Witajcie kochani! :D Powracam po ( ile to było? ze dwa tygodnie? :/ ) dość długiej w każdym bądź razie przerwie, z nowymi pokładami weny i nowymi pomysłami! Zapraszam was także na bloga którego założyłam razem z przyjaciółką ( o TVD <3 ) klik :) i........... nadal szukam szabloniarza bo jak zapewne zdążyliście zauważyć, szablony szybko mi się nudzą :/ co poradzić, ja już tak mam. Zawiodłam się ciut gdy po przyjeździe nie zobaczyłam zbyt wielu komentarzy :c ale trudno się mówi, raz na wozie raz pod wozem ;v. Nie będę płakać. Wy musieliście czekać na moją wenę, ja poczekam na komentarze :]
Enjoy!
Wesołych! Wesołych świąt! Wszystkiego najlepszego Diano! Dużo szczęścia!
Takie i inne życzenia składano jej od rana. Kiwała głową, wymuszała uśmiech. Teraz już wiedziała jak musiała się czuć Savi w urodziny. Nikt nie zauważył podkrążonych oczu, zmęczenia malującego się na twarzy. Nikt oprócz Chrisa. Snuł się za nią, od czasu do czasu zbywając Rey'a gdy go o to poprosiła.
Po jakimś czasie stwierdziła, że brzuch chyba jednak nie boli jej ze zmęczenia tylko z głodu. Dziś była kolej Savi na gotowanie obiadu. Ale brunetka nie wróciła, a nikt zapewne nie podejmie się zrobienia tego za nią.
Podeszła więc do lodówki i otworzyła ją na oścież. Wyjęła pomidory, ogórki, paprykę i inne warzywa. Posiekała je i wrzuciła na patelkę doprawiając, oraz w małym rondelku przygotowując sos. Na drugiej patelce odsmażała jakieś mięso z zamrażarki. Może nie było to jakoś bardzo wyrafinowane ale musiało wystarczyć. Wyjęła z chlebaka kilka bułek i kiedy już wszystko zrobiła, wsadziła warzywa i mięso do bułek.
- Będą kebaby? - Usłyszała głos za plecami.
- Yhm.. - mruknęła, biorąc tacę w ręce i odwracając się, przekonana, że to Chris za nią stoi.
Odwróciła się.
I owszem, osoba stojąca przed nią miała blond włosy. Blond włosy sięgające połowy pleców i absolutne zero zielonych tęczówek.
Taca wypadła z jej rąk. Blondynka o krwisto czerwonych oczach doskoczyła i złapała ją w locie. Stojąc teraz o wiele bliżej córki Afrodyty niż poprzednio, z uśmiechem wgryzła się w jednego kebaba.
- Kaleka - prychnęła, odstawiając tacę na stół i otwierając lodówkę w poszukiwaniu sosu czosnkowego.
Diana stała w miejscu z szeroko rozwartymi oczami i ustami.
- Ashley! - krzyknęła, otrząsając się. Gwałtownie zamknęła drzwi lodówki.
- Uważaj! - warknęła Ashley, odsuwając się szybko. - Strzeliłabyś mi w głowę!
- I dobrze! - odwarknęła Diana. - Co ty tu w ogóle robisz?!
- Hmm pomyślmy... - Córka Aresa udała że się zastanawia. Zaczęła wyliczać na palcach: - Jestem, żyję, oddycham, mrugam, gadam z tobą.... coś jeszcze? Hmm... A tak! Głodna jestem!
- To masz problem! Luke! - wydarła się, ale strzegący celi Ashley, syn Apollina nie zjawiał się. - LUKE!
- Nie przyjdzie. - zaśmiała się blondynka, a jej oczy błysnęły czerwienią. - Śpi.
- Yhm.. - mruknęła, biorąc tacę w ręce i odwracając się, przekonana, że to Chris za nią stoi.
Odwróciła się.
I owszem, osoba stojąca przed nią miała blond włosy. Blond włosy sięgające połowy pleców i absolutne zero zielonych tęczówek.
Taca wypadła z jej rąk. Blondynka o krwisto czerwonych oczach doskoczyła i złapała ją w locie. Stojąc teraz o wiele bliżej córki Afrodyty niż poprzednio, z uśmiechem wgryzła się w jednego kebaba.
- Kaleka - prychnęła, odstawiając tacę na stół i otwierając lodówkę w poszukiwaniu sosu czosnkowego.
Diana stała w miejscu z szeroko rozwartymi oczami i ustami.
- Ashley! - krzyknęła, otrząsając się. Gwałtownie zamknęła drzwi lodówki.
- Uważaj! - warknęła Ashley, odsuwając się szybko. - Strzeliłabyś mi w głowę!
- I dobrze! - odwarknęła Diana. - Co ty tu w ogóle robisz?!
- Hmm pomyślmy... - Córka Aresa udała że się zastanawia. Zaczęła wyliczać na palcach: - Jestem, żyję, oddycham, mrugam, gadam z tobą.... coś jeszcze? Hmm... A tak! Głodna jestem!
- To masz problem! Luke! - wydarła się, ale strzegący celi Ashley, syn Apollina nie zjawiał się. - LUKE!
- Nie przyjdzie. - zaśmiała się blondynka, a jej oczy błysnęły czerwienią. - Śpi.
- JAK TO ŚPI?! - Diana załamała ręce.
- No to jest taka czynność, podczas której masz zamknięte oczy i nie kontaktujesz ... no i czasem niektórzy chrapią... - Wytłumaczyła Ash i spojrzała na nią jak na idiotkę.
- WIEM CO TO ZNACZY SPAĆ! ALE JAK TO ON ŚPI DO CHOLERY?! - wydarła się blondynka.
Do kuchni wpadł Chris.
- Co tu się... - zaczął ale spostrzegł Ashley siedzącą przy stole. - O Ash, już wyszłaś! - ucieszył się i podszedł do dziewczyny łapiąc ją w tali, przyciągnął do siebie i pocałował w usta.
Diana nie wiedziała o co chodzi, ale po chwili zrozumiała. Przez to całe zamieszanie z Savi i Chrisem, zupełnie zapomniała, że chłopak jest z Ashley. Odchrząknęła znacząco. Blondyn odsunął się od dziewczyny i uśmiechnął nieśmiało.
- Ty wiedziałeś, że ona wychodzi? - Chris potaknął. - A czemu ja nie?
- Bo nie pytałaś. - wzruszył ramionami.
Diana uśmiechnęła się słodko i szybko zabrała tacę z kebabami.
- Zrobiłam je dla nas, ale skoro Ashley wróciła to może ona ci coś upichci. - zaśmiała się i wycofała z pomieszczenia. Weszła po schodach na korytarz, a potem do swojego pokoju. Usiadła na łóżku i zaczęła jeść, choć apetyt zniknął.
Zrobiło jej się niedobrze gdy zobaczyła jak ta dwójka się całuje.
Nie to że była zazdrosna! Oni po prostu do siebie nie pasowali.
"A kto do niego pasuje, skoro nie Ashley?" - zapytał głos w jej głowie.
Odpowiedź była oczywista.
Savi. - powiedziała na głos.
***
Otworzyłam oczy i przeciągnęłam się, zauważając że po raz pierwszy od kilku dni się wyspałam. Po raz pierwszy nie męczyły mnie koszmary. Nagle ktoś zapukał a ja próbując wstać, zaplątałam się w kołdrę i stoczyłam z łóżka.
- Savi! - usłyszałam za sobą dziewczęcy głos - O Boże, co ci jest?!
Ktoś do mnie podbiegł i pomógł wstać.
- Nic.. Ja tylko tak sobie... penetrowałam podłogę. - odparłam i spojrzałam na dziewczynę podtrzymującą mnie za łokieć. Była ode mnie o głowę niższa, ale chwyt miała mocny. Była jakoś dziwnie znajoma.
- Aha.. - spojrzała na mnie dziwnie. - I co, podłoga w porządku?
- Eee tak... jest krzywa i brudna, tak jak podejrzewałam.
Blondynka pokiwała głową i wskazała mi żebym usiadła na łóżku. Tak też zrobiłam.
- Weszłam tu dziś rano.. - zaczęła opowiadać. - A ty leżałaś nieprzytomna, w połowie na łóżku. Wtargałam cię na nie i ... - spojrzała na mnie a jej oczy zrobiły się wielkości spodków od filiżanek. Przez chwilę przypominała Steave'a.
Zatoczyła palcem wokół swojej twarzy.
- Ty tak zawsze masz, czy...? - spytała cicho.
Podbiegłam do lustra. Moje tęczówki były czarne a białka czerwone.
- Eee.. mam zapalenie spojówek. - odparłam starając się zabrzmieć przekonująco. Widoczność zasłoniła mi czerwona mgła. - Przepraszam cię na chwilę!
Rzuciłam się do drzwi i wybiegłam na korytarz, mijając zaskoczoną blondynkę. Wpadłam do łazienki i przekręciłam za sobą klucz w drzwiach. Podeszłam do lustra.
Byłam nienaturalnie blada, moje oczy były dziwne. Czerwona mgła nie znikała.
Usłyszałam głosy w głowie. Moje ruchy stały się szybsze, mimo że kończyny bolały tak, że ledwo się poruszałam.
- Dość! - warknęłam i przywaliłam w lustro pięścią. Odłamki szkła zraniły mnie w rękę. Mgła zniknęła a moje oczy powoli znów stawały się błękitne. - Pieprzyć siedem lat pecha.. - mruknęłam pod nosem i wyszłam z łazienki.
Blondynka siedziała na moim łóżku, uważnie mi się przyglądając gdy weszłam do pokoju. Natychmiast do mnie podbiegła.
- Krwawisz! - Spojrzała na mnie oskarżycielsko.
- Wcale nie. - Schowałam rękę za plecami. Chwyciłam jakąś bluzkę z oparcia krzesła i owinęłam nią dłoń. - Widzisz? Nic mi nie jest.
- Dziwnie się zachowujesz.
- Nie znasz mnie. Spytaj kogo chcesz, nie zachowuję się dziwnie. - minęłam ją i wyjęłam z torby czarne rurki i za dużą, męską koszulkę z nadrukiem. Schyliłam się i wyciągnęłam spod łóżka glany.
- Kiedyś taka nie byłaś. - mruknęła ale i tak słyszałam.
- Kiedyś? - spojrzałam na nią pytająco. Zamieszała się. Przyjrzałam jej się uważniej. Blond włosy, brązowe oczy, nieśmiały uśmiech. Nagle wszystko wróciło. - Kiedyś miałam siedem lat. - warknęłam, odwracając wzrok.
- Pamiętasz? - Głos jej się załamał.
- Tak - fuknęłam nie patrząc na nią - Wyjdź.
- Ale..
- Powiedziałam wyjdź! - warknęłam.
Czerwona mgła wróciła. Izzy szybko opuściła pokój, cicho zamykając za sobą drzwi. Kiedy zostałam sama osunęłam się po ścianie. Kiedy wreszcie gniew zniknął spojrzałam na rękę owiniętą starą koszulką. Odwinęłam ją i spojrzałam na ranę. Wyjęłam odłamki szkła i zdrową ręką szybko przeszukałam torbę, wyjmując z niej rolkę bandażu i plaster. Opatrzyłam skaleczenie i przebrałam się w naszykowane wcześniej ciuchy. Rozczesałam włosy i związałam je w warkocza.
Postanowiłam się przewietrzyć. Nie biorąc ze sobą kurtki ani nawet bluzy ruszyłam po schodach na dół. Staruszka siedząca za ladą dziwnie na mnie spojrzała. Warknęłam jakieś debilne "dzień dobry" czy coś w tym rodzaju i wyszłam przed budynek, nie czekając na odpowiedź.
Wsadziłam ręce w kieszenie i ze zdziwieniem stwierdziłam, że pomimo padającego śniegu jest mi ciepło. Płatki śniegu jakby topniały chwilę przed zetknięciem z moją skórą. Kiedy przechodziłam obok cmentarza uderzyła mnie myśl, żeby odwiedzić Steave'a, ale szybko się jej pozbyłam. Nie potrzebna mi teraz jego paplanina. Poszłam dalej. Zatrzymałam się dopiero obok jakiejś wolnej ławki. Usiadłam na jej oparciu i pochyliłam się opierając łokcie na kolanach. Nie wiem ile tak siedziałam. Może godzinę, dwie... Normalny człowiek już dawno by zamarzł.
- Tak bardzo chcesz się rozchorować? - zapytał jakiś wesoły głos za moim plecami. Po chwili jego właściciel dosiadł się do mnie a ja nadal nie odwracając się kątem oka dostrzegłam czerwony lok.
- Sus. - odparłam, udając że nie słyszałam jej pytania.
- Chcesz? - zapytała, podsuwając mi pod nos butelkę piwa. Spojrzałam na nią zdziwiona ale wzięłam piwo. Napiłam się, nawet nie krzywiąc się gdy obrzydliwa ciecz spłynęła mi do gardła. Obracałam flaszkę w dłoniach patrząc przed siebie. - Co taka zamyślona? - wybełkotała Sus.
Zaczęłam się zastanawiać ile już wypiła i w myślach pogratulowałam sobie odebrania jej butelki.
- Nie jestem zamyślona. - zaprzeczyłam, znów się wyłączając.
- Jesteś.
- Nie! - fuknęłam. Co miałam jej powiedzieć? Sama nie wiedziałam co się ze mną dzieje.
Dziewczyna również się zamyśliła.
- A ładny chociaż jest? - spytała po chwili.
- Co? - Spojrzałam na nią bacznie i pociągnęłam łyk piwa.
- No ten o którym myślisz. - zaśmiała się.
Moje brwi powędrowały do góry. Przejrzała mnie.
- Zależy jak dla kogo. - odparłam wymijająco, mając nadzieję że odpuści.
- A jak dla ciebie? - brnęła dalej.
- Muszę już iść. Do zobaczenia Sus. - warknęłam i wstałam z ławki.
- A oddasz mi piwo? - krzyknęła za mną dziewczyna, gdy odeszłam już kilka metrów.
- Nie. - burknęłam.
Jeszcze będzie mi potrzebne - dodałam w myślach.
***
Siedział z nią na kanapie w jej pokoju. Ona tuliła się do niego od dobrych dwóch godzin i zawzięcie o czymś opowiadała. On myślami był gdzie indziej.
- Ashley, rozumiem że się stęskniłaś ale mnie przyduszasz. - westchnął, przenosząc wzrok na dziewczynę. Powoli miał jej dosyć.
Zignorowała jego słowa i trajkotała dalej.
- Muszę się przewietrzyć. - warknął zirytowany i zatrzasnął za sobą drzwi, zostawiając zaskoczoną blondynkę samą.
Wyszedł z Siedziby, ominął zabezpieczenia i ruszył na zatłoczone ulice Nowego Yorku. Myślał o tym co poczuł gdy zobaczył dziś swoją dziewczynę.
Cóż, na początku się ucieszył.
Gdy ją pocałował przestał się cieszyć.
Wkurzały go jej czerwone tęczówki które nie były niebieskie.
I włosy bez chociażby jednego czarnego refleksu.
Jej kolorowe ciuchy i lekkie buty, niebędące glanami więc nie wiedział kiedy się zbliżała.
I to że zamiast choć troszkę na niego zwyzywać tylko by się przytulała.
Ale była jeszcze jedna rzecz, która irytowała go najbardziej.
To nie była Savi.
***
*Miałam dodać jeszcze jedną rzecz ale się powstrzymałam :D
Postaram się dodać nowy rozdział w jak najkrótszym czasie ;*
Mam nadzieję, że ten się podobał, że zrozumieliście o co chodziło w zamyśleniu Savi i że skomentujecie tę notkę :D
- No to jest taka czynność, podczas której masz zamknięte oczy i nie kontaktujesz ... no i czasem niektórzy chrapią... - Wytłumaczyła Ash i spojrzała na nią jak na idiotkę.
- WIEM CO TO ZNACZY SPAĆ! ALE JAK TO ON ŚPI DO CHOLERY?! - wydarła się blondynka.
Do kuchni wpadł Chris.
- Co tu się... - zaczął ale spostrzegł Ashley siedzącą przy stole. - O Ash, już wyszłaś! - ucieszył się i podszedł do dziewczyny łapiąc ją w tali, przyciągnął do siebie i pocałował w usta.
Diana nie wiedziała o co chodzi, ale po chwili zrozumiała. Przez to całe zamieszanie z Savi i Chrisem, zupełnie zapomniała, że chłopak jest z Ashley. Odchrząknęła znacząco. Blondyn odsunął się od dziewczyny i uśmiechnął nieśmiało.
- Ty wiedziałeś, że ona wychodzi? - Chris potaknął. - A czemu ja nie?
- Bo nie pytałaś. - wzruszył ramionami.
Diana uśmiechnęła się słodko i szybko zabrała tacę z kebabami.
- Zrobiłam je dla nas, ale skoro Ashley wróciła to może ona ci coś upichci. - zaśmiała się i wycofała z pomieszczenia. Weszła po schodach na korytarz, a potem do swojego pokoju. Usiadła na łóżku i zaczęła jeść, choć apetyt zniknął.
Zrobiło jej się niedobrze gdy zobaczyła jak ta dwójka się całuje.
Nie to że była zazdrosna! Oni po prostu do siebie nie pasowali.
"A kto do niego pasuje, skoro nie Ashley?" - zapytał głos w jej głowie.
Odpowiedź była oczywista.
Savi. - powiedziała na głos.
***
Otworzyłam oczy i przeciągnęłam się, zauważając że po raz pierwszy od kilku dni się wyspałam. Po raz pierwszy nie męczyły mnie koszmary. Nagle ktoś zapukał a ja próbując wstać, zaplątałam się w kołdrę i stoczyłam z łóżka.
- Savi! - usłyszałam za sobą dziewczęcy głos - O Boże, co ci jest?!
Ktoś do mnie podbiegł i pomógł wstać.
- Nic.. Ja tylko tak sobie... penetrowałam podłogę. - odparłam i spojrzałam na dziewczynę podtrzymującą mnie za łokieć. Była ode mnie o głowę niższa, ale chwyt miała mocny. Była jakoś dziwnie znajoma.
- Aha.. - spojrzała na mnie dziwnie. - I co, podłoga w porządku?
- Eee tak... jest krzywa i brudna, tak jak podejrzewałam.
Blondynka pokiwała głową i wskazała mi żebym usiadła na łóżku. Tak też zrobiłam.
- Weszłam tu dziś rano.. - zaczęła opowiadać. - A ty leżałaś nieprzytomna, w połowie na łóżku. Wtargałam cię na nie i ... - spojrzała na mnie a jej oczy zrobiły się wielkości spodków od filiżanek. Przez chwilę przypominała Steave'a.
Zatoczyła palcem wokół swojej twarzy.
- Ty tak zawsze masz, czy...? - spytała cicho.
Podbiegłam do lustra. Moje tęczówki były czarne a białka czerwone.
- Eee.. mam zapalenie spojówek. - odparłam starając się zabrzmieć przekonująco. Widoczność zasłoniła mi czerwona mgła. - Przepraszam cię na chwilę!
Rzuciłam się do drzwi i wybiegłam na korytarz, mijając zaskoczoną blondynkę. Wpadłam do łazienki i przekręciłam za sobą klucz w drzwiach. Podeszłam do lustra.
Byłam nienaturalnie blada, moje oczy były dziwne. Czerwona mgła nie znikała.
Usłyszałam głosy w głowie. Moje ruchy stały się szybsze, mimo że kończyny bolały tak, że ledwo się poruszałam.
- Dość! - warknęłam i przywaliłam w lustro pięścią. Odłamki szkła zraniły mnie w rękę. Mgła zniknęła a moje oczy powoli znów stawały się błękitne. - Pieprzyć siedem lat pecha.. - mruknęłam pod nosem i wyszłam z łazienki.
Blondynka siedziała na moim łóżku, uważnie mi się przyglądając gdy weszłam do pokoju. Natychmiast do mnie podbiegła.
- Krwawisz! - Spojrzała na mnie oskarżycielsko.
- Wcale nie. - Schowałam rękę za plecami. Chwyciłam jakąś bluzkę z oparcia krzesła i owinęłam nią dłoń. - Widzisz? Nic mi nie jest.
- Dziwnie się zachowujesz.
- Nie znasz mnie. Spytaj kogo chcesz, nie zachowuję się dziwnie. - minęłam ją i wyjęłam z torby czarne rurki i za dużą, męską koszulkę z nadrukiem. Schyliłam się i wyciągnęłam spod łóżka glany.
- Kiedyś taka nie byłaś. - mruknęła ale i tak słyszałam.
- Kiedyś? - spojrzałam na nią pytająco. Zamieszała się. Przyjrzałam jej się uważniej. Blond włosy, brązowe oczy, nieśmiały uśmiech. Nagle wszystko wróciło. - Kiedyś miałam siedem lat. - warknęłam, odwracając wzrok.
- Pamiętasz? - Głos jej się załamał.
- Tak - fuknęłam nie patrząc na nią - Wyjdź.
- Ale..
- Powiedziałam wyjdź! - warknęłam.
Czerwona mgła wróciła. Izzy szybko opuściła pokój, cicho zamykając za sobą drzwi. Kiedy zostałam sama osunęłam się po ścianie. Kiedy wreszcie gniew zniknął spojrzałam na rękę owiniętą starą koszulką. Odwinęłam ją i spojrzałam na ranę. Wyjęłam odłamki szkła i zdrową ręką szybko przeszukałam torbę, wyjmując z niej rolkę bandażu i plaster. Opatrzyłam skaleczenie i przebrałam się w naszykowane wcześniej ciuchy. Rozczesałam włosy i związałam je w warkocza.
Postanowiłam się przewietrzyć. Nie biorąc ze sobą kurtki ani nawet bluzy ruszyłam po schodach na dół. Staruszka siedząca za ladą dziwnie na mnie spojrzała. Warknęłam jakieś debilne "dzień dobry" czy coś w tym rodzaju i wyszłam przed budynek, nie czekając na odpowiedź.
Wsadziłam ręce w kieszenie i ze zdziwieniem stwierdziłam, że pomimo padającego śniegu jest mi ciepło. Płatki śniegu jakby topniały chwilę przed zetknięciem z moją skórą. Kiedy przechodziłam obok cmentarza uderzyła mnie myśl, żeby odwiedzić Steave'a, ale szybko się jej pozbyłam. Nie potrzebna mi teraz jego paplanina. Poszłam dalej. Zatrzymałam się dopiero obok jakiejś wolnej ławki. Usiadłam na jej oparciu i pochyliłam się opierając łokcie na kolanach. Nie wiem ile tak siedziałam. Może godzinę, dwie... Normalny człowiek już dawno by zamarzł.
- Tak bardzo chcesz się rozchorować? - zapytał jakiś wesoły głos za moim plecami. Po chwili jego właściciel dosiadł się do mnie a ja nadal nie odwracając się kątem oka dostrzegłam czerwony lok.
- Sus. - odparłam, udając że nie słyszałam jej pytania.
- Chcesz? - zapytała, podsuwając mi pod nos butelkę piwa. Spojrzałam na nią zdziwiona ale wzięłam piwo. Napiłam się, nawet nie krzywiąc się gdy obrzydliwa ciecz spłynęła mi do gardła. Obracałam flaszkę w dłoniach patrząc przed siebie. - Co taka zamyślona? - wybełkotała Sus.
Zaczęłam się zastanawiać ile już wypiła i w myślach pogratulowałam sobie odebrania jej butelki.
- Nie jestem zamyślona. - zaprzeczyłam, znów się wyłączając.
- Jesteś.
- Nie! - fuknęłam. Co miałam jej powiedzieć? Sama nie wiedziałam co się ze mną dzieje.
Dziewczyna również się zamyśliła.
- A ładny chociaż jest? - spytała po chwili.
- Co? - Spojrzałam na nią bacznie i pociągnęłam łyk piwa.
- No ten o którym myślisz. - zaśmiała się.
Moje brwi powędrowały do góry. Przejrzała mnie.
- Zależy jak dla kogo. - odparłam wymijająco, mając nadzieję że odpuści.
- A jak dla ciebie? - brnęła dalej.
- Muszę już iść. Do zobaczenia Sus. - warknęłam i wstałam z ławki.
- A oddasz mi piwo? - krzyknęła za mną dziewczyna, gdy odeszłam już kilka metrów.
- Nie. - burknęłam.
Jeszcze będzie mi potrzebne - dodałam w myślach.
***
Siedział z nią na kanapie w jej pokoju. Ona tuliła się do niego od dobrych dwóch godzin i zawzięcie o czymś opowiadała. On myślami był gdzie indziej.
- Ashley, rozumiem że się stęskniłaś ale mnie przyduszasz. - westchnął, przenosząc wzrok na dziewczynę. Powoli miał jej dosyć.
Zignorowała jego słowa i trajkotała dalej.
- Muszę się przewietrzyć. - warknął zirytowany i zatrzasnął za sobą drzwi, zostawiając zaskoczoną blondynkę samą.
Wyszedł z Siedziby, ominął zabezpieczenia i ruszył na zatłoczone ulice Nowego Yorku. Myślał o tym co poczuł gdy zobaczył dziś swoją dziewczynę.
Cóż, na początku się ucieszył.
Gdy ją pocałował przestał się cieszyć.
Wkurzały go jej czerwone tęczówki które nie były niebieskie.
I włosy bez chociażby jednego czarnego refleksu.
Jej kolorowe ciuchy i lekkie buty, niebędące glanami więc nie wiedział kiedy się zbliżała.
I to że zamiast choć troszkę na niego zwyzywać tylko by się przytulała.
Ale była jeszcze jedna rzecz, która irytowała go najbardziej.
To nie była Savi.
***
*Miałam dodać jeszcze jedną rzecz ale się powstrzymałam :D
Postaram się dodać nowy rozdział w jak najkrótszym czasie ;*
Mam nadzieję, że ten się podobał, że zrozumieliście o co chodziło w zamyśleniu Savi i że skomentujecie tę notkę :D
PS Dziękuję za ponad 4300 wyświetleń <3
Przepraszam za długą nieobecność, ale byłam na wakacjach. Nadrabiam komentarz teraz, chociaż nie będzie zbyt długi, bo pisany z telefonu.
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz, jak się ucieszyłam, kiedy weszłam na bloga i zobaczyłam kolejny rozdział! Już myślałam, że zrobisz tak, jak większość blogerek - brak chęci do pisania, złudzenie się tematem i koniec historii. Mile mnie zaskoczyłaś.
Nie będę komentować każdego wątku po kolei, bo nie mam warunków, ale wiedz, że odwaliłaś kawał dobrej roboty.
Chylę czoła,
Elliott (z telefonu ciężko się loguje).
YEAH, I'M BACK
OdpowiedzUsuńByłam na wakacjach, także tego.. no
Komentuje dopiero teraz, ale zawsze coś.
LALALALALALACHRISMABYĆZSAVILALALALALAASHLEYTRZEBAZAMKNĄĆWPIWNICYLALAALALALA
Tak sobie tylko nucę, nie przejmuj się :3
Moje shipperskie feels >>>>>
Trzeba wymyślić nazwę parringowi SavixChris!
Chavi? Nie brzmi tak źle, więc wydaje mi się że może być.
No więc #CHAVIFOREVA *dodaje do listy shippowanych parringów*
Mogę zacząć już planować ich ślub? haha
Ten Chris to jest taki dhdjekshsl
Od początku mi się wydawał fajny, ja ci to mówię!
A co do Diany... Chyba zaczynam się do niej przekonywać :3
A reakcja Savi na spotkanie Izzy? Boska!
Oto mi właśnie chodziło! xD
Sus, to chyba czyta w myślach lmao
Savi weź, ogarnijta się! Wracaj do Chrisa, skop mu tyłek a potem pocałuj i będzie po sprawie xD
Rozdział naprawdę mi się spodobał i cieszę się, że nadal piszesz tą historię.
Masz talent i nie waż mi się nawet tego kończyć! Bo naślę do twojego domu szkielety i będą cię budzić, tańcząc przy dupstepie. Tak uprzedzam ^^
Także, weny i niebieskiego jedzenia.
Enjoy! ♥
P.S Dodałam nowy rozdział i byłoby miło jakbyś go przeczytała c:
http://ucieczka-od-rzeczywistosci.blogspot.com/
Czadowy rozdział. Wkurzyło mnie na początku zachowanie Chrisa. jak on mógł. Równie dziwne jest zachowanie Savi. Nie mogę się już doczekać next. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń/Vivian
Bogowie jestem okropna ;;
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że nie komentowałam, ale mój komputer, w ogóle Google odmawiali współpracy ;;
I ogółem to daję Savi jeden rozdział na pocałowanie Chrisa, bo ich szipuję prawie tak jak siebie i Simona ><
Halo, halo i przepraszam za moje słownictwo ale muszę w końcu to napisać...
ASHLEY TO SUKA JAKICH MAŁO HA!
Haha, wydarłam się tak, że całe osiedle mnie chyba słyszało .o.
No nic, w każdym bądź razie wystraszyłam się jak cholera tym co się dzieje Savi ;;
Plz pisz dalej, bo moje serduszko się zaraz rozpadnie </3
A i btw wiesz, że podobno jestem córką Venus? Help ;;
Usuń