- Dokąd mnie prowadzisz? - burknęłam. Szłam za ojcem, ciemnym korytarzem. Na ścianach połyskiwało światło pochodni. Jeden ze strażników idących za mną, trzymał ostrze miecza pomiędzy moimi łopatkami, popędzając mnie do przodu.
- Powinnaś być mi wdzięczna. Opóźniam rozprawę. - odburknął, tonem równie chłodnym co mój.
Gwałtownie przystanęłam. Poczułam jak miecz wbija się w moje plecy, by po chwili cofnąć się, gdy zaskoczony pomagier zorientował się co się stało.
- Nie widzę takiej potrzeby. - Skrzyżowałam ręce na piersi.
- Tak ci spieszno na Pola? - zaśmiał się Hades.
Mówiłam! Wiedziałam!
- Więc od razu zakładasz, że tam trafię?
Nadal stałam w miejscu, o czym przypominał mi miecz boleśnie wbijający się w moje plecy. Strażnik położył mi dłoń na ramieniu i popchnął do przodu. Gwałtownie odwróciłam się w jego stronę, wykręcając mu rękę, której nie zdążył zabrać. Przycisnęłam go twarzą do ściany, nim ktokolwiek zdążył zareagować. W lewej dłoni trzymałam jego broń.
- Nigdy. Mnie. Nie. Dotykaj. Śmieciu. - warknęłam, z każdym słowem mocniej przyciskając go do ściany. Jęknął, a ja nachyliłam się nad nim. - Tak jakby, przed chwilą mnie zabili, więc nie mam dobrego humoru.
- Przepraszam. Przepraszam! - Puściłam go i wsunęłam jego miecz za pasek, czarnych porozdzieranych rurek które miałam na sobie. - Ej! A mój miecz?!
Posłałam mu mrożące krew w żyłach spojrzenie, a on uniósł ręce do góry.
- Nic nie mówiłem.
- Tak myślałam. - burknęłam i spojrzałam wreszcie na ojca, o którym tak jakby chwilowo zapomniałam. Podpierał się ręką ściany i krztusił się ze śmiechu. Uniosłam brwi. Hades szybko się opamiętał i wskazał palcem na rudowłosego strażnika. Rudowłosego?
A tak. Idiota zdjął hełm, bo ze strachu chyba zbyt mocno się spocił. Teraz nerwowo odgarniał z czoła posklejane, rude kosmyki.
- Nie zadzieraj z moją córką, Weasley patałachu. - Pan Podziemia... hahahah, przepraszam. Nie mogę go tak nazywać, widząc jak usilnie próbuje zachować powagę. Kąciki jego ust, niebezpiecznie unosiły się do góry gdy mówił, a w jego oczach czaił się szalony błysk. Wyglądał jak dziecko, które spędziło noc w zabawkowym, a rano, gdy ponownie otworzono sklep, nie pozwolono mu zostać ani zabrać nic ze sobą. Czy ja też tak wyglądałam?
Po chwili westchnął głęboko i trochę się opamiętał. Ruszył dalej, ciemnym korytarzem. Zrównałam z nim swój krok. Co chwilę rzucałam mu ukradkowe spojrzenia, ale udawał, że ich nie widzi. Uporczywie wpatrywał się w mrok tunelu, bo właściwie, tak właśnie zaczął wyglądać korytarz.
- Gdzie idziemy? - spytałam niby od niechcenia, choć w środku gotowałam się ze złości. Czułam na karku ciepły i wilgotny oddech rudego, co wcale nie poprawiało mi humoru.
- Szczerze? - zapytał Hades radośnie.
- No.
- Nie mam pojęcia! - Uśmiechnął się, jakby właśnie oznajmiał, że kupił mi lody truskawkowe, bo czekoladowych nie było. Trochę z powagą, trochę z zmieszaniem i... wydawało mi się że dostrzegłam w jego oczach także rozbawienie. Zgubił się we własnym pałacu i jeszcze go to bawiło.
Dyszenie na moim karku dało się odczuć coraz wyraźniej. Gdy poczułam na szyi coś mokrego i jednocześnie ciepłego, odwróciłam się błyskawicznie.
- Odpierdol się rudy! - warknęłam, wskazując palcem przed siebie. Prosto na podskakującą radośnie, czarną i włochatą, klatkę piersiową.
Spojrzałam odrobinę wyżej, a na mój nos spadła kolejna wielka kropla śliny.
- Nie no, to już jest przegięcie! - wybuchłam. - Jestem tu od pół godziny i już mam dosyć!
Hades pociągnął mnie za ramię, tak, że prawie upadłam na plecy, jednak w ostatniej chwili zręcznie przekręciłam się o sto osiemdziesiąt stopni. Potruchtałam kilka kroków, nadal schylona, aż udało mi się odzyskać równowagę.
- To - wskazał kciukiem za siebie. Za nami nadal kroczył ogromny pies. - jest Lily. Przyzwyczaisz się.
- Słucham?
Korytarz skończył się i weszliśmy do wielkiej sali, oświetlonej ogromnym kominkiem i milionami pochodni. Zaczęłam się zastanawiać, czy grecy to faktycznie byli tacy tępi, czy po prostu nie chciało im się bulić za prąd. Uznałam że zastanowię się nad tym później. O ile w ogóle będzie jakieś "później". Z tatusiem to nigdy nic nie wiadomo.
Wyobraźcie sobie Hadesa. Widzicie go? Burza czarnych, przydługich włosów, ciemne, prawie że czarne oczy. Ciemna powiewająca szata, a pod spodem różowa satynowa piżamka w misie.
Parsknęłam śmiechem.
Okay, nie ma takiej piżamy, ale nie zdziwiłabym się, gdyby miał.
No i jak już go widzicie, to wyobraźcie sobie, że te jego ciemne włosy zaczynają się palić, a on faktycznie ma taką piżamę na sobie.
Już?
Spytacie co to da?
Nic, ale nie mogłam się powstrzymać. Ponownie parsknęłam śmiechem, a Hades rzucił mi karcące spojrzenie, ale nic nie powiedział. I wtedy przypomniało mi się, jak kiedyś rozmawiał ze mną, w mojej głowie. Czyżby właśnie znowu to zrobił? Mam nadzieję, że nie.
Dupek.
- O własnym ojcu tak? - Oburzył się.
Świnia.
- Przestań!
Własnego mózgu nie masz, to w moim siedzisz?
- Koniec! Masz przestać natychmiast!
Dobra, faktycznie.
Doskonale wiedziałam, że stąpam po kruchym lodzie, ale jakoś tak nie potrafiłam brać tego gościa na poważnie. Z moich ust nie znikał chytry uśmieszek.
Nagle, centralnie przede mną, wyrosła jakby z ziemi ( a może? ) kobieta o złotych oczach. Może nie były złote, ale koloru tak intensywnego miodu, że nieomal błyszczały złotem. Miała długie, ciemno brązowe loki, upięte w wysokiego, luźnego kucyka. Na jej zgrabnym ciele, ciasno opinała się szmaragdowo-bordowa suknia do ziemi, z gorsetem przeplatanym z przodu srebrną nicią. Trzymała w ręce jo jo, którym po chwili rzuciła w Hadesa. Nie zdążył odeprzeć ataku, nagle strasznie zamyślony, co poskutkowało czerwonym śladem na środku czoła.
- Gdzie żeś był tyle czasu? - spytała zirytowana.
Okay, grecy to na prawdę wieśniacy. Nie no, dobra, zrozummy kobietę. Jej mąż wyszedł na pół godziny przed własny pałac, potem się zgubił. Poda mi ktoś jo jo?
- Oprowadzałem córkę po pałacu. - Wyjaśnił dobitnie.
- Co tu jest do oprowadzania? - burknęła - niekończący się korytarz dookoła, sala tronowa, sypialnie i lochy.
Nagle coś załapałam.
- To znaczy, że przez pół godziny prowadzałeś mnie tunelem dookoła, bo chciałeś mi pokazać ciemne ściany i pochodnie? - sarknęłam.
- Można tak powiedzieć. - Energicznie pokiwał głową.
- Pacan - mruknęłyśmy jednocześnie.
Persefona uśmiechnęła się wesoło i chwyciła mnie pod rękę. Gdy odchodziłyśmy, obejrzała się przez ramię i cmoknęła prowokująco. Kątem oka zobaczyłam jak Hades czerwienieje.
- Więc - Zaczęła, gdy weszłyśmy w kolejny, ciemny korytarz - obserwowałam cię od jakiegoś czasu. Kobieta przesuwała po ścianach opuszkami palców, a w miejscach gdzie jej dłonie spotykały się z ciemną nawierzchnią kwitły kwiaty, lecz gdy tylko odeszłyśmy kilka kroków, roślinki więdły i odpadały ze ściany, ustępując miejsca ciemności. Moc Persefony była słaba.
- Wiesz jak tu trafiłam? - spytała, wyrywając mnie z zamyślenia.
Pokiwałam głową.
Doskonale znałam mit, w którym Kora, córka Demeter trafiła do Podziemia. Dziewczyna zerwała kwiat. Kwiatem tym był mężczyzna, zakochany w sobie bez pamięci.
Narcyz wywołał kiedyś zamieszanie, gdy zakochała się w nim jedna z nimf, a on odtrącił ją, będąc zainteresowanym tylko własną osobą. Wściekła Demeter zamieniła go w kwiat, który później zerwała jej córka. Gdy to zrobiła, z ziemi wyłonił się czarny rydwan, prowadzony przez Hadesa. Hades zabrał Korę do swojego królestwa i uczynił ją swoją żoną. Bogini jednak wynegocjowała, aby dziewczyna wróciła do domu, na powierzchnię.
Mój ojciec zgodził się. Na pożegnanie jednak, zapragnął poczęstować boginkę jabłkiem, a ona niewiele myśląc wgryzła się w owoc. Od tej pory Kora wracała na ziemię wiosną, a jesienią musiała ponownie zawitać w Podziemiu, jako Persefona.
- Wiem. - przytaknęłam.
- A ja wiem co Hades planuje. - zatrzymała się przed wielkimi, mosiężnymi drzwiami. - Wiem też, że zostawiłaś na ziemi niezałatwione sprawy. Pomogę ci.
- W jaki sposób?
Weszłyśmy do kolejnego korytarza, na którego końcu zastałyśmy schody. Kora poprowadziła mnie na górę.
- Nienawidzę tego zamczyska. Trzy czwarte to ciemne korytarze. - burknęła kobieta, a ja pomyślałam, że lubię ją coraz bardziej. - W jaki sposób, pytasz? To już zostaw mnie. - puściła mi perskie oczko i pchnęła kolejne drzwi. Moim oczom ukazała się niewielka sypialnia. Wiecie, ciemno, nie ma okien, same pochodnie, dwuosobowe łóżko i jakaś szafka. - Rozgość się. Przyjdę do ciebie później.
Odwróciłam się w jej stronę, ale napotkałam tylko zamknięte drzwi. Usłyszałam przekręcanie klucza w zamku. Uderzyłam pięścią w drzwi.
- Hej! Wypuść mnie! - krzyknęłam.
- Przykro mi, nie mogę.
Usłyszałam oddalające się kroki. Osunęłam się po ścianie i utkwiłam wzrok na jakimś punkcie w ciemności. Wiele bym dała żeby móc choć przez chwilę porozmawiać z Dianą lub Chrisem.
*
Przez tysiące lat, kobieta nauczyła się poruszać bezszelestnie. Nawet długa suknia i buty na wysokim obcasie nie przeszkadzały jej w tym.
Cichutko przemknęła przez pałac i dotarła do siedziby Tanatosa.
Bóg siedział przy przeogromnej księdze, zapisanej prawie do końca. Na półkach w całym pomieszczeniu leżały sterty takich samych ksiąg. Rejestr Dusz, pomyślała Persefona.
Tanatos wstał, a jego ogromne, czarne skrzydła zatrzepotały złowieszczo. Mimo to, uśmiechnął się do Bogini przyjaźnie. Na tyle przyjaźnie, na ile może to zrobić stary Bóg Śmierci, od lat patrzący na ludzkie katusze.
- Witaj Koro. - Delikatnie spuścił głowę.
- Witaj Tan. - odparła kobieta.
Tanatos poprawił fałdy długiej szaty i ominął Persefonę, zamykając wrota, przez które przed momentem weszła.
- Cóż cię do mnie sprowadza? - Starał się ukryć zirytowanie, co niezbyt mu wychodziło. Gdy ktoś go odwiedzał, co na szczęście zdarzało się niezwykle rzadko, miał ogromne zaległości w rejestrze.
Tak, ten stary Bóg, spędził tysiące lat, a może nawet i miliony, na spisywaniu liczby ludzkich dusz, które pośmiertnie trafiały do królestwa Hadesa.
- Mam dla ciebie ofertę. - Uśmiechnęła się kusząco. Gdyby mógł, Tanatos pewnie by się zarumienił.
- Jaką?
Persefona udała, że się zastanawia.
- Mogę namówić Hypnosa, aby cię odwiedził. Wszak marudziłeś ostatnio, że tak mało ludzi umiera we śnie. Może udało by ci się dogadać z bratem. - Zakręciła na palcu ciemny lok.
- Kusząca oferta. - Przyznał Bóg.
- Ale oczywiście, nic za darmo. - Upomniała go córa Demeter. - Zależy mi na tym aby jedna osoba zniknęła z Rejestru.
- Z Rejestru? Wiesz, że nawet jeśli z niego zniknie, nie przywróci jej to życia? - upewnił się.
- Owszem, wiem o tym. Z tą sprawą poradzę sobie sama. Chcę tylko, aby jej zgon zniknął. Wtedy po powrocie na ziemię, nie będzie można ściągnąć jej z powrotem pod pretekstem.
Ciemnowłosy Anioł Śmierci zastanowił się przez chwilę.
- Hades ci tego nie wybaczy. - zauważył słusznie.
- Mój mąż nie musi o tym wiedzieć. Więc jak? Umowa stoi?
- Stoi.
Mężczyzna wskazał ręką starą księgę za sobą. Kora chwyciła w dłoń starą stronicę, szukając daty i nazwiska. Po chwili znalazła.
Wskazała palcem swoje znalezisko, a Tanatos starł je opuszkami. Pozostałe nazwiska, wskoczyły o miejsce wyżej, kryjąc lukę. Teraz nikt miał nigdy nie doszukać się błędu.
- Miło się z tobą prowadzi interesy. - Uśmiechnęła się Persefona. Nim Bóg zdążył odpowiedzieć, kobieta zniknęła.
Wtedy coś do niego dotarło. On spełnił swoją część umowy. Ona nie.
Wściekł się i wywrócił starą szafkę, ubrudzoną woskiem od świecy. Mógł kazać jej obiecać na Styks. Wykiwała go.
Teoretycznie, mógłby wpisać to nazwisko znów.
Tak. Mógłby. Gdyby tylko wiedział, jakie to było nazwisko. Nawet nie przyszło mu do głowy, aby wtedy na nie spojrzeć. Poza tym, nie miał już miejsca, aby je dopisać. Rejestr z tego dnia, był już zapełniony, a nie mógł wpisać fałszywej daty. Kolejny raz dał się jej omamić. I kolejny raz, nic z tego nie miał.
*
Witajcie kochani :) dawno mnie tu nie było.
Już wyjaśniam dlaczego. Otóż pies pogryzł mi ładowarkę do laptopa. Niestety mówię serio ;-;
Rozdział był już prawie skończony, gdy to zauważyłam i niestety nie miałam jak go skończyć.
Chciałabym serdecznie podziękować każdemu kto skomentował poprzedni rozdział. Kocham was za te komentarze <3
Dziękuję również za prawie 10 000 wyświetleń bloga. Jesteście niesamowici!
Cóż, rozdział ma 5 stron w Open Office. Myślę, że to sporo. Chyba powoli domyślacie się, co będzie dalej. Nie dowiecie się jednak, jeśli pod tym postem nie będzie 12 komentarzy ;)