Otworzyłam oczy i natychmiast je zamknęłam. Nie mogłam tak już dalej. To zbyt bolało. Tak się po prostu nie dało. A one co chwilę wracały, z jeszcze większą mocą.
Potarłam rękami skronie i zmusiłam się do uchylenia powiek. Nic się nie stało.
Powoli usiadłam, podpierając się plecami ściany. Głowa mi pękała i strasznie chciało mi się spać. Nie spałam od dziewiętnastu godzin, o czym boleśnie przypominał mi zegar ścienny głośno tykający po przeciwległej stronie pokoju. Niby mało, nie? A spróbujcie wytrwać dziewiętnaście godzin bez snu, z uczuciem jakby ktoś walił was rozżarzonym kowadłem po głowie.
Dobra koniec użalania się nad sobą.
Drżącą ręką złapałam krawędzi łóżka i podciągnęłam się do góry. Choć przed oczami miałam czarne plamy i prawie nie czułam kończyn udało mi się wwlec na łóżko. No nie do końca. Leżałam twarzą w pościeli a nogi miałam nadal na ziemi. Stwierdziłam, że jest to w miarę zadowalająca mnie w obecnej sytuacji pozycja i odetchnęłam głęboko. Na tyle głęboko na ile pozwalała mi na to pościel. Próbowałam przeanalizować co się dokładnie stało, ale za cholerę nie mogłam do tego dojść. W głowie usłyszałam kolejny głos.
"Dzień dobry?...."
Nie odpowiedziałam. Znów usłyszałam jakieś głosy, ale nie były takie wyraźne. Były odległe. Po chwili zrozumiałam, że nikt się w mojej głowie nie odezwał. Ktoś na prawdę był w pomieszczeniu, a ja nie mogłam nic zrobić. Nie mogłam się poruszyć. Spróbowałam otworzyć oczy. Nie mogłam.
Czarna plama. Duża czarna plama.
Zemdlałam.
***
- Dzień dobry! - rzuciła może ciut zbyt entuzjastycznie niewysoka blondynka popychając drzwi frontowe noclegowni i wchodząc do holu.
- Dla kogo dobry dla tego dobry. - mruknęła osiwiała staruszka stojąca za ladą.
Dziewczyna prychnęła pod nosem i ruszyła na zaplecze. Położyła torbę na podłodze i przebrała się w fartuszek, odwieszając swoje ubrania na wieszak. Dla pewności, że jej rzeczy są bezpieczne do czasu ukończenia zmiany, wychodząc zamknęła drzwi na klucz.
- Dzisiaj Margaret ma wolne. - odezwała się staruszka, nawet na nią nie patrząc. - Więc oprócz jedynki, czwórki i dziesiątki posprzątasz też jedenastkę. Tyle że... - dodała po chwili, zaglądając do notesu. - Pod jedenastką mieszka taka młoda dziewczyna. Chyba jeszcze dzisiaj nie wyszła. Wyproś ją albo powiedz żeby sama posprzątała, jak tam se chcesz. Nazywa się chyba Valent....
- Valent? - spytała blondynka, nagle się ożywiając.
- A czy ja niewyraźnie mówię? - fuknęła staruszka skrobiąc coś w notesie. - Dziwne nazwisko.
Czyżby faktycznie chodziło o tą Valent? - Pytała sama siebie wchodząc po schodach na pierwsze piętro. - No ale, ile w Nowym Jorku może być osób o tym nazwisku?
Tak ją to ciekawiło, że postanowiła zacząć sprzątanie od końca, aby w pierwszej kolejności wejść do jedenastki i sprawdzić czy jej podejrzenia są słuszne.
Stając pod drzwiami z numerem jedenastym zawahała się. A co jeśli to tylko zbieżność nazwisk? Albo jeśli June coś źle zapisała w tym swoim cholernym notesie? Stara jest, mogło się zdarzyć.
Westchnęła ciężko i ówcześnie pukając otworzyła stare, trochę spróchniałe drzwi.
- Dzień dobry? - spytała w przestrzeń.
Pokój wydawał się być pusty. Dopiero po chwili zobaczyła na łóżku jakąś postać.
Podeszła bliżej i delikatnie trąciła ją w ramię. Może jest pijana? - Przyszło jej przez myśl.
Zdecydowała się jednak nie wyciągać pochopnych wniosków i delikatnie zsunęła dziewczynę z łóżka, sadzając ją na podłodze. Odgarnęła kruczoczarne włosy z jej twarzy i przyjrzała jej się uważnie. Pomimo tego że była strasznie blada, jej skóra kolorem podchodziła pod zielonkawy, a pod oczami miała wyraźne ciemne kręgi i chyba była chora, blondynka rozpoznała dawną towarzyszkę. Jak mogłaby jej nie poznać?
Dawno temu, jeszcze zanim ich drogi się rozeszły, były prawie jak siostry. Razem wymykały się nocą z domu dziecka, razem podkradały batoniki ze stołówki, razem robiły wszystko. A potem ją adoptowali. Savi została sama. Izzy zastanawiała się czy była przyjaciółka kiedykolwiek wybaczy jej to, że zostawiła ją tam..
Delikatnie potrząsnęła brunetką a jej głowa opadła. Izzy sprawdziła puls. Wszystko było na swoim miejscu, no więc dlaczego zasłabła?
Blondynka zaszła dziewczynę od tyłu, złapała ją w pasie i wtargała na łóżko. Kiedy już w miarę jej się to udało, poprawiła poduszki, nakryła brunetkę kołdrą i otworzyła okno, bo w pomieszczeniu panował straszny zaduch. A może to ją aż tak przytłoczyły emocje i wspomnienia, że zrobiło jej się gorąco?
Wiedziała, że musi wracać do pracy, ale obiecała sobie, że gdy już się ze wszystkim upora, jeszcze raz zajrzy do pokoju numer jedenaście.
***
Od samego rana oboje siedzieli jak na szpilkach. Raz po raz zerkali w swoim kierunku ale szybko odwracali wzrok, starając się nie myśleć o zdarzeniach poprzedniej nocy. Po jakimś czasie do salonu wpadł Rey i chciał zabrać Dianę ze sobą aby pokazać jej coś w jadalni, ale dziewczyna nie była zbyt chętna aby gdziekolwiek się ruszać, nawet ze swoim chłopakiem.
- Rey nie męcz mnie dzisiaj, proszę cię. Jestem zmęczona. - mruknęła Diana delikatnie wyrywając rękę z uścisku bruneta i z powrotem kładąc się na kanapie.
Chris obserwował sytuację z rosnącym rozbawieniem leżąc na drugiej kanapie.
- Ale musisz to zobaczyć! - Chłopak upierał się przy swoim, znów ciągnąc ją za rękę.
- Powiedziała ci, żebyś dał jej spokój. - Wtrącił się blondyn zaplatając ręce za głową, nawet nie podnosząc się do pozycji siedzącej.
- A ty co, adwokat? - fuknął urażony syn Demeter.
- Nie. - odparł, nie przejmując się irytacją rozmówcy. - Ale ostatnio myślałem nad karierą ogrodnika.
Na twarz brązowookiego wpłynął grymas.
- Ty nawet kaktusa byś ususzył. - Odgryzł się.
- Wcale nie. - zaprzeczył Chris, uśmiechając się chytrze. - Trzymałbym go w akwarium. - Dodał nadal zabójczo się szczerząc.
Chłopak zagryzł zęby.
- Jesteś głupi.
- Wiem. Nie powiedziałeś nic nowego. - zaśmiał się blondyn, a Diana mimo zmęczenia zawtórowała mu. - Idź na dwór, posadź jakieś kwiatki czy coś, a nie ludzi męczysz.
- Jest. Grudzień. - wypalił Rey.
- Myślisz, że nie wiem? Może i jestem głupi ale nie jestem idiotą...
- Jedno z drugim się kłóci. - mruknął brunet.
-... I wiem, że zimą rosną przebiśniegi. Posadź sobie jakiegoś na podwórku i patrz jak rośnie. - skończył Chris nie przejmując się wtrąceniem chłopaka. - A na pewno dobrze się czujesz? Gęba coś ci poczerwieniała, może faktycznie idź się przewietrzyć.
- Przebiśniegów się nie sadzi. I one rosną na wiosnę. - powiedział Rey przez zęby.
- No widzisz. - westchnął Chris. - Jaki ten świat jest niesprawiedliwy. - dodał robiąc minę męczennika.
- Jak cię zaraz... - zaczął brunet.
- Jak mnie zaraz co? Zasadzisz w doniczce? - prychnął blondyn, a twarz Rey'a zmieniła kolor z czerwonego na purpurowy.
- Chris wystarczy. - upomniała go Diana, przenosząc co chwila spojrzenie z bruneta na blondyna.
- Ale ja jeszcze nie skończyłem! - fuknął Chris pod nosem.
- Trudno. - powiedziała i opadła twarzą w poduszki. Chris i Rey zmierzyli się wzrokiem, a po chwili obrażony brunet wyszedł z pokoju z wysoko uniesioną głową.
Cóż ja wam mogę powiedzieć? Przepraszam, że tak długo nie pisałam ale coraz częściej mam wrażenie, że się wypaliłam :C Ja na prawdę wielokrotnie siadałam z laptopem z zamiarem napisania tej notki. Ale mi nie wyszło... Pojutrze wyjeżdżam na kilka dni i nowy rozdział dodam dopiero po powrocie :/ co do bloga wakacyjnego, też szału nie ma ale napisałam już kilka rozdziałów do przodu i w odpowiednich terminach moja koleżanka doda je dla was :) gdyż ja netu miała nie będę :v . Wycofuję zasadę 7 kementarzy = next, bo nie potrafię ot tak sobie pisać rozdziału gdy pojawi się odpowiednia ilość komentarzy. Ja potrzebuję weny a ona nie zawsze jest na zawołanie. Mam nadzieję, że większość z was wie o co mi chodzi z racji prowadzenia własnych blogów. Mam również nadzieję ( oby nie złudną ) że pomimo wycofania zasady nie opuścicie mnie i nie przestaniecie komentować c:
PS Szukam dobrego szabloniarza który zgodziłby się wykonać dla mnie szablon :) Jeśli zajmujecie się czymś takim; obojętnie czy amatorsko czy profesjonalnie, bądź znacie kogoś kto się na tym zna- piszcie w komentarzach :]
Ciao! I do zobaczenia za kilka dni :*
Dedykuję Adzie ( TAK ZNOWU >.< ) bo jest najlepsza :) i wreszcie wzięła się za pisanie :* KaCe <3
I dziękuję wam wszystkim za te wspaniałe 13 komentarzy pod poprzednim rozdziałem :D