Tępy ból w skroni, rękach, głowie.
Skroń boli od picia. Alkohol pulsuje, bębni, tupie. Próbuje odnaleźć drogę do głowy. Puste butelki są jedynymi świadkami całego zajścia. One i cztery ściany.
Ręce?
Ręce bolą od ciosów. Ściany to mocni przeciwnicy.
A głowa? Głowa boli od płaczu. Od hektolitrów wylanych łez.
A ty? Ty siedzisz na podłodze, oparty o ramę łóżka i płaczesz dalej. Przydługa blond grzywka opadła ci na oczy a ty nawet nie starasz się jej poprawić, choć zwykle wariujesz gdy tak się dzieje. Kolejna butelka toczy się po podłodze. Nie wiem ile już wypiłeś. Nie wiem jak ci pomóc. Oboje kochamy równie mocno, choć na odmienne sposoby.
Co mam robić?
Popycham uchylone drzwi i wchodzę do ciebie. Szklana butelka rozbija się o ścianę niedaleko mnie. Mam szczęście, że jesteś pijany. Patrzysz na mnie rozbieganym wzrokiem i krztusisz się łzami. Jesteś w tak tragicznym stanie, że sam mam ochotę płakać. Zeusie, dlaczego strata tak boli?
Podchodzę i pokrzepiająco klepię cię otwartą dłonią po plecach. Boli mnie to tak samo jak ciebie, uwierz stary. Powiedziałbym ci to ale uprzesz się, że nie wiem co czujesz, bo nigdy nie straciłem osoby którą kochałbym w TEN sposób.
Wiem, że kiedyś zabijesz mnie za to, że widziałem jak płaczesz. Pomogę ci. Pójdę po nią.
Nie dla mnie, nie dla Diany. Dla was.
- Umieram - mówisz, ponownie krztusząc się łzami. - Dlaczego to tak boli?
Chwilę się zastanawiam, ale nic nie przychodzi mi do głowy.
- Nie wiem stary. Nie mam pojęcia. - Kręcę głową i zabieram ci z ręki butelkę. Nawet nie próbujesz jej zatrzymać. Twoja ręka opada.
Chowasz głowę w dłoniach.
- Dlaczego jestem taki słaby?
- Nie jesteś słaby. - odpowiadam od razu. - Nigdy nie widziałem nikogo silniejszego od ciebie. Ale każdy ma jakieś wady. A ty po prostu kochasz, to twoja jedyna słabość
Bełkoczesz coś pod nosem, ale chyba orientujesz się, że nic z tego nie zrozumiałem.
- Życie to jedno, wielkie, nie kończące się łajno. -Jestem zaskoczony, że jeszcze potrafisz składać słowa w logiczne zdania. Masz mocną głowę. - A ja nie jestem na tyle bogaty, żeby kupić sobie kalosze. Rozumiesz?
Podnosisz na mnie swoje opuchnięte, zielone oczy i czekasz na moją reakcję.
- O dziwo rozumiem. - Odpowiadam. Pociągam długi łyk z butelki, którą ci zabrałem. - Też chodzę boso.
Butelki się kończą. Nie wiem skąd masz taki zapas, ale widać i tak jest ich za mało. Pomagam ci wstać i położyć się na łóżku. Zasypiasz a ja stoję oparty o drzwi i patrzę na ciebie jeszcze chwilę. Ty nigdy mnie nie zawiodłeś, przyjacielu. I ja też cię nie zawiodę.
Wychodzę.
Czarny pegaz imieniem Obscure* stoi na tarasie. Czujnymi oczami koloru burzowych chmur obserwuje każdy mój ruch. Zarzucam plecak na ramię, a potem na drugie. Sprawdzam czy mój spiżowy miecz jest na miejscu.
Ostatnie kilka kroków biegnę i mocno odbijam się od chodnika, wskakując na grzbiet zwierzęcia. Przez chwilę żałuję, że nie jestem tak utalentowany jak dzieci wuja Posejdona, ale po chwili stwierdzam, że bycie synem Hadesa też jest nawet całkiem spoko bo można gadać z takim, przykładowo, duchem konia.
Obscure rży.
Wybacz zwracam się do niego I nie bierz tak wszystkiego do siebie.
Pegaz prowokująco prycha, ale uznaję, że mam ważniejsze sprawy do przemyślenia niż końska egzystencja. Skupiam wzrok na lesie nieopodal, a potem staram się zobaczyć cokolwiek pod powierzchnią ziemi. Widzę zawiłą plątaninę korytarzy Labiryntu i jasne światełko kilka kilometrów na wschód. Otóż, jak widać, tatuś nie widział nic dziwnego w tym, że wejście do świata umarłych jasno sobie świeci.
Z tego co wiem, śmiertelnicy opowiadają o tym jak to niby po śmierci widzi się jasne światło.
No ale ja nie bronię. Żyjcie (i umierajcie) sobie jak chcecie.
Pegaz wznosi się w niebo. Chłodny zimowy wiatr rozwiewa moje czarne włosy. Powoli zatapiam się w gwiazdach, ale nagle przypominam sobie o śledzeniu jasnego punkciku.
Jestem Savi, jestem.
Przepraszam was strasznie za tak długą nieobecność. Nie będę się tłumaczyć, ale powiem wam tylko że zaczyna być lepiej niż było. Nie jest dobrze, bo w moim słowniku nie ma takiego słowa jak "dobrze". Jest tylko "źle" i "gorzej".
W każdym bądź razie wróciłam i nigdzie się jak na razie nie ruszam. Dziękuję też za nominację do Liebster Blog Award ;) odpowiedzi postaram się dodać jutro.
Rozdział jest krótki i pewnie nie zachwyca ( ja wiem, miał być w niedzielę, ale postanowiłam, że dodam go teraz a kolejny ukarze się we wtorek ) ale nie bijcie, proszę ;-; .
Poproszę 10 komentarzy (co najmniej) ;)). Dobranoc <3
PS W tej notce nie wystąpiło imię żadnego z chłopców. Wiecie o kim była mowa?
Bede bić ile się da za długość i czas jaki musiałam wyczekiwać na kolejny rozdział !!! Rozdział jest taaaki smutny, że aż mi mina zrzedła mina podczas czytania go ;( dajcie ci szanse na rehabilitacje i oczekuje, że nie długo zawita tu kolejny rozdział - bardziej optymistyczny - i że w końcu zrobisz ICH parą (i nie wmawiaj mi, że nie wiesz o kogo mi chodzi, bo ty bardzo dobrze to wiesz xD). Więc czekam xD powodzenia w pisaniu xP ;* ;* ;*
OdpowiedzUsuńTaaak nareszcie nowy rozdział !!
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny, Savinators górą XD