Piosenki

sobota, 19 kwietnia 2014

I - Wyruszyć w nieznane




   Poczułam na twarzy kilka kropli deszczu i natychmiast otworzyłam oczy. Siedziałam pod moim ulubionym drzewem na Nowo Yorskim cmentarzu. Miałam na sobie czarny T-shirt z trupią czaszką, czarną bluzę i spodnie w tym samym kolorze, skórzaną kurtkę i glany. Głowę oparłam na czarnej sportowej torbie. Był to cały mój bagaż, jedyne rzeczy które zdołałam zabrać z domu dziecka zanim uciekłam.
   Deszcz padał coraz mocniej. Wokół mnie powoli zaczęły się tworzyć kałuże. Podniosłam torbę, zarzuciłam ją sobie przez ramię, związałam włosy w kucyk i jako że parasolki nie posiadałam, założyłam na głowę kaptur. Pochyliłam głowę, tak aby nie było widać mojej twarzy i ruszyłam starą brukowaną ścieżką wśród grobów. Nie uśmiechało mi się szukać w deszczu nowego noclegu, a było już dość późno. Siedzenie na cmentarzu mi nie przeszkadzało. Byłam typem samotniczki jeśli można to tak nazwać. Nie miałam znajomych, bo i skąd? Praktycznie co dwa tygodnie byłam przenoszona gdzie indziej. Wszyscy twierdzili, że jestem dziwna. Bo co? Bo gadam z duchami? Bo gram ze szkieletami w karty? ... Zdarzyło mi się to tylko kilka razy a już doczepili mi metkę nienormalnej. I dobrze! Teraz kiedy uciekłam, już nikt nie mówił mi co mam robić, ani nie wysyłał do psychologów. Fakt faktem, nie miałam gdzie mieszkać ani co jeść. Czasem dopuszczałam się małych kradzieży. Zazwyczaj to duchy przynosiły mi jedzenie, wystarczyło tylko je poprosić, ale jedzenie w ich mniemaniu nie zawsze równało się z moim. Ja nie jadam szczurów ani nie piję krwi, a już kilka razy dostałam taki zestaw. Zależy na kogo trafiłam. Wśród duchów miałam tylko jednego przyjaciela, o imieniu Steave. Był całkiem przyjazną istotą, nie licząc jego dziwnych obczai. Steave bowiem wychował się na przełomie XVII i XVIII wieku. Nie ma co, znalazłam sobie rówieśnika. Mimo wszystko nie narzekałam. Cieszyłam się z tego co miałam. Steave urządził mi całkiem przytulną ( jeśli tak można nazwać gałąź dwa metry nad ziemią, poduszkę i koc ) miejscówkę obok swojego grobu więc zostaliśmy jak to on powiedział "sąsiadami" i mogliśmy się widywać częściej. Mnie widzenie się z nim trzy razy w tygodniu w zupełności wystarczało, ale nie... Mimo wszystko Steve to dobry przyjaciel.

   Dotarłam do  muru oddzielającego cmentarz od ruchliwych ulic Manhattanu. Złapałam się nisko osadzonej gałęzi stojącego nieopodal drzewa. Włożyłam stopę w zagłębienie muru. Puściłam drzewo jednocześnie łapiąc się małego gargulca, podciągnęłam się na rękach i bez trudu zeskoczyłam po drugiej stronie. Ulica była prawie opustoszała więc nikt nie zauważył spadającej z nieba nastolatki. Zaśmiałam się pod nosem. Wcale nie byłam święta. Pff, daleko mi do tego.
   Chwilkę potem byłam już cała przemoczona, jedynie w butach miałam sucho. Dotarłam na tyły jakiegoś spożywczaka. Zobaczyłam trzy zakapturzone postacie, po sylwetkach rozpoznałam dziewczynę i dwóch chłopaków. Dziewczyna miała na sobie jeansy, czarne koturny i bordowy płaszcz. Siedziała na kontenerze i wesoło wymachiwała nogami, Spod kaptura wystawały jej krótko przycięte blond loki. Obok niej oparty o ścianę stał wysoki brunet. Miał na sobie skórzaną kurtkę bardzo podobną do mojej. Ogólnie był bardzo podobnie ubrany. Czarne spodnie, glany i gdzie nie gdzie trupia czaszkę. On również ukrywał twarz. Odwrócony do mnie plecami stał wysoki blondyn. Miał krótko przycięte włosy, dresy i podkoszulek na ramiączkach. Aż dziw ze nie było mu zimno. On jedyny nie miał na głowie kaptura. Rozmawiał z tą dziewczyną. Zaszyście gestykulowała rękami a usta jej się nie zamykały. Blondyn trzymał ręce w kieszeniach i czasem kiwał głową. Dziewczyna westchnęła i zeskoczyła z kontenera. Odwróciła się plecami zarówno do mnie jaki i do swoich towarzyszy i po chwili zniknęła za drzwiami sklepu. Jakieś pięć minut później wróciła dzierżąc na ramieniu ogromną sportową torbę z której wnętrza czuć było hamburgery, Mniam - pomyślałam - Dawno nie jadłam nic świeżego.
   Właściwie to nie wiem ile czasu i w jakim celu stałam ukryta za kontenerem przyglądając się im. Postanowiłam iść dalej i wycofałam się. Niestety znów musiałam coś spieprzyć. Stanęłam na pustej puszce po piwie. Miałam nadzieję, że nikt nie tego nie usłyszy ale myliłam się. Brunet pierwszy spojrzał w moją stronę. Stałam sparaliżowana strachem. Ich było trzech. Ja byłam jedna. Chłopak powiedział coś do swoich towarzyszy a oni jak na komendę odwrócili się w moją stronę. No to po mnie.. Szybko się odwróciłam i zaczęłam biec przed siebie zręcznie omijając wszelkie przeszkody w postaci śmieci i drzew. Lata uciekania przed strażnikiem cmentarnym się opłaciły. Bałam się obejrzeć przez ramię a jednak zrobiłam to. O dziwo nikt mnie nie gonił. Zatrzymałam się zdezorientowana. Czyżby tak łatwo zrezygnowali z pościgu? Usłyszałam kroki za plecami i ze strachem stwierdziłam, że jednak nie. Nie zrezygnowali. Byłam otoczona. Z prawej blondyn, z tyłu brunet. Z lewej stała ta dziewczyna, w biegu kaptur spadł jej z głowy. Była śliczna. Miała piękne błękitne oczy tak podobne a zarazem tak inne od moich. Moje patrzyły na świat z obojętnością, jej z dobrocią. Wyglądała całkiem przyjaźnie, jednak nie dałam się zwieść. Ci łatwo wierni giną pierwsi. Czy wierzyłam ze oni naprawdę mi coś zrobią? Tak. Nabrałam jeszcze większej pewności kiedy blondyn zaczął mierzyć we mnie mieczem... Mieczem?!  Cholera, a mówią że to ja jestem dziwna.
- Chris stój. - powiedziała dziewczyna, ale chłopak nie opuścił ostrza. - Nie wyczuwam w niej potwora. To jedna z naszych.
- Nigdy nic nie wiadomo. - odparł Chris.
- Opuść miecz. - tym razem odezwał się brunet.
- Jak chcesz Dylan ale pamiętaj, jak coś się stanie nie ja będę za to odpowiedzialny. - odparł blondyn zamaszyście wbijając miecz w ziemię. Dylan i ja wzdrygnęliśmy się w tym samym czasie.
 - Aua. - syknęliśmy. Znów jednocześnie. Dziewczyna której imienia nie znałam głośno  odchrząknęła aby przypomnieć nam o swojej obecności. Mimo ostrzeżeń Chrisa podeszła do mnie podając mi dłoń na powitanie.
- Jestem Diana. A te dwa ciołki - wskazała głową na chłopców - to Chris i Dylan. Zapewne nie wiesz jeszcze od kogo jesteś, ale dowiemy się tego w możliwie jak najszybszym czasie..
- A ja już jestem pewny od kogo ona jest. - wtrącił swoje trzy grosze Dylan.
- Cicho! - skarciła go Diana. Było widać, że to ona przewodzi tą grupą, co było trochę dziwne biorąc pod uwagę że była najniższa i najdrobniejsza z całej trójki. Ale co do jednego nie miałam wątpliwości. Myślała o wiele racjonalniej od swoich towarzyszy. Mimo wszystko nie rozumiałam sensu jej słów. Popatrzyła na Dylana z politowaniem i sięgnęła do sportowej torby którą nadal miała na ramieniu i podała mi hamburgera i butelkę wody. Mogła być otruta ale nie przejmowałam się tym. - Trzymaj. Na pewno jesteś głodna. - powiedziała a ja spojrzałam na nią z wdzięcznością. Jeśli nie liczyć deszczówki, od dwóch dni nie miałam nic w ustach. - Och wybacz, gdzie moje maniery. Nie spytałam cię,ak ty się nazywasz.
- Jestem Savi. - powiedziałam i wgryzłam się w hamburgera.
- W porządku Savi, jak zjesz zabierzemy cie do nas. Co prawda nie jest to pięciogwiazdkowy  hotel ale da się przeboleć. Gdzie wcześniej mieszkałaś?- spytała Diana.
- Na cmentarzu. - wzruszyłam ramionami.
- Ha!  Mówiłem że wiem! - krzyknął Dylan - Nadal nie jesteś pewna od kogo ona jest?!
- Mimo wszystko trzeba się upewnić. - powiedział milczący od jakiegoś czasu Chris. Powiedział przy mnie może raptem dwa zdania, ale z czystym sumieniem mogłam stwierdzić że go nie lubię. Diana i Dylan starali się mnie poznać, kiedy on nie robił nic poza obrażaniem mnie.
- Choć Savi. Pokażemy ci twój nowy dom. Ktoś taki jak ty nie powinien włóczyć się sam w dodatku bez broni. Aż dziw że potwory cię jeszcze nie zabiły. - powiedziała dziewczyna i ruszyła przed siebie, nie zważając na to czy pójdę za nią. To mogła być pułapka, a mimo to poszłam z nimi.





#Mam nadzieję że rozdział wam się spodobał. Na dniach powinien pojawić się kolejny. Domyślacie się już czyją córką może być Savi? Nic wam nie powiem - jak na razie.


















6 komentarzy:

  1. Jak dla mnie - ciekawie się zaczyna :)
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału,
    proszę, nie każ mi czekać :D
    Weny ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. JEJ ^^ Trafiłam na twojego blogaska na fejsbogu i jestem bardzo mile zaskoczona :) Trochę błędów stylistycznych się znalazło, ale całość ogólnie trzyma się kupy ;D
    Powodzenia w dalszym pisaniu, pozdrawiam :*

    PS z doświadczenia wiem, że lepiej odrazu usunąć weryfikację obrazkową przy dodawaniu komci. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. No i jestem :) Nie powiem cholernie się zaskoczyłam czytając TO!! <3 Co to kur*a jest?! :O Japierdziele............Czemu jest takie zajebiste i świetne!? :D JEZUUUUUUU! Jak ja kocham mitologie i Percy'ego *-* CZEKAM na więceeeeeeeej!!! ;** JA CHCEM HADESA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Widzę że domyśliłaś się juz czyją córką jest Savi. Dziękuję za czas który poświęcliłaś na przeczytanie i skomentowanie tego rozdziału, bardzo mnie zmotywowałaś :] 2 rozdział już wrzuciłam 3 w poniedziałek ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. OMG ALE Z TEJ DIANY DUPA OMG :O
    BOŻE, JESZCZE WYJDZIE, ŻE JESTEM LESBĄ XDD
    ALE SERIO ROZDZIAŁ ZAJEBISTY I W OGÓLE SAVI <333333

    OdpowiedzUsuń
  6. Zupelnie czegos innego sie spodziewalam po prologu, ale zaskoczylas mnie pozytywnie! :)
    A bohaterowie mi sie podobaja, wiec lece szybko do drugiego rozdzialu, zeby zobaczyc Chrisa xD A z Emily Rudd trafilas prosto w moje serce i masz kolejnego plusa!
    Koneko

    OdpowiedzUsuń

* Nie pisz "fajny rozdział", bo wtedy wiem że go nie czytałeś.
* Możesz zareklamować się pod swoją opinią o rozdziale, nie dodawaj komentarzy typu "Spoko, zapraszam do siebie http://cośtam.cośtam.com/pl"
* Tylko szczere opinie.
* Kocham długie komentarze
* Wejdę w każdy podesłany link do bloga ;)
.