Piosenki

poniedziałek, 9 lutego 2015

XXVI - Ja ciebie też.

   
  




    Persefona od czasu do czasu wypuszczała mnie z komnaty, a czasem nawet z pałacu. Obie doskonale wiedziałyśmy, że nie ucieknę nawet jak bym chciała ( a chciałam najbardziej na świecie ), bo najzwyczajniej nie mam dokąd. Nie miałam pojęcia jak się stąd wydostać.
Hades nie uraczył mnie swoją obecnością ani razu, odkąd widzieliśmy się po moim przybyciu. Ale nie miałam chęci oglądania jego parszywej mordy, więc było mi to na rękę.
Usiadłam na tym brzegu rzeki Styks, na  którym miałam doskonały widok na Pola Kary i dokładnie przyjrzałam się wszystkim ciężko pracującym duszom. Tak mało brakowało, a byłabym teraz wśród nich. Nie znaczy to oczywiście, że tak mi się tam śpieszy, ale chyba wolałabym już coś robić, niż siedzieć bezczynnie, bo gdy siedzę nic nie robiąc, mam za dużo czasu na myślenie o tym co straciłam. Nadal  uważam, że  to wszystko moja wina.
Dlaczego? Bo tak jest.
To ja rzuciłam się w pościg za Harpiami, żeby uratować tą wywłokę Ashley, która pewnie już klei się do Chrisa.
Jesteś zasdrosna - podszepnęła moja podświadomość.
Jestem i to cholernie! Ale mniejsza z  tym! Co mi da zazdrość, skoro jestem martwa? Oni nadal żyją, nic nie stoi więc na przeszkodzie, żeby byli razem. A ja nadal życzę mu  tego co najlepsze.  Nie po to go uratowałam, żeby teraz żałował, że sytuacja się nie  odwróciła.  Znam go na tyle dobrze, że wiem, że pewnie nadal się zadręcza. Cholera!
   Wzięłam pierwszy lepszy kamień i z całej siły rzuciłam go przed siebie. Byłam pewna, że nikt nie oberwie, bo Styks raczej nie była rzeką idealną na ciepłe letnie popołudnia w gronie rodziny, więc zdziwiłam się gdy kamień uderzył w tą samą łódź którą tu przybyłam, zrzucając bezpowrotnie kilka dusz.
Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Zazwyczaj nie płakałam, ale co innego mi teraz pozostało. Byłam bezsilna. Nawet nie  starałam się ścierać słonych kropli z twarzy. Pozwoliłam im płynąć tak swobodnie, jak jeszcze nigdy. Według mnie, łzy od  zawsze były oznaką słabości. I tak, jestem słaba, jestem tak cholernie słaba, ale kocham go. I żałuję, że uświadomiłam to sobie tak późno. Żałuję, że nie usłyszał mojej odpowiedzi, wtedy w lochach. Wiem jednak, że tak miało być. Życie jest serią pożegnań.
Mieliśmy się poznać, żeby potem się rozstać. Mojry zrobiły nam kawał.
Ale nie żałuję, że trafiłam do Siedziby, bo poznałam wielu wspaniałych ludzi, takich jak Diana, Chris, Dylan... Właśnie, Dylan. Choć wiem, że nie musiał tego robić, mam mu za złe, że do tej pory nie zrobił nic, żeby mnie stąd wyciągnąć. Jest synem Hadesa, może mógłby coś zdziałać?
  Nie mogę mieć do niego  pretensji. Odsyłając Chrisa zgodziłam się na śmierć. Mimo to nigdy nie pogodzę się z tym, że już więcej nie zobaczę Diany gotującej obiad z promiennym uśmiechem na twarzy, nie pokłócę się z Ashley, która znów sobie coś ubzdura, nie pośmieję się z głupoty Reya  gdy wyrosną mu kolejne kwiatki, nie usłyszę jak Dylan gra dla Kim na gitarze, nie zdziwię się gdy zobaczę suchą Jullie wychodzącą z basenu i nie spojrzę w te piękne zielone tęczówki...
Tego już było dla mnie za wiele. Szybko zerwałam się z ziemi i ruszyłam w stronę Styksu.  Miałam tego wszystkiego dość. Właśnie miałam skoczyć, gdy ktoś objął mnie ramionami w pasie i odciągnął do tyłu. Nawet śmierć po śmierci mi nie wychodzi!
Silne ramiona oplotły mnie w żelaznym uścisku, choć byliśmy już w niemałej odległości od brzegu. Nic nie wskazywało na to, żeby ten ktoś mnie puścił.
- Nie chcesz tego zrobić. - powiedział mężczyzna nadal trzymający mnie od tyłu.
- Chcę. - zaszlochałam. Już nawet nie miałam siły, żeby udawać silną. - Co innego mi zostało?
Chłopak westchnął.
- Wiesz ile osób tam na ciebie czeka? - spytał łagodnie. Wiedziałam, że mówiąc 'tam' miał na myśli ziemię i tamten świat.
- Nie doczekają się. Przecież już tam nie wrócę.
- Nie możesz być tego taka pewna.
Dobra, koleś  zaczynał mnie denerwować.
- A ty niby możesz? - warknęłam.
- Owszem. - odparł niezwykle pewnie, co troszeczkę zbiło mnie z pantałyku. - A wiesz skąd wiem? Chodź.
Puścił mnie, ale szybko złapał za nadgarstek i pociągnął z powrotem w stronę pałacu. Ale gdy byliśmy już prawie pod drzwiami, skręcił w prawo i dotarł do szklarni. Chwila, szklarni? Ah tak, to pewnie własność Persefony. Mniejsza ze szklarnią. Istotniejsze było kto pod nią stał. To nie mogła być prawda.
  A jednak postanowiłam uwierzyć i szybko wyrwałam się z uścisku chłopaka. Podbiegłam do bruneta, gdy ten rozłożył szeroko ramiona. Zarzuciłam mu ręce na szyję, a on musiał obrócić się wokół własnej osi żeby nie upaść. Schowałam twarz w jego ramieniu i przytuliłam go mocniej. On także sprawiał wrażenie, jakby miał mnie już nigdy nie puścić.
- Przepraszam, że to tyle trwało Savi. Musiałem zająć się Chrisem.
Oderwałam głowę od jego ramienia i spojrzałam w jego ciemne oczy.
- Co z nim? - spytałam, choć nie chciałam znać odpowiedzi.
- On... Zeusie, nie widziałem go jeszcze w takim stanie. Nie chce wyjść z pokoju, wyżywa się na każdym kto mu się nawinie. Ja nawet nie wiedziałem, że można wypić tyle co on i nadal być przytomnym, ale.... hej, nie płacz. - Dylan delikatnie starł łzy spływające po moim policzku.- Wracamy do niego, tak?
Nie ufałam moim strunom głosowym, więc jedynie pokiwałam głową i znów się do niego przytuliłam.
- Chyba będziecie  tego potrzebować. - mruknął ktoś za moimi plecami. Niechętnie puściłam Dylana i stanęłam z tą osobą twarzą w twarz.  Persefona wcisnęła mi w dłoń coś co wyglądało jak perła. Ignorując  moje zdziwienie, zwróciła się do mojego  brata. - Wymazałam ją z rejestru i znalazłam jedną perłę. Tobie nie będzie ona potrzebna bo nie umarłeś, ale ona może się stąd wydostać tylko  w taki sposób.
Brunet pokiwał głową, na znak że rozumie, a Persefona szybko przytuliła nas oboje i odeszła, mówiąc jeszcze, żebyśmy się pospieszyli.
- Musisz rzucić tę perłę na ziemię i wyobrazić sobie miejsce w które chcesz się dostać, a potem ją rozdeptać, tak? - Wytłumaczył mi  Dylan. Skinęłam głową.- A, i Savi, jeszcze jedno. - Dałam mu znak, że słucham. - Idź najpierw do Chrisa, od potrzebuje cię najbardziej.
Dylan uśmiechnął się pokrzepiająco, a ja rozdeptałam perłę Persefony i wyobraziłam sobie blond włosy i zielone oczy.






 Upadłam na coś twardego, co chyba było człowiekiem, bo jęknęło pode mną. Szybko przetoczyłam się na bok i tym razem natrafiłam na materac. Otaczały mnie meble z ciemnego drewna, a jedyne światło dawała mała lampka zamocowana przy drzwiach. Usłyszałam jak osoba na której wylądowałam porusza się i siada, więc ja też usiadłam. Chris popatrzył na mnie niewidomym wzrokiem i jęknął.
- Cholera, znowu. - Położył się i przetarł twarz dłońmi. - Głupie koszmary.
Pospiesznie usiadłam mu na brzuchu okrakiem, oderwałam ręce od jego twarzy i pochyliłam się nad nim.
- Ja wiem, że wstałam z martwych, ale tak  źle to chyba nie wyglądam. - zaśmiałam się, widząc jak strach na jego twarzy ustępuje miejsca niedowierzeniu. Delikatnie przejechał wierzchem dłoni po moim policzku, nie wierząc, że jestem tu naprawdę. Chwilę potem, to ja leżałam, a on pochylał się nade mną.
 - Kim jesteś i dlaczego znowu mi to robisz? - warknął, jedną dłonią przytrzymując mi ręce nad głową. Widziałam w jego oczach wściekłość.
- Chris! To ja! - krzyknęłam.
- Nieprawda! - odkrzyknął natychmiast. - Prawdziwa Savi nie żyje! - dodał, a złość w jego oczach zastąpił ból.- Chciałbym, żeby było inaczej, ale nie jest, więc się wynoś!
Teraz i mnie to zabolało. A przez chwilę byłam taka szczęśliwa.
- Jak mam ci udowodnić że to ja?
Puścił mi ręce i zszedł z mojego brzucha, siadając na materacu obok mnie.
- Proszę. Udowadniaj.
Nie zastanawiając się zbytnio, zarzuciłam mu ręce na szyję i pocałowałam. Na początku się opierał, ale szybko odwzajemnił pocałunek. Pocałunek pełen bólu i tęsknoty.
   Wplotłam palce w jego przydługie włosy, a jego dłonie błądziły po moich plecach. Delikatnie popchnął mnie na materac, tak, że teraz leżał na mnie, całując zachłannie.
- Już mi wierzysz? - mruknęłam między pocałunkami.
Nie doczekałam się odpowiedzi, ale poczułam jak blondyn się uśmiecha. Oderwał się ode mnie, ale nie odsunął. Nasze twarze nadal dzieliły centymetry. Po raz pierwszy mogłam przyjrzeć się tym pięknym, zielonym oczom z tak bliska. Chris odgarnął mi włosy z twarzy.
- Jakim cudem...? - spytał uśmiechając się niepewnie, i znów mnie pocałował. Ja też się uśmiechnęłam.
- Dylan. - szepnęłam tylko i usiadłam mu na brzuchu.
- To co ci powiedziałem... - zaczął niepewnie, a ja już wiedziałam o co mu chodzi.
- Wiem Chris. - Zaczęłam się bawić jego włosami. - Ja ciebie też.
W jego oczach błysnęło coś dziwnego. Usiadł, strącając mnie odrobinę i mocno przytulił. Oparłam głowę o jego ramię i złączyłam nogi w kostkach za jego plecami.
- Tak bardzo tęskniłem. Nie mogę uwierzyć, że naprawdę tu jesteś. Mam wrażenie, że to mi się śni.
- Też tęskniłam. Jestem tu i już nigdzie się nie ruszam.
Chris zaśmiał się smutno.
- Chciałbym ci wierzyć, ale chyba nie potrafię. - powiedział. Westchnęłam.
- Już cię nie zostawię, Chris. Obiecuję.








Mam nadzieję, że pod tym rozdziałem pojawi się więcej komentarzy niż pod poprzednim (dwa). Macie tu Chavi  ;) Mi tam rozdział się podoba, nawet jeśli jest przesłodzony. A wam? Piszcie ;*

5 komentarzy:

  1. Rozdział fajny, choć sądzę, że mogłaś lepiej pokazać "powrót Savi z zmarłych". Więcej emocji, bólu, niedowierzania... Tak trochę pusto było. I taki szczegół, nie wiem czy wiesz, ale przy dialogach na końcu zdaniach nie stawia się kropki. Znaki zapytania, wykrzykniki, trzy kropki - tak. Jedna kropka kończąca zdanie oznajmujące? Nie. I musisz zwracać uwagę na powtórzenia, bo niestety zdarzają się troszkę za często.
    To chyba tyle, jeśli chodzi o krytykę tekstu. xd Chciałam Ci jeszcze zwrócić uwagę na jeden mały szczególik - jeśli masz playlistę, niech będzie ona nastrojowa. Nich pasuje do opowiadania. Rozumiem, jeśli była by to historia o słodkiej córce Afrodyty, czy coś, ale bogowie, piszesz o córce Hadesa która z trudem walczy ze złem, a na playliście masz piosenki typu "22" Taylor Swift albo "Swag It Out" Zendayi? Dodatkowo napisane z literówką? Podczas układania ścieżki muzycznej nie powinnaś brać pod uwagę tylko twoich gustów, ale przede wszystkim to, co pasuje do wykreowanegej przez ciebie postaci i świata, w którym egzystuje. Gdybym ja kierowała się tylko moimi upodobaniami, moja playlista do opowiadaniu o wesołej córce Posejdona byłaby przepełniona rockiem i punkiem, co nie koniecznie pasuje. Mam nadzieje, że rozumiesz, o co mi chodzi.
    Kurczę, nie chciałam, żeby wysżło tak ostro. Ale trudno się mówi. Nie chce mi się tego kasować i pisać od nowa. Liczę na twoją wyrozumiałość. To chyba tyle, z tego co miałam do powiedzenia. Czekam na następne rozdziały. :D *buźka na złagodzenie poprzedniej krytyki*
    /Majalissa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, no i nie byłabym sobą, gdybym nie zaprosiła Cię do siebie :
      http://moj-swiat-do-gory-nogami.blogspot.com/
      *o owej wesołej córce Posejdona*
      http://daughter-of-underground.blogspot.com/
      *o już niekonieńcznie tak wesołej córce Hadesa.*
      Jeśli chcesz, możesz sobie poszukać wskazuwek co do tej playlisty i może zrozumiesz, co chciałam przekazać.
      /Majalissa

      Usuń
  2. Aaaaaaaa !!!!!! W końcu !!! W KOŃCU RAZEM !!! Dziękuje dziękuje dziękuje :* :* :* Ahhh... Co za emocje xD Rozdział cudowny i moim zdaniem wcale nie przesłodzony po prostu PERFECT <3 czekam na więcej i więcej i więcej słodkiego oby tak dalej :D xD ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. TAAAAk tyle na to czekałam i w końcu jest <3
    Chris i Savi !!
    Nareszcie !!
    Super, super, super !!
    Pisz więcej, chcemy dalej plis plis plis !!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ciekawie piszesz. Nie myslslas o wydaniu książki? :)
    Przebudzenie90.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

* Nie pisz "fajny rozdział", bo wtedy wiem że go nie czytałeś.
* Możesz zareklamować się pod swoją opinią o rozdziale, nie dodawaj komentarzy typu "Spoko, zapraszam do siebie http://cośtam.cośtam.com/pl"
* Tylko szczere opinie.
* Kocham długie komentarze
* Wejdę w każdy podesłany link do bloga ;)
.