Chodziłam po mieście bez konkretnego celu. Obdarzałam ludzi kpiącym spojrzeniem. Rozchlapywałam wodę z kałuży gdy tylko jakieś dzieci chciały się w niej pobawić. Straszyłam gołębie. Innymi słowy uprzykrzałam nowojorczykom życie tak bardzo że zainteresował się mną strażnik pokoju. Podszedł do mnie w tym swoim śmiesznym mundurku i zaczął mnie pouczać. Chciał żebym pokazała mu dowód, gdy zobaczył butelkę. Powiedziałam że nie mam, a kiedy spytał dlaczego, odparłam że tak na prawdę jestem kosmitką tak starą że mój wiek nie zmieścił by się na dowodzie i że aby się zmieścił potrzebowałabym dokumentu długiego jak rolka papieru toaletowego. Po czym zaśmiałam mu się w twarz i pociągnęłam z gwinta sporawy łyk. Zaczął mnie gonić ale przestał gdy wskoczyłam do stawu. Trzeba było to widzieć bo jego mina była bezcenna.
A mnie wreszcie zrobiło się zimno.
Wypłynęłam na powierzchnię i wzdrygnęłam się. Byłam zahartowana, fakt, ale w samej bluzce do stawu w środku zimy? Nie mam pojęcia co się ze mną dzieje.
Podpłynęłam do brzegu i usiadłam pod drzewem nieopodal. Moje oczy znów zasnuła czerwona mgła, co jak zaobserwowałam zaczęło zdarzać mi się coraz częściej. Tym razem jednak się nie opierałam. Zamknęłam oczy i poczułam jak moje ciało wypełnia przyjemne ciepło. Czułam jak zasypuje mnie śnieg, ale nie zwracałam na to uwagi. Było mi tak przyjemnie, jak jeszcze nigdy w życiu.
***
Przeszedł obok galerii, cmentarza i koło ławki na której spała jakaś prawdopodobnie pijana, ruda dziewczyna. Spotkał wściekłego policjanta który narzekał na staw (?) i chciał mu wlepić mandat za samo nie noszenie ze sobą dowodu tożsamości choć wcale nie zrobił nic nielegalnego. No chyba że za nielegalne uznamy przechadzanie się ulicą w środku dnia. Tak, to faktycznie jest przerażające przestępstwo.
Doszedł nad staw i usiadł na brzegu opierając się plecami o spory kamień. Siedział w tak ciężkiej ciszy, że aż uszy bolały. Nie miał z kim rozmawiać ale chyba tego właśnie potrzebował.
Odpocząć od ludzi.
O tak. To jest to. - uśmiechnął się pod nosem.
Nagle usłyszał plusk i zobaczył kotarę ciemnych włosów wynurzających się spod wody. Obserwował jak zaczarowany gdy dziewczyna łapała oddech i podpływała do brzegu. Było w niej coś tak, coś tak znajomego... ale co?
Dziewczyna wyszła na brzeg i usiadła pod drzewem zamykając oczy.
Czy ona nie wie że może zamarznąć? - spytał sam siebie w myślach, podnosząc się z ziemi i podchodząc do mogło by się wydawać, nieprzytomnej dziewczyny.
Pierwszym co zwróciło jego uwagę były glany. Drugim, ciemny strój. Trzecim, brak kurtki ani nawet bluzy co raziło po oczach głupotą. Gdy delikatnym ruchem odgarnął jej włosy z twarzy był już pewien.
- Idiotka. - burknął zirytowany i prędko zdjął bluzę aby okryć nią brunetkę. Po chwili usiadł obok niej i przytulił ją do siebie, modląc się po kolei do każdego z bogów aby nic jej nie było.
Po kilkunastu minutach lekko się poruszyła a chłopak wstrzymał oddech. Po kolejnych kilku chwilach otworzyła oczy i z trudem zamrugała.
- Savi? - spytał wpatrując się w nią jak w obrazek. - Jak się czujesz?
Dziewczyna jęknęła i przetarła oczy.
- Do dupy. - warknęła i ciaśniej owinęła się bluzą chłopaka.
- Możesz mieć pretensje tylko do siebie. - mruknął tonem filozofa i przytulił ją mocniej. Potulnie wtuliła się w jego tors, ale jak widać nie zamierzała kończyć dyskusji.
- I do Sus, i do gościa w mundurku i do tej cholernej butelki... - zaczęła wymieniać.
Zaśmiał się i oparł głowę o pień drzewa za nimi.
Był taki szczęśliwy. Jeśli po tym co się stało wykłócała się o takie błahostki to nic jej nie było.
- Zamknij się już. - zaśmiał się, ale gdy nie usłyszał odpowiedzi niespokojnie spojrzał w jej stronę.
Wpatrywała się w taflę wody wzrokiem zimniejszym od śniegu. Promieniowała jakąś taką dziwną aurą, powietrze wokół niej wydawało się gęstnieć a jej oczy znów przybrały wygląd taki jak w noc świąteczną.
- Chris - odezwała się cicho nadal patrząc na staw. - Ja nic nie widzę.
- Co? - przestraszył się.
- Nic a nic. - pokręciła głową, roniąc kilka łez. - Co się dzieje?
Westchnął ciężko.
- Nie wiem. - pomógł jej wstać. - Zabiorę cię do Siedziby, tam będą wiedzieli co robić.
Delikatnie złapał jej rękę ale nie dała mu się poprowadzić, wyrywając dłoń z uścisku. Kiedy spróbował ponownie, cofnęła się o krok.
- Zabierz mnie do niego! On mi pomoże! - krzyknęła.
- Jaki "on"?
- Mówił że tak będzie! - krzyknęła znów się cofając, choć po jej minie widział że nadal miała ciemność przed oczami. - Wszyscy jesteście wrogami! Nie chcecie, żeby wam pomógł!
Spróbował ją przytulić ale wyrwała się.
- Zostaw mnie! - załkała, a jej niewidome oczy ciosały błyskawice.
Ziemia pod ich stopami niebezpiecznie się zatrzęsła.
- Musisz się uspokoić! - krzyknął zagłuszając grzmienie pękającej powierzchni.
- Nic nie muszę! - warknęła. Otoczyła ją czerwona mgła.
Powietrze zrobiło się cięższe. Mgła otoczyła obojga, oddzielając ich od świata. O ich twarze zaczął dudnić rzęsisty deszcz, zastępując śnieg który jeszcze chwilę temu tak spokojnie padał.
Blondyn przestraszył się nie na żarty.
Zrobił jedyne co wydawało mu się w tej sytuacji właściwie. Podbiegł do niej, złapał w ramiona i czule pocałował. A gdy się od siebie oderwali spojrzała na niego tymi niebieskimi oczami i wiedział że postąpił słusznie. Choćby miała go za to w przyszłości zabić, cieszył się. Nie tylko z tego że prawdopodobnie właśnie uratował im obojgu życie
A właśnie w tej samej chwili, pewna blondynka wypłakiwała swoje krwisto czerwone oczy siedząc w sypialni, zamknięta na cztery spusty przez siebie samą. Kiedy rzuciła butem obraz iryfonu rozmazał się a podeszwa zostawiła na ścianie ślad, bardzo podobny do tego który znaczył teraz jej rozdarte serce.
***
I jak wam się podoba? :D Rozdział jest krótki, prawda, ale taki właśnie ma być.
Odkąd wycofałam zasadę komentowania mało kto to robi. Tak więc zasada powraca. Nie obiecuję jednak że gdy wybije 7 komentarzy ja od razu wstawię rozdział. Może minąć pół dnia, dzień, dwa ale rozdział będzie długi bo pisanie napędzała myśl że mam dla kogo pisać.
Proszę was bardzo o szczerą opinię :)
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
SIEDEM KOMENTARZY = NEXT
PS Wybacz mi proszę, Jajko kochane że tak nagle przestałam pisać ale
mieszkam na tak cholernym zadupiu że wystarczy malutki deszczyk a mnie
nagle brakuje prądu :C ten rozdział jest dla ciebie <3
Pozdrawiam wszystkich Chavinators x3