szklane drzwi i zaprowadziła mnie do tego długiego korytarza którym wcześniej szłam z Ashley. Podeszłyśmy do drzwi o które wcześniej pytałam córkę Aresa. Blondynka przejechała palcem po drewnie tworząc na nim srebrny napis: Savi Valent. - Hades.
- Zapraszam. - powiedziała odsuwając się. Złapałam za klamkę, otworzyłam drzwi i stanęłam jak wryta. Zaparło mi dech w piersiach...










2 komentarze:

  1. Dziękuję za dedyka :* Krótko, ale zajebiste *-* Nie mogę się doczekać 19:00 :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Coraz bardziej się rozkręca ^^ Czekam na następny rozdział z niecierpliwością ;)

    OdpowiedzUsuń

* Nie pisz "fajny rozdział", bo wtedy wiem że go nie czytałeś.
* Możesz zareklamować się pod swoją opinią o rozdziale, nie dodawaj komentarzy typu "Spoko, zapraszam do siebie http://cośtam.cośtam.com/pl"
* Tylko szczere opinie.
* Kocham długie komentarze
* Wejdę w każdy podesłany link do bloga ;)
.